Trendy – Czas dla mas
Yorki i pseudodworki, disco polo i odkurzacz od akwizytora. Po upadku komunizmu Polacy zachłysnęli się kapitalizmem, masowo rzucili na niedostępne wcześniej towary i bezmyślnie zaczęli podążać za różnymi modami, trendami i tendencjami.
Tekst: Rafał Hetman
Ilustracje: Krzysztof Rogalski
Rzymianie mówili, że o gustach się nie dyskutuje. Starożytni chcieli przez to powiedzieć, że owszem, rozmawiać można, ale taka konwersacja od samego początku jest bezsensowna. Bo jak stwierdzić, że słuszność ma, dajmy na to, Lucjusz, który uważa kolor zielony za najładniejszy na świecie, a w tym samym momencie Gajusz, dla którego czerwień jest najpiękniejsza, się myli? Dla Publiusza Ligia jest kobietą najpowabniejszą, ale już dla Kwintusa uroda Ligii jest co najmniej pospolita i nie budzi zachwytu. I choć na temat urody można się spierać, siedząc na powalonym konarze drzewa gdzieś na przedmieściach Rzymu, to już w samej stolicy cesarstwa wykształconym panom takich tematów podejmować nie wypada, bo rozmowa nie doprowadzi do konstruktywnych wniosków, za to może jedynie skłócić dyskutantów.
Mądrzejsi od Rzymian
Dlatego dziś, w XXI wieku, my, którzy od Rzymian nauczyliśmy się niemało, powinniśmy się raczej zastanowić, co sprawia, że człowiek, z założenia istota myśląca, podejmuje często decyzje, w których mózg nie bierze większego udziału. Co powoduje, że ogromne rzesze ludzi zupełnie sobie obcych mkną w jednym kierunku, żeby kupić tę samą płytę z muzyką, taką samą koszulkę, wycieczkę w tym samym kierunku? Jak to się dzieje, że naszą polską, nową świecką tradycją stało się grillowanie? Czemu grillują wszyscy – od dziadków po wnuków, od prezesów po szarych pracowników?
Wiele odpowiedzi
Próbując odpowiedzieć sobie na takie pytania, znalazłem co najmniej kilka odpowiedzi (zwykłe tak bywa, że jedna nie istnieje i choćbyśmy chcieli uzyskać jedno proste i konkretne wyjaśnienie, to musimy się zadowolić kilkoma).
Pierwsza z nich – najprostsza, wręcz wstydliwie banalna – jest taka: ludzie chcą mieć to, co dobre. Dlatego Polacy kupują płyty dobrych wykonawców. Uściślijmy, dobrych ich zdaniem. Dlatego w 2011 roku najpopularniejszymi płytami okazały się krążki Adele – brytyjskiej wokalistki obsypanej sześcioma nagrodami Grammy, oraz zespołu Zakopower, który wylansował piosenkę, przez życzliwych nazywaną przebojem, pod tytułem „Boso”.
Czy takie produkcje są wartościowe, wnoszą coś nowego do współczesnej kultury i sztuki, czy są po prostu dobre? Nie jestem wybitnym znawcą muzyki, ale sądzę, że są to płyty całkiem udane i niektórych utworów zawartych na krążkach słucham z przyjemnością. Z pewnością znajdą się i tacy, którym podobny repertuar nie przypadnie do gustu.
Tak jak wielu do gustu nie przypadło disco polo, które w latach 90. XX wieku było muzyką idącą ramię w ramię z popem. Do dziś wszyscy znają jednak tekst piosenek: „Majteczki w kropeczki” czy „Jesteś szalona”. A wielu, choć się nie przyznaje, lubi sobie posłuchać starych przebojów takich zespołów, jak Boys, Bayer Full czy wokalistki Shazzy.
Łatwość, nie jakość
Kolejną właściwością, dla której decydujemy się na kupno jakiegoś produktu, jest łatwość w odbiorze konkretnego dzieła. I tak okazuje się, że dzieło dobre, ale trudne w odbiorze przegrywa dzisiaj z tym słabszym, ale łatwiejszym w zrozumieniu.
Weźmy za przykład utwory Piotra Rubika, które przypominają muzykę klasyczną, choć w istocie nią nie są.
Zwykły amator muzyki chętniej sięga właśnie po Rubika i jego skoczne melodie z klaskaniem niż po płyty z muzyką Leszka Możdżera czy Rafała Blechacza. Podobnie jest z książkami. Hitem ostatnich lat okazała się powieść „Dom nad rozlewiskiem” Małgorzaty Kalicińskiej. Książka pokaźna, acz nietrudna w czytaniu. Powieść, która porusza tematy maglowane przez stulecia, która nie wnosi nic nowego ani ciekawego (to już rzecz mojego gustu) do światowej literatury. Mimo tego, Polacy rzucili się na półki z „Domem” i napisanymi później „Powrotami nad rozlewiskiem” oraz „Miłością nad rozlewiskiem”. Kupili ponad 600 tysięcy egzemplarzy. Takiego wyniku tak zwani ambitni autorzy mogą jedynie pozazdrościć. Dla porównania – tuż po otrzymaniu nagrody Nobla przez Wisławę Szymborską sprzedano zaledwie 115 tysięcy egzemplarzy jej tomików.
Przykład serii znad rozlewiska pokazuje, że Polacy wolą zdecydowanie oglądać niż czytać. To pierwsze jest o wiele łatwiejsze. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki Google tytuł książki Małgorzaty Kalicińskiej, a w wynikach wyszukiwania, zamiast linków odsyłających do internetowych księgarń, zobaczymy linki do artykułów na temat serialu TVP zrealizowanego na podstawie książki albo do samych fragmentów filmu. Tymczasem odnośniki do książki znajdują się na niższych pozycjach.
Bo w telewizorze było
Ważnym elementem kształtującym mody są oczywiście media. Nie ma co wspominać tutaj o wpływie samych reklam na nasze życie, bo jest on powszechnie znany. Ale warto przyjrzeć się oddziaływaniom popularnych seriali. Chodzi mi tutaj o konkretny przypadek, kiedy na antenie TVN pojawił się serial „Teraz albo nigdy”.
Jego bohaterowie w pierwszym i drugim odcinku udali się na portugalską wyspę Maderę, gdzie mieli świętować Sylwestra. I nie byłoby w tym może nic zaskakującego, ale po kilku miesiącach od wyemitowania pierwszego odcinka Madera stała się bardzo popularnym kierunkiem wycieczek polskich turystów. Chociaż ta niewielka wysepka na Atlantyku nie jest tania – za siedmiodniowy pobyt trzeba zapłacić od 4 do nawet 8 tysięcy złotych. Okazuje się, że potrafimy wydać więcej, tylko po to, żeby być trendy.
Bo sąsiad też ma
Chyba najważniejszym czynnikiem kształtującym polskie gusty są sąsiedzi i znajomi. Kupujemy coś, bo już to u kogoś widzieliśmy. Stąd niczym nieuzasadnione dziś mody na przykład na posiadanie Yorka, czyli psa rasy Yorkshire Terrier. Rasa ta powstała w XIX wieku po to, by łapać myszy i szczury w domach biednych robotników. Później stała się symbolem dobrego smaku i trafiła do salonów dobrych domów w Anglii. Dziś Yorki i pojawiające się na rynku psy yorkopodobne są maskotkami, zabawkami i przytulankami w wielu polskich domach.
Inną dziwną modą Polaków są domy z katalogów, wyśmiewane nierzadko przez wielu architektów. Najgorsze z nich są budowle à la dworek staropolski z obowiązkowymi stylizowanymi kolumnami. Może z daleka taki dom przypomina mickiewiczowski „dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany”, ale problem w tym, że ma z dworkiem niewiele wspólnego. Zwykle taki projekt ma nieodpowiednie proporcje, w dachu umieszczone plastikowe okna, a do całej konstrukcji doklejony jest garaż – rzecz w XVIII niespotykana.
W ciemnej masie
Ciekawe zachowania gromadne opisał jeszcze w XIX wieku francuski filozof, socjolog i lekarz Gustaw Le Bon. W swoim genialnym dziele „Psychologia tłumu” zawarł chyba wszystkie ważne informacje i ciekawe przykłady zachowań wielkich grup ludzi: tłumu, społeczeństwa, narodu.
Już w pierwszych zdaniu swojej pracy zawarł myśl, która może być mottem niniejszego artykułu.
„Charakterystycznym rysem obecnego wieku jest górowanie nieświadomej działalności tłumu nad świadomą działalnością jednostek”
– napisał Le Bon. Francuz zwracał uwagę, że w ludzkiej masie człowiek przestaje być indywidualnością.
„W tłumie zanika świadomość własnej odrębności, uczucia i myśli wszystkich jednostek mają jeden tylko kierunek. Powstaje jakby zbiorowa dusza”
– wyjaśniał. Wtedy ludzie bezmyślnie ulegają owczemu pędowi. Rzucają się na przykład na cukier w sklepach i wykupują niemal cały towar na rynku, sprawiając tym samym, że jego cena drastycznie wzrasta. Takie zachowanie konsumentów obserwowaliśmy półtora roku temu. W szczytowym momencie „słodkiej paniki” za kilogram cukru trzeba było zapłacić przecież nawet 6 złotych. Trzeba w tym miejscu wyjaśnić, że na początku 2011 roku ceny cukru wzrosły nieznacznie m.in. z powodu malejącej ilości tego towaru na rynku Unii Europejskiej, ale tylko w Polsce masowe kupowanie tego produktu doprowadziło do tak drastycznych podwyżek cen.
Nagromadzenie miernoty
Le Bon ma o tłumie jak najgorsze zdanie.
„Tłum to nagromadzenie miernoty, nigdy zaś inteligencji”
– pisał.
Dzisiaj możemy mówić nie tylko o tłumie jako dużej ilości ludzi stojących w jednym miejscu, zgromadzonych w określonej sprawie. Współcześnie tłum to najczęściej klienci centrów handlowych, fani muzyki na koncercie, a także użytkownicy portali społecznościowych.
Wszystkie te zbiorowiska ludzi mają określone cechy. Pierwszą z nich jest wspomniana utrata własnej indywidualności.
Ile razy zdarzyło mi się widzieć przez centrami handlowymi ludzi wchodzących i wychodzących tylko przez jedne drzwi, mimo że drugie, tuż obok, były otwarte.
Jak zauważa Le Bon w tłumie jednostka zaczyna odczuwać jakąś niezwyciężoną potęgę. Według Francuza człowiek w takiej zbieraninie nabywa cech przeciwnych do tych, które każdy z nas posiada indywidualnie. Chodzi tu o podatność na sugestie. Zazwyczaj nie ufamy politykom obiecującym nam gruszki na wierzbie, ale w tłumie zaczynamy być łatwowierni. Przez to nietrudno nami manipulować.
„Jednostka w tłumie to ziarnko piasku wśród innych ziarenek, którym wiatr miota według własnego kaprysu”
– twierdził filozof. Czy to właśnie z tego powodu wśród polityków coraz modniejsza staje się kampania bezpośrednia? Mam tu na myśli wiece wyborcze, spotkania kandydatów na posłów w małych wioskach, słynne już, gospodarskie wizyty premiera i jego objazdy po Polsce.
Zachłyśnięci
Trzeba przyznać, że Polacy nie są jedynym narodem, który podąża za modą. Wszyscy ludzie ulegają pokusom i każdy z nas często idzie za stadem. Polski przypadek jest jednak szczególny.
Kiedy Polacy zrzucili z siebie jarzmo komunizmu, kiedy zniknęła cenzura, a w sklepach pojawiły się towary, których nigdy u nas nie było, wręcz rzucono się do półek. Chcieliśmy spróbować rzeczy, których nie można było dostać w czasach minionego ustroju. Nasze zachłyśnięcie się wolnością sprawiło, że wszelkie mody z zagranicy trafiały w Polsce na bardzo podatny grunt. A Polacy, czasem bez opamiętania, korzystali z możliwości, jakie przyniósł im nowy system. Do naszych domów zapukali akwizytorzy, którzy oferowali niespotykane dotąd towary. Sprzedawali roboty kuchenne, „niezbędne” superodkurzacze i inne sprzęty gospodarstwa domowego, które „na pewno się przydadzą” i „ułatwią życie”. Polacy kupowali. Dziś nikt już tego nie robi.
Pomyśl, zanim zdecydujesz
Nie twierdzę, że posiadanie Yorka to powód do wstydu, nie uważam też, że mieszkanie w budowli dworkopodobnej to obciach. Każdy powinien zdecydować, co mu jest do szczęścia potrzebne i nikt nie powinien zawracać sobie głowy opiniami innych (tym bardziej jakiegoś pismaka z Warszafki).
Warto jednak czasami pokazać, że wybory, których dokonujemy w życiu, nie zawsze są tylko naszymi wyborami, a mody i tak przeminą. Dlatego starajmy się wybierać świadomie, nie zwracając uwagi na to, co robią wokół inni.
Trendy – Czas dla mas