Nieśmiałość – Pomóż dziecku zburzyć mur
„Jaki on nieśmiały, od razu się czerwieni. To takie urocze!”. Tego rodzaju komentarze cioć i wujków z reguły nie zawierają podtekstów. Zarumienione policzki i spuszczony wzrok zwykle dodają maluchom uroku i czaru. Jeśli jednak każdy kontakt dziecka z innymi ludźmi wywołuje tego rodzaju reakcje, warto przyjrzeć się bliżej swojej płochliwej pociesze.
Tekst: Agata Cygan
Ilustracje: Jaśmina Parkita
Balet – czy zastąpi rodzicielskie uczucia?
Współcześni rodzice niezwykle dużo uwagi poświęcają temu, żeby odpowiednio zorganizować czas swoich pociech. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że szkoła to obecnie tylko jedna z wielu aktywności, którą podejmuje dziecko. Tak zwane zajęcia dodatkowe z dodatkowymi zdają się mieć coraz mniej wspólnego. Niekiedy stają się wręcz podstawowym zajęciem malucha, a rodzice są gotowi wydać na nie naprawdę spore fundusze. Szkoła muzyczna, balet, tenis, jazda konna czy język turecki – to tylko kilka możliwości spośród naprawdę bogatej oferty, jaką mają do dyspozycji „nowocześni” rodzice.
Niestety, łatwo w tym wszystkim zagubić to, co najważniejsze. Kształcąc bowiem malucha w określonym, wybranym przez siebie kierunku, realizując marzenia, które z pragnieniami dziecka często mają niewiele wspólnego, rodzice zdają się zapominać, że ich głównym zadaniem jest nauczenie potomka po prostu żyć. Inteligencja to nie tylko zdolność w jednej konkretnej dziedzinie. Więcej nawet – to nie tylko wszechstronne wykształcenie! To przede wszystkim zdolność adaptacji do nowych warunków i wykonywania nowych zadań dzięki dobrze wykształconej zdolności myślenia. To umiejętność rozwiązywania problemów, dostrzegania zależności i wyciągania wniosków. Sztuka skutecznego radzenia sobie z pojawiającymi się trudnościami, odnalezienia się w każdej sytuacji, podejmowania właściwych decyzji. To łatwość w nawiązywaniu nowych kontaktów, umiejętność radzenia sobie z emocjami i odpowiedniego kierowania nimi. Inteligencja emocjonalna to równie ważny, a kto wie, czy nie najważniejszy, aspekt osobowości człowieka.
Nieśmiałość u dzieci – skąd się bierze?
Badania udowadniają, że obecnie coraz więcej dzieci wykazuje skłonność do zamykania się w sobie, do braku koncentracji, niepokoju, depresji, do tzw. nieprzystosowania społecznego. Niepokojąco rośnie liczba maluchów, u których obserwuje się zaburzenia w rozwoju emocjonalnym – dzieci nieśmiałych, lękliwych, apatycznych i biernych. Często leczenie takich zaburzeń nie jest przeprowadzane w odpowiednim momencie, ponieważ tego rodzaju nieprawidłowości w rozwoju dziecka po prostu nie sprawiają problemów.
To tylko pozory. To, że nieśmiałe dzieci nie sprawiają trudności wychowawczych, nie zaburzają pracy grupy, nie narzucają swojego zdania, nie stanowi problemu dla nauczycieli czy wychowawców. Dla dziecka jest to jednak spory problem, który z upływem lat będzie przybierał na sile.
Nieśmiałość oczywiście może mieć różne oblicza. Od odczuwania lekkiego zakłopotania czy zmieszania w kontaktach z innymi aż po chorobliwy lęk przed takimi kontaktami, a co za tym idzie – unikanie innych ludzi, zamykanie się w sobie, życie w tzw. własnym świecie. Osoby nieśmiałe zwykle nie są przekonane o własnych możliwościach, w ogóle nie wierzą w siebie. Więcej nawet – nieśmiałość nie zawsze jest przyczyną lęków, ale często bywa skutkiem. Poczucia niższości, braku przekonania o własnych możliwościach, braku wiary w siebie. To wynik ciągłej obawy przed kompromitacją, porażką czy wyśmianiem.
Właśnie obawy przed krytyką, przykrymi uwagami i poniżeniem sprawiają, że dziecko zamyka się w sobie, nie podejmuje aktywności, staje się bierne, obojętne, apatyczne. Poczucie niższości wywołuje w nim obawę, że nie sprosta zadaniom i oczekiwaniom innych. To z kolei nie motywuje go do zdobywania nowych kompetencji, i w efekcie napędza błędne koło. Koło, które rusza już w dzieciństwie, a o tym, czy zostanie ono wprawione w ruch, decydują właśnie rodzice.
Oczywiście przyczyn nieśmiałości dziecka nie można lokować jedynie w postawie i zachowaniach rodziców, mogą jej sprzyjać także uwarunkowania biologiczne czy osobowościowe. Niewątpliwie jednak to środowisko, w jakim wychowuje się dziecko, ma kluczowy wpływ, rzutujący nieraz na całą resztę. Bo niesprzyjająca atmosfera domowa, brak poczucia bezpieczeństwa, nazbyt surowe metody wychowawcze czy brak wsparcia ze strony rodziców to czynniki, które skutecznie blokują w dziecku poczucie pewności siebie i wiary we własne możliwości. To one powodują lękliwość, stają się źródłem wstydliwości i braku psychicznej odporności.
Główny warunek – brak warunków
Zbyt rygorystyczne podchodzenie rodziców do obowiązków wychowawczych prowadzi do wykształcenia się poczucia niższości i braku wiary w siebie. Warto już na wstępie zrezygnować z nagradzania i karania dziecka. Tego typu praktyki, mimo że początkowo przybierają niewinną postać, mogą stać się z czasem jednym ze źródeł wspomnianych wyżej problemów. „Jak zjesz cały obiadek, dostaniesz nagrodę”. „Jak się nie uspokoisz, już nigdy nie pójdę z tobą na spacer!”. Nagrodą za zjedzony posiłek będzie siła i energia do zabawy, a na spacer i tak pójdziecie – świeże powietrze jest przecież dobre dla jego zdrowia. Karą może być co najwyżej to, że swoim zachowaniem maluch spłoszy leśne zwierzątka, a tym samym straci okazję zobaczenia wiewiórki czy jeża.
Warto szukać takich argumentów, które przemówią do malca, ale jednocześnie go nie wystraszą. Sprawią, że dziecko zrozumie, iż to w jego interesie jest postępowanie zgodnie z zaleceniami rodziców. Jednocześnie poczuje, że ma wpływ na swoje otoczenie i na samego siebie (wspomniane spłoszenie zwierząt czy oddziaływanie na własne zdrowie). Najgorszym z możliwych warunków, jakich nigdy nie powinni stawiać rodzice, są te związane z uczuciami. „Bo mama nie będzie cię kochać”, „bo zawiedziesz tatusia”, „bo rodzicom będzie przykro”. A przecież miłość powinna być bezwarunkowa, bezinteresowna, niezależna od niczego. Tylko taka miłość oraz bezwzględna akceptacja zapewnią dziecku poczucie bezpieczeństwa i utrwalą w przekonaniu o tym, jak wiele jest warte.
Nie przeskoczę…
To oczywiste, że w domu powinny panować jasne zasady, których przekraczać nie wolno. Wbrew pozorom dla dziecka nie są one utrudnieniem, a wręcz pomocą. Uczą je, jak się zachowywać w konkretnych sytuacjach, mówią, co jest dobre, a co złe. Dlatego ustalonych zasad nie warto naginać, jeżeli nie ma ku temu powodu. Jeśli jednak powód się znajdzie, można rozważyć lekkie naciągnięcie granic. Przykład? Jeżeli wraz z maluchem ustaliliście, że do łóżka kładzie się zaraz po dobranocce, warto konsekwentnie trzymać się tego założenia. Jeśli jednak odwiedziła was znajoma wraz ze swoim dzieckiem i zostaje nieco dłużej, niż pierwotnie planowała, nie warto wysyłać malucha do spania zaraz po bajce.
Mimo że banalny, to jest to jeden z przykładowych powodów, dla których dziecko może poczuć się gorsze, odrzucone, niesprawiedliwie potraktowane. Ważne jednak, żeby każdemu nagięciu zasad towarzyszyło wyjaśnienie: „Zgadzam się na to wyjątkowo, ponieważ…”. Dzięki temu będzie jasne, że zasada nadal obowiązuje i przy kolejnej okazji potomek nie wypomni rodzicom braku konsekwencji.
Istotne jest również wytłumaczenie dziecku, że zasady obowiązują wszystkich domowników. Jeżeli coś mu obiecujecie, nie rezygnujcie z tego, jeżeli nie ma ku temu poważnych przesłanek. Pamiętajcie też, żeby nie stawiać dziecku celów, których nie jest w stanie osiągnąć. O tej właśnie zasadzie często zapominają rodzice, którzy angażują malucha we wspomniane wyżej zajęcia dodatkowe. Ciągłe mobilizowanie do osiągania sukcesu wcale nie musi być wsparciem. W chwili porażki dziecko czuje bowiem, że zawiodło rodziców, nie sprostało ich oczekiwaniom, że jest do niczego.
Rób, jak chcesz
Zarówno poprzeczki stawiane zbyt wysoko, jak i te nadmiernie obniżane mogą potęgować w dziecku poczucie bezwartościowości i niepewności. Całkowite zostawianie dziecku wolnej ręki to rozwiązanie zdecydowanie najgorsze z możliwych.
Może się wydawać, że zwiększy samodzielność malca i nauczy odpowiedzialności. Być może. Przy okazji jednak zrodzi w nim przekonanie, że dla rodziców nie jest wystarczająco ważny. Dlaczego? Prawdopodobnie nie jest taki, jak sobie wymarzyli, nie spełnia ich oczekiwań i wyobrażeń.
Taka myśl nie ma prawa zrodzić się w głowie dziecka. Maluch musi mieć przekonanie, że dla rodziców jest kimś najważniejszym i wyjątkowym. Dlatego nigdy nie można dziecka ignorować, zbywać, odpowiadać na jego pytania pobieżnie i bez zastanowienia. Bo to, co dla nas być może jest problemem nieistotnym, banalnym, w jego dziecięcym świecie może okazać się sprawą życia i śmierci.
Porównuj, ale nie z innymi
Ważne, aby nigdy nie porównywać dziecka z innymi, zarówno z rodzeństwem, jak i z kolegami. Nie tylko nie przyniesie to żadnych korzyści, lecz także zaangażuje dziecko w niepotrzebną, często wręcz niezdrową rywalizację. Dziecko poczuje się gorsze, mniej wartościowe, a przecież w niczym nie zwiększy to efektywności jego działań! Czy zatem porównywać w ogóle nie należy? Owszem, o ile porównujemy dziecko do… niego samego.
Warto podkreślać dziecięce postępy i pozytywne zmiany, jakie zaszły w jego zachowaniu i umiejętnościach: „Ostatnio radziłeś sobie w miarę dobrze, ale teraz idzie ci znacznie lepiej”. Ważne, aby chwalić i doceniać starania dziecka, nawet jeśli w istocie wcale nie stanowią przełomu. Przekonanie, że coś poszło dobrze, zmotywuje malca i zachęci do dalszej pracy. Dziecko widząc, że rodzice są z niego dumni, zyska przekonanie, że wiele potrafi, a to z kolei sprowokuje go do tego, by nauczyć się jeszcze więcej. Co zrobić, kiedy jednak nie wychodzi? Skoro pochwalić nie można, warto podkreślić swoją wiarę w dziecko i przekonanie co do jego zdolności: „Dasz radę! Nie tym razem, to kolejnym! Ważne, żeby próbować!”.
Nieśmiałość z czasem przestanie być urocza
O ile maluchowi być może nie przeszkadza jego nieśmiałość, dopóki większość czasu spędza w domu z rodziną, o tyle, kiedy zacznie regularnie kontaktować się z innymi dziećmi (przedszkole, szkoła), stosunek do samego siebie może się okazać kluczowy w dalszym rozwoju. Brak pewności siebie, brak wiary we własne możliwości, poczucie niższości oraz nieustanny lęk przed światem skutecznie utrudnią kontakty z innymi i dodatkowo spotęgują wrażenie „bycia do niczego”.
Nie ma przesady w stwierdzeniu, że widzimy siebie tak, jak widzą nas inni. Bądźmy więc lustrem dla naszego dziecka. Lustrem, które nie poprawia proporcji, ale też ich nie zniekształca. Lustrem, w którym odbije się wizerunek dziecka pewnego siebie, wierzącego we własne możliwości, znoszącego porażki z podniesionym czołem. Pokazujmy dziecku, jakie jest naprawdę, podkreślajmy jego wartości i zalety, starajmy się walczyć z wadami, ale ich nie potępiajmy. Zwolnijmy nieco, zatrzymajmy się na moment i zastanówmy, czy tworzymy naszemu dziecku odpowiednie ramy dla rozwoju. Bo ramy lustra okazują się równie ważne, jak sama jego powierzchnia.
Nieśmiałość – Pomóż dziecku zburzyć mur