Biznes w stylu slow
Praca po godzinach, w weekendy czy na urlopie nikogo dziś nie dziwi. W pogoni za pieniędzmi i sukcesem wielu ludzi nie przebiera w środkach. Ma być szybko, tanio i z zyskiem. Tracą na tym klienci, pracownicy i ich rodziny. Przede wszystkim jednak tracą same firmy, bo dobry pracownik nie musi być wyczerpany. Sposobem na sukces jest zmiana biegu na slow… slow biznes.
Tekst: Paweł Józefacki
Ilustracje: Łukasz Majewski (Tin Boy Studio)
W 1986 roku największa na świecie sieć restauracji, znana z zamiłowania do szybkości i kiepskiego jedzenia, postanowiła otworzyć swój kolejny lokal w zabytkowej części Rzymu. Na reakcje przywiązanych do tradycji mieszkańców wiecznego miasta nie trzeba było długo czekać. Carlo Petrini, dziennikarz i krytyk kulinarny, zorganizował na Schodach Hiszpańskich słynny już protest przeciwko temu, co sam uważał za obrazę dla miasta i włoskiej tradycji kulinarnej. Tak powstał slow food (antidotum na wszechobecny i dominujący fast food), który powoli, zgodnie z własnym tempem, wpływał na kulturę gotowana i jedzenia. Jego zwolennicy walczą o przywrócenie prawdziwych smaków, tradycji wspólnych i zdrowych posiłków.
Potrzeba było 20 lat, by slow food zyskał znaczący rozgłos i uznanie na świecie. Przez ten czas idea slow rozprzestrzeniła się na inne dziedziny pracy. I tak slow travel uświadamia nam, że w podróżach cel nie jest najważniejszy. Pyta, jaki sens mają wyjazdy do miejsc, w których zastaniemy dokładnie to wszystko, co w domu i w pracy – szybki internet i kablówkę. Slow money pokazuje natomiast, że pieniądze nigdy nie powinny być ważniejsze od relacji z innymi ludźmi. Przypomina, że zawsze powinniśmy myśleć o konsekwencjach swoich działań.
Czas to pieniądz
Świat przyspiesza, a gospodarka zwalnia, nie wytrzymując tego tempa. Dla przykładu warto porównać firmy, które przez wiele lat zdobywały pozycje na rynku (takie jak Samsung, Apple czy Microsoft) z tymi, które z impetem wkroczyły w świat biznesu (jak Facebook czy Twitter). W te internetowe giganty zainwestowano setki milionów dolarów. Ich wartość szacowana jest na sumy zawierające nawet jedenaście zer. Jednak cały czas mają one ogromy problem z tym, jak czerpać zyski ze swojej działalności. Bo sukces wymaga czasu i cierpliwości, a pośpiech bywa najgorszym doradcą. Internetowe przedsiębiorstwa przekonały się o tym w 2000 roku podczas tzw. bańki internetowej, kiedy ogromne inwestycje i dążenie do bycia liderem nie szły w parze z rentownością.
Obecnie większość firm ma odgórnie ustalone cele, od których często zależą wynagrodzenia lub nawet ilość miejsc pracy. W zależności od działalności są to cele miesięczne lub kwartalne. By je spełnić, przedsiębiorstwa muszą sprzedawać produkty, usługi lub reklamy bez względu na to, czy są do tego zdolne, czy nie. Nie dziwi więc, że często ponoszą fiasko. Winę za porażkę wielu z nich można co prawda zrzucić na niedokładne zbadanie rynku, konkurencji oraz przede wszystkim potrzeb klientów, jednak coraz częściej faktycznymi przyczynami są pośpiech i presja.
Nowe produkty są kierowane do sprzedaży bez odpowiedniego przygotowania i właściwego sprawdzenia ich funkcjonalności. Co gorsza, często trafiają na rynek, nawet jeżeli nie są jeszcze skończone. Zwłaszcza gdy kwartalne cele firmy są ważniejsze niż te długookresowe.
Od pracownika wymaga się szybkich zysków, dlatego nie przyzna się on, że obrana przez niego strategia może szkodzić firmie. Ważnym ogniwem są również inwestorzy oczekujący jak najszybszych wyników sprzedaży. Okres zwrotu jest bowiem obecnie jednym z najważniejszych czynników decydujących o tym, ile pieniędzy uzyska się na rozwój firmy. Przez ten pośpiech cierpią klienci, a jeszcze bardziej pracownicy, którym czas spędzony w biurze wydłuża się często do późnych godzin wieczornych. Coraz częściej zabierają pracę na weekend do domu, a służbową pocztę sprawdzają 24 godziny na dobę i przez siedem dni w tygodniu. Żyją w ciągłym stresie i zmęczeniu, co powoduje utratę zdolności koncentracji i kreatywnego myślenia.
Slow e-mail
Panaceum na wiele problemów współczesnych firm może okazać się rewolucja wzniecona przez Petriniego w 1986 roku. Zapoczątkowana przez slow food koncepcja nie kończy się na zdrowym posiłku czy sposobie spędzania wolnego czasu. Slow to także odrodzenie idei skupienia i staranności. Niezależnie od tego czy w życiu prywatnym, czy służbowym, pojęcie to staje się synonimem ulepszania swoich działań. Jakkolwiek nie kłóciłoby się to ze współczesnym podejściem do biznesu i pieniędzy, wiele współczesnych firm zaczyna dostrzegać w idei slow nadzieję na poprawę swojej, często trudnej, sytuacji, a co za tym idzie, także samopoczucia i zdrowia swoich pracowników. Coraz więcej biur posiada cichy pokój bez dostępu do internetu, w którym pracownicy mogą odpocząć i nabrać sił na kolejne godziny pracy. Czasami są oni nawet zachęcani do drzemki, po której znacznie wzrasta ich efektywność.
Wielu gigantów przemysłu informatycznego zrozumiało, że dostęp do informacji powinien być ograniczony tak samo jak prędkość na ruchliwej drodze. Praca wśród lawiny elektronicznych wiadomości, tak jak praca kierowcy na autostradzie, powinna mieć przecież swoje limity. Dzięki inicjatywom, takim jak dzień wolny od maili czy służbowy telefon wyłączony w weekendy firmy zwiększają wydajność i efektywność swoich pracowników. Osoba mogąca poświęcić więcej czasu rodzinie czy zainteresowaniom w pracy dużo lepiej przykłada się do wypełnia swoich obowiązków. Panująca powszechnie opinia o wyniszczających i wyzyskujących korporacjach coraz częściej mija się z prawdą. Jeden z dyrektorów wyższego szczebla w firmie IBM podpisuje swoje maile w ten sposób: „Sprawdzajcie swojego maila dwa razy dziennie. Odzyskujcie swój czas dla życia i od nowa nauczcie się marzyć. Przyłączcie się do ruchu Slow Email!”.
Wyścig szczurów vs. wspólny cel
Warto podkreślić, że generalne założenia współczesnej koncepcji slow biznes nie są czymś zupełnie nowym, a odnaleźć można je na przykład w historii rozwoju przemysłu motoryzacyjnego.
W 1914 roku Henry Ford zapoczątkował kolejną (po linii montażowej) rewolucję biznesową. Postanowił zmienić warunki pracy w swoich fabrykach na bardziej korzystne dla zatrudnionych w nich osób. Podniósł dzienną stawkę do bardzo dużej jak na tamte czasy kwoty pięciu dolarów, jednocześnie skracając czas pracy do ośmiu godzin. Początkowo wiele osób postrzegało te decyzje jedynie jako akt dobrej woli Forda. W niedługim czasie okazały się one jednak wyjątkowo trafnym planem biznesowym, który pozwolił zwiększyć produkcję i znacznie obniżyć rotację w fabrykach. Ford udowodnił, że ludzie zadowoleni ze swojej pracy są o wiele bardziej efektywnymi i wydajnymi pracownikami.
Ważnym elementem pracy w myśl idei slow jest również świadomość, że współzawodnictwo nie determinuje postępów. U podstaw ewolucji i rozwoju technologii leżą współpraca i długoterminowe oraz pozytywne relacje z innymi ludźmi. Slow biznes i slow work polegają na umożliwieniu zatrudnionym osobom realizacji pragnienia wspólnego tworzenia i osiągania konkretnych celów. Praca zgodna z tą koncepcją nie może opierać się na strachu przed nie dość dobrym wykonaniem powierzonego zadania. Dodatkowe pokoje przeznaczone do odpoczynku i relaksu czy nawet ustalenie dni bez maila i telefonu to nie wszystko. Tak jak firma to nie tylko znane logo, którym mnoży się wartość rynkową. Prawdziwą wartością każdego przedsiębiorstwa są ludzie, którzy je tworzą, a w biznesie slow liczy się przede wszystkim to, jacy ci ludzie są.
Dla zwolenników tej koncepcji firma jest zrzeszaniem kreatywnych indywidualności, pracujących nad wspólnym celem. Grupą osób tworzących wyjątkowy produkt i gwarantujących najlepszą obsługę każdego, nawet tego najmniejszego klienta. To także środowisko będące integralną częścią życia każdego pracownika, jednocześnie pozostawiające możliwość oddzielenia życia prywatnego od służbowego. Slow biznes rozumie problemy świata, w którym funkcjonuje, dlatego wyniki kwartalne są tak samo ważne jak te kilkuletnie.
Zmiana biegu
Oczywiście wolniej nie zawsze znaczy lepiej. W wielu sytuacjach szybkie tempo działania jest wskazane. Slow nigdy nie powinno być wymówką dla niewykonanych obowiązków, kiepskiej jakości produktu, nieterminowości czy nie dość dobrej obsługi klienta. Slow biznes to sztuka zarządzania i planowania. To lepsza firma, a przede wszystkim najlepszy produkt i usługa.
Biznes w stylu slow jest możliwy i absolutnie nie oznacza powrotu do socjalizmu. Wymaga jedynie odpowiedniego ustawienia przepustnicy, bo żaden mechanizm nie jest w stanie pracować ciągle na najwyższych obrotach. Jest to ogromna zmiana kultury naszego życia, pracy i zarządzania czasem, a to (jak każda zmiana na lepsze) wymaga cierpliwości. Czy wszyscy to zaakceptują i będą potrafili zastosować w swoim miejscu pracy? Z całą pewnością nie. Bo slow nie jest pogonią za szybkim pieniądzem. Na pewno jednak ci, którym się uda, zrozumieją, że właśnie slow jest tą właściwą drogą.
Biznes w stylu slow