O świcie panuje bezczas (Rosario Tijeras)
Zegar jest uparty. Oko patrzy, kiedy wskazówki stoją napięte jak struny. Czas zatrzymuje się pozornie, by Antonio mógł opowiedzieć historię tej, która doskonale wie, czym jest ryzyko. Rosario Tijeras, płatna morderczyni, nieustannie współpracuje ze śmiercią. Niebezpieczna kooperacja w końcu odwraca się przeciwko niej, odkrywając jednocześnie najciemniejsze zakątki życiorysu dziewczyny, co straszy nazwiskiem.
Tekst: Roger Weichert
Ponieważ Rosario została postrzelona w chwili, kiedy ją całowano, ból miłości pomylił jej się z bólem śmierci. Ale kiedy oderwała swoje usta od tamtych ust i zobaczyła pistolet, zrozumiała [Cytat z książki].
Nad Medellín unosi się widmo Pablo Escobara, bezwzględnego barona narkotykowego, który uczynił z miasta przeklętą ziemię. W slamsach przestępczej mekki dorasta Rosario Tijeras, poznając świat przede wszystkim z perspektywy siły, barbarzyństwa i braku skrupułów. Tutaj serie z broni palnej padają częściej niż pytania. Tym razem nikt Rosario o zdanie nie zapytał. Kula była szybsza.
T jak nożyczki
Postrzelona walczy na sali operacyjnej o życie. Zegar uparcie wskazuje 4.30, produkując bezczas i stan zawieszenia, w którym Antonio zyskuje przestrzeń na opowiedzenie historii Rosario. Demaskuje jej prawdziwą naturę i motywy postępowania, jej nieokiełznany pociąg do zbrodni, skrywaną wrażliwość, piekielną pasję życia i gotowość do popełnienia każdej ostateczności. W jego słowach unosi się duch miłosnego trójkąta, który wyzwala i stymuluje sieć rozmaitych współzależności.
Rosario jest niebezpieczna i jednocześnie niezwykle pociągająca. Cieszy się niezwykłą pozycją w środowisku zdominowanym przez kulturę macho. Choć nieraz chce zawrócić ze zbrodniczej drogi, by sięgnąć po aureolę zwyczajności… wystarczy jeden diaboliczny impuls. Rusza, bezwzględna i zdecydowana na wszystko, gotowa podpalić cały świat, upuścić krew z kogo trzeba, sprowadzając rangę popełnianych zbrodni do zwykłych igraszek brutalnego życia. Taka już jest, szybka, ostra, bezkompromisowa i bezwzględna. Jej nazwisko, a właściwie przydomek, mówi sam za siebie – tijeras oznacza nożyczki.
Miłość durna, miłość zła
Rosario Tijeras jest słońcem, a krążący wokół niej mężczyźni bezwładnymi planetami. Planety szaleją, szaleją, uporczywie wirują wokół Rosario, która przyciąga ich swoją urodą, dzikością, nieobliczalnością, temperamentem i zapowiedzią niezapomnianej przygody. Najbliżej niszczącej siły słońca znajduje się Emilio. Kocha ją i jednocześnie nienawidzi. Pożąda i się odżegnuje. Rezygnuje w złości i wraca ze stęsknionym wybaczeniem. Uwielbia z nią być, bo Rosario to prawdziwe przeżycie, śmiertelnie niebezpieczne, roller-coaster uczuć i nastrojów, sinusoida wzlotów i upadków o gigantycznej amplitudzie wahań. Rosario to narkotyk.
Z nieco oddalonej perspektywy związkowi tych dwojga przygląda się wierny przyjaciel Emilia – Antonio. Świadkuje niszczącej sile uzależniającej miłości, będąc jednocześnie pochłonięty uczuciami do zabójczyni. Rosario jest blisko, czasami tak blisko, że nie może złapać oddechu, lecz żadne z jego pragnień, szczególnie tych niedoraźnych, nie może zostać spełnione. Pozostaje mu rola asystenta cudzych uczuć, zdjętego lękiem niespełnienia i bezsilności wobec kolejnych poczynań Rosario. Antonio nie może być nikim więcej niż parcero, dobrym przyjacielem, ostatnią serdecznością tego padołu, jakim jest zabójcze miasto Medellín.
Nieschematyczna telenowela na sterydach
Dramatyczny świat i skomplikowane relacje opisane przez Jorge Franco uderzają w nuty niestandardowej telenoweli. Z jednej strony gangsterska opera mydlana może się wydawać uciążliwa i irytująca, z drugiej jednak wymyka się kategorii przaśności i pospolitości. Rosario Tijeras to obraz życia straconego, losu zaprzedanego patologii i spontanicznej krótkotrwałości życia. To także portret niezwykłej pasji ocierającej się o kompulsywne szaleństwo, jaka wypełnia bohaterkę miotaną sprzecznymi pragnieniami. Koniec końców to odzwierciedlenie nieuchronności czasu, o którym przypomina szpitalny zegar. Czasu wojny, supremacji brutalnej siły, która z niewyobrażalną łatwością gasi niepokorny głód istnienia i przeżywania.
Następca Marqueza
Jorge Franco został namaszczony przez samego Gabriela Garcię Marqueza na swojego literackiego sukcesora. Wyzwanie nie lada, tym bardziej, że w Rosario Tijeras nie rozpoznałem kunsztu porównywalnego do kolumbijskiego noblisty, nie odnalazłem podobnego bogactwa i nie zachwycałem się jak przy jego powieściach. Ten wzór może okazać się niedościgniony. Jednocześnie wbrew temu, co pisał Marcin Meller o ekranizacji Rosario Tijeras, uznając ją za „nie najlepszą”, to film Emilio Maillé pozostaje mi bliższy niż oryginalna historia opowiedziana przez Jorge Franco.
Jednak okryłbym się wstydem, gdybym odmówił wezwanemu autorowi zdolności literackich, pisarskiego instynktu do budowania ciekawej fabuły i sprawnego prowadzenia bohaterów. Rosario Tijeras to wysoka półka w księgozbiorze światowej literatury, ale nadal nie apogeum tego, na co Jorge Franco stać. Miejmy nadzieję, że z tego drzewa spadnie jeszcze niejeden owoc literackich zabiegów, który doskonale wzburzy zmysły czytelników.
O świcie panuje bezczas (Rosario Tijeras)