Marcin Niewirowicz – Poza strefą komfortu
Nie będę oszukiwał. Odkąd dowiedziałem się, że twórczość Marcina Niewirowicza dostępna będzie w formie tomu poetyckiego, czekałem w napięciu, czym też uraczy czytelników w swoim debiucie. „Dociekania strefy”, niczym poetycki odpowiednik El Niño, wywołuje różne stany pogodowe ducha, zadaje niewygodne pytania, dekonspiruje uczucia i czyni człowieczeństwo bezbronnym. Budzi przestrzenie i wyrywa odbiorców z sennej jawy.
Tekst: Roger Weichert
Recenzowanie poezji to bardzo ryzykowna dyscyplina. Wielowątkowość, rozmaite motywacje i intencje przekazu, a ponad wszystko emocjonalność autora pozostają poza precyzją interpretacji. Jako odbiorcy skazani jesteśmy na domysły podszyte własnymi percepcjami, doświadczeniami, pragnieniami. Dlatego też rzadko dotykam się ewaluacji twórczości tego typu. Tym razem nie mogłem się jednak powstrzymać, ponieważ długo czekałem na ukazanie się „Dociekań strefy”. Myślę, że ten cichy debiut odkrył dla czytelników kogoś absolutnie wyjątkowego.
Fałszywa flaga Wittgensteina
Cytaty z Wittgensteina, które pojawiły się na pierwszych kartach tomiku, wywołały w moim odczuciu pewnego rodzaju niezdrowe poruszenie w oczach niektórych komentatorów. Do tego stopnia, że odciągnęły ich od istoty treści oraz od samej postaci autora. Całe to zamieszanie owinięte powidokami wittgensteinowskich myśli niepotrzebnie kradnie uwagę. Tym bardziej, że „Dociekania strefy” zdradzają przede wszystkim Niewirowicza, a nie znakomitego austriackiego filozofa.
Nagość uczuć
Wiersze i proza poetycka przedstawiona w debiutanckim tomie proponują wrażliwość totalną. Czytelną i nieczytelną jednocześnie, transparentną, ale i rozmytą. Ta dychotomia kryje pod sobą wiele płaszczyzn, trójwymiarowości, sensów zamierzonych i przypadkowych. Stąd można czytać niniejsze utwory w bardzo różny sposób. Miejscowa nieobecność interpunkcji w wierszach wyzwala potrzebę poszukiwania siebie i autora. Stanowi nierozwiązywalną zagadkę, a pozostawione tropy pozostają domysłami, poszlakami, które prowadzą jedynie do możliwej prawdy o zamiarze poety.
Centralnym elementem odwołań pozostaje bycie, dojrzewanie i przestrzeń, w której dominującą formę przybierają dom i łóżko. Treści mówią sobą i przez siebie, nieśmiało trącają obszary relacji międzyludzkich oraz wewnętrznych. Pokazują transcendentną dyskusję okraszoną niedowierzającymi znakami zapytania. Trudno się oprzeć tej nagości uczuć, która owinięta jest całunem prawie-spełnienia. Już wydaje się bowiem, że wiemy, jak znaleźć się w poetyckich obrazach autora, by po chwili wrócić do punktu dezorientacji.
Skąd zatem okruchy w pościeli?
Odważne pytanie, dotyka do żywego. Mierzy w ludzką kruchość i relacyjność. W „Dociekaniach strefy” jest ich zdecydowanie więcej, rozstawione są jak wnyki. Czytelnik nigdy nie wie, kiedy go pochwycą, jak bardzo zmiażdżą. Marcin Niewirowicz uchyla drzwi codziennej samotności, pozwala odbiorcom przyjrzeć się jej, rozpoznać i ostatecznie się z nią zmierzyć. Badanie czy raczej oskórkowywanie przestrzeni duchowej wychodzi autorowi bezwzględnie dobrze. Skrywa narkotyczny urok uzależnienia, konieczności powracania i dociekania siebie. Skromna zawartość osadzona na niespełna 40 stronach burzy krew. Przyprawia pościel o zmarszczki, serwując okruchy życia.
w miejscu w którym zmienia się
sposób patrzenia na samotność
po wszystkim już jest po wszystkimfragment wiersza [Musisz wyjść]
Marcina Niewirowicza
To szalenie intrygujące, jak wiele można dotknąć w tak krótkich formach i jak wielką ostrość można osiągnąć, operując łagodnością. Łatwo się te poetyckie dociekania chłonie, ale trudno po nich ochłonąć. Uruchamiają bowiem w odbiorcy najgłębsze emocje, korcą do polemiki i namawiają do refleksji. Zostawiają ślad i porzucają. Lecz tylko na jakiś czas. W końcu znów poczujecie przymus, by sięgnąć po „Dociekania strefy”.
Marcin Niewirowicz – Poza strefą komfortu