Powolna rewolucja
Istnieje duże niebezpieczeństwo, że firmy i marki użyją terminu „slow” tylko po to, by sprzedać produkt lub usługę, które nie mają nic wspólnego z tą ideą. To jest nieuniknione. Wierzę jednak, że ludzie są wystarczająco inteligentni, by dostrzec nieuczciwe wykorzystanie kredo slow – Carl Honoré, autor bestsellerowej „Pochwały powolności”, tłumaczy, na czym tak naprawdę polega życie w tempie slow.
Tekst: Paweł Józefacki
Ilustracje: Maya Nieścier
Jak rodzina i przyjaciele zareagowali, kiedy zacząłeś zmieniać bieg na ten wolniejszy?
Wszyscy byli bardzo zaskoczeni, bo wydawało się, że to nie leży w mojej naturze i nie jest częścią mojego charakteru. Potem pojawiły się dwa rodzaje reakcji. Były osoby sceptyczne, które nie wierzyły, że to jest możliwe. Bo przecież, jak miałem robić ciekawe i interesujące rzeczy z moim życiem, skoro tak bardzo zwalniałem. Z drugiej strony byli też inni, bardzo zadowoleni (na przykład moja żona), którzy poczuli ulgę na wieść o tym, że postanowiłem wysiąść z pędzącego pociągu i trochę zwolnić.
Po jakimś czasie nawet ci nastawieni sceptycznie zauważyli, że to jednak działa, a nawet zaczęło się rozprzestrzeniać jak kręgi na wodzie, kiedy wrzucimy do niej kamień. Na początku ludzie są zawsze za sceptyczni i czują się trochę zagrożeni, bo każda zmiana sposobu życia implikuje krytykę nas samych, tego jak żyliśmy wcześniej. Jednak kiedy zauważymy, że to działa, zdobywamy się na cierpliwość, na to, żeby poświęcić temu czas.
Czy uważasz, że powinniśmy nauczyć się żyć od nowa?
Tak. Sądzę, że straciliśmy umiejętność życia, zagubiliśmy coś, co można nazwać sztuką życia. Staliśmy się właściwie ludźmi, którzy ścigają się nawzajem i pędzą przez życie. Tak zwany „wirus śpieszenia się” zainfekował kulturalny krwiobieg zasilający nasz świat. Spowodował, że ludzie wykształcili neurotyczny związek z czasem. A to przecież przeciwstawia się temu, czym jest sztuka życia.
Życie to zapominanie o mijającym czasie, zapominanie o mijających minutach i godzinach. To jest właśnie podstawa filozofii slow, robienie wszystkiego we właściwym tempie. Jakość jest wartością nadrzędną nad ilością. Musimy więc nauczyć się żyć chwilą, a oduczyć odliczać czas, bo te chwile się skończą.
Nasze życie przemija z niewyobrażalną dotąd prędkością. Czy sądzisz, że kiedyś dotrzemy do punktu krytycznego, w którym cały świat będzie musiał zwolnić bieg lub zupełnie się zatrzymać?
Uważam, że każdy z nas jest już w takim miejscu albo niedługo do niego dotrze. Dlatego ruch Slow nabiera znaczenia na całym świecie. Ludzie uświadamiają sobie, że nie tak powinno wyglądać ich życie, że staje się ono szaloną gonitwą, w której nie ma nawet chwili na przemyślenia. Nie sądzę jednak, by nadszedł moment, w którym wszyscy jednocześnie zdamy sobie sprawę z konieczności zmniejszenia tego tempa. Wierzę natomiast, że będą momenty, zwłaszcza w nadchodzących latach, kiedy będziemy obserwować większe zainteresowanie życiem w tempie slow.
Będą? A nie jest tak, że już wcześniej byliśmy świadkami tego typu wydarzeń?
Oczywiście. Na przykład ostatni kryzys ekonomiczny, który zaczął się w 2008 roku, uświadomił wielu ludziom, że prędkość życia ma swoje granice. Nawet rynki finansowe zdały sobie sprawę z tego, że szybko nie zawsze znaczy lepiej. Gervais Williams, słynny inwestor mieszkający w Londynie, napisał książkę o wprowadzeniu idei slow w życie rynków finansowych („Slow Finance”). Oczywiście nie każdy na Wall Street czy w Londynie jest otwarty na takie rozwiązania. Jednak sama świadomość tego, że ktoś napisał książkę na ten temat, że zainteresowanie wokół tej koncepcji rośnie, daje ogromne nadzieje na zmiany.
Minęło osiem lat od wydania „Pochwały powolności”. Czy dzisiaj chciałbyś przedefiniować którąś z zawartych w niej tez?
Nie sądzę, bym dzisiaj napisał tę książkę inaczej. Oczywiście w międzyczasie wydarzyło się kilka istotnych rzeczy, powstał Facebook czy Tweeter. Jednak moja ówczesna analiza świata pozostaje niezmienna, a tym bardziej wyciągnięte z niej wnioski.
Bo filozofia slow jest w rzeczywistości bardzo prosta. Opiera się na przekonaniu, by wszystko robić w odpowiednim tempie. Sama idea jest tak samo trafna w 2012 roku, jak była w 2004. Można nawet powiedzieć, że dzisiaj, skoro świat coraz bardziej przyśpiesza, jest jeszcze bardziej potrzebna.
Wspomniałeś o dwóch rzeczach, które zmieniły się od czasu napisania książki. Przede wszystkim rozwinęły się media społecznościowe. Czy to nie ironia, że technologia, którą stworzyliśmy z myślą o oszczędności czasu, zamiast wyzwalać, nas zniewala?
W pewien sposób to zawsze był nasz problem. Wystarczy spojrzeć na rewolucję przemysłową z XIX wieku. Stworzono wtedy wiele maszyn, które w teorii miały sprawić, by człowiek był bardziej produktywny, a jednocześnie miał więcej czasu dla siebie. I faktycznie produkcje znacznie się zwiększyły, ale i ludzie zaczęli coraz więcej chcieć. Zaczęliśmy wpadać w spirale zarabiania i wydawania. Współcześnie obserwujemy podobną sytuację w związku z rozwojem mediów społecznościowych. Użyte właściwie mogą być niezwykle przydatne. Sam uwielbiam Tweetera i Facebooka. Problemem w tym, że nie potrafimy korzystać z nich z umiarem…
Dlatego stajemy się od nich uzależnieni.
Dokładnie. Można to porównać do epidemii otyłości. Nasz mózg ewoluował setki tysięcy lat, głównie w czasach, w których nie było pożywienia. Człowiek jadł możliwie jak najwięcej, gromadząc zapasy na trudniejsze czasy. Wiele osób robi tak i dziś, kiedy jedzenia jest już pod dostatkiem.
To samo dzieje się z mediami społecznościowymi. Mamy zaprogramowaną potrzebę komunikacji i zawierania więzi, bo jest to dobre dla naszego zdrowia. Historycznie możliwości takiego kontaktu były ograniczone tak jak dostępność jedzenia. Dlatego dziś używamy mediów społecznościowych non stop. Uważam, że to podobieństwo między jedzeniem a mediami społecznościowymi czy generalnie technologią jest bardzo ciekawe, a jednocześnie alarmujące. Z drugiej strony w wielu przypadkach widać, że potrafimy pokonać te atawistyczne, prymitywne zapędy. Rewolucja slow to także pewna dyscyplina, która uczy nas tego, kiedy i jak powinniśmy dozować technologię tak samo jak kalorie.
Kolejnym uzależnieniem naszych czasów jest pracoholizm. Czy sądzisz, że idea slow może się sprawdzić także w biznesie? Wydaje się, że te dwa słowa zupełnie do siebie nie pasują.
Świat biznesu powinien wręcz przyjąć slow jako metodologię zarządzania firmami, a zwłaszcza zasobami ludzkimi. Przyszłość przedsiębiorstw i współczesnej ekonomii będzie zbudowana na integracji ze społeczeństwem oraz kreatywności pracowników. Z badań neurobiologów wiemy natomiast, że kreatywność czy umiejętność zawierania więzi społecznych i towarzyskich wymaga kontroli nad własnym czasem.
Dlatego zamiast skrupulatnie sprawdzać, czy pracownik jest w biurze punktualnie o godzinie 9.00, warto poinformować go, co i do kiedy powinno być zrobione. On sam powinien decydować, jak zarządzać swoim czasem tak, żeby klient i pracodawca byli zadowoleni. Produktywność wzrasta wtedy, kiedy każdy sam kontroluje swój czas.
Mam wrażenie, że w związku z przepracowaniem coraz większą presję wywieramy także na naszych dzieciach. Czy tak duża liczba dodatkowych zajęć może wpłynąć negatywnie na ich kreatywność?
Dzisiejsze młode pokolenie jest najbardziej zapracowanym z dotychczasowych. Harmonogram dnia wielu dzieci jest zbyt mocno przeładowany. Nie dajemy im czasu i przestrzeni na odkrywanie świata w ich własnym tempie. Przeraża nas sama myśl, że dziecko mogłoby się nudzić. Jeżeli jednak pozwolimy dziecku na odrobinę tej nudy, użyje ono własnej wyobraźni do wymyślenia nowej gry czy stworzenia własnego, zupełnie innego świata. Takie zabawy uczą dziecko kreatywnego myślenia. Politycy wciąż powtarzają, że następne pokolenia muszą być coraz bardziej kreatywne, że musimy wychować ludzi, którzy stworzą następny Google.
My natomiast popychamy swoje dzieci w zupełnie innym kierunku. Są tak zajęte, że nie mają czasu dla swoich myśli, nie mają czasu na własne marzenia. Przekazujemy „wirus szybkości” następnemu pokoleniu, co już zaczyna niepokoić. Dzieci coraz częściej mają poważne problemy psychiczne, wiele z nich zażywa leki psychotropowe po to, żeby przeżyć w świecie ogromnych wymagań.To kolejny dowód naszego zbliżania się do granicy, o której wspomniałeś na początku naszej rozmowy.
Polska stara się nadrobić dystans do państw wysokorozwiniętych. Pracujemy tak dużo i tak szybko, jak to tylko możliwe…
Tak, to prawda. Obsesja prędkości rozwoju oraz mierzenia i porównywania się z innymi jest powodem większości naszych problemów. Pośpiech powoduje wzrost tempa pracy i życia, a to z kolei stawia nas przed wyborem między ilością a jakością.
Jak tego uniknąć?
Nie popełniajcie tych samych błędów, które dzisiaj Zachód stara się naprawiać. Spójrz na bałagan, w którym znalazła się strefa euro i Stany Zjednoczone. Spójrz na problemy Chin wynikające z ich nadmiernego wzrostu gospodarczego, na ogromną szkodę, którą wyrządzają środowisku, na rosnący podział społeczny. Wszystko to wynika z nadmiernej szybkości i złego nastawienia. Jeżeli mogę się odważyć, by dawać rady komuś z innego państwa, to z pewnością poprosiłbym, by uważnie obserwował, jak żyją ludzie
w innych krajach.
Wiele osób uważa, że życie slow zarezerwowane jest wyłącznie dla bogatych, że nie wszystkich stać na to, by zwolnić tempo życia. Czy zgadzasz się z tą teorią?
Oczywiście, że się nie zgadzam. Rozumiem jednak, dlaczego ludzie tak myślą. Slow z założenia kojarzony jest z czasem wolnym, a na ten mogą sobie pozwolić przeważnie ludzie bogaci. To kompletnie zły sposób myślenia o tym ruchu.
Ta idea nie polega na tym, by z zawrotną prędkością pracować przez większość roku tylko po to, żeby wyjechać na dwa tygodnie leniwych wakacji. To nie jest moja koncepcja slow. Dla mnie slow to stan umysłu, umiejętność korzystania z czasu w inny, lepszy i zdrowszy sposób. Wiem, że dla niektórych będzie to trudniejsze niż dla innych choćby ze względu na pracę czy styl życia.
Jaki jest więc twój sposób na życie w rytmie slow?
Czasu zawsze będzie nam brakować. Jednak wystarczy zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad swoją sytuacją. Gdzie jesteśmy, gdzie chcemy być, co możemy zrobić, żeby znaleźć właściwe sobie tempo. Nawet jeżeli nie będziemy mogli od razu nim żyć, możemy spróbować się do niego zbliżyć.
Kiedy ostatnio byłem w Polsce, ktoś opowiadał mi, że ludzie spędzają średnio cztery godziny, oglądając telewizje. Do tego może dojść też czas spędzony na Facebooku czy przeglądaniu internetu. Prawdopodobnie identyczna sytuacja występuje w całej Europie. Weźmy więc jedną z tych godzin i zacznijmy robić coś, co od dawna planowaliśmy, a na co zawsze nie starczało czasu. Może to być spacer, książka lub spotkanie z dawno niewidzianym znajomym.
Niestety, wielu z nas nigdy nawet nie spróbuje. Odpowiedź na pytanie: „kim jestem, jaki jest mój prawdziwy cel życia?” jest bardzo trudna. Jednak kiedy się na nią zdobędziemy, każdy, niezależnie od zasobności portfela, znajdzie sposób, by zacząć zmiany.
Czyli wystarczy ustalić, jak chcemy żyć?
Tak, ale to dopiero początek. Nasze życie nie od razu stanie się idealne. Rewolucja slow nie może być szybka. Pojawią się następne pytania. Jak powinno zmienić się moje podejście do jedzenia, jak mają wyglądać: moja praca, relacje z rodziną i znajomymi. Każdy będzie miał inne odpowiedzi, bo każdy ma własne tempo. Dlatego nie ma uniwersalnej recepty, nie ma magii, która nam w tym pomoże, ani przycisku zmieniającego nasze życie. Nikt nie zapewni nam idealnego życia slow. Nie istnieją łatwe rozwiązania na bardzo trudne problemy.
Jakie są największe zagrożenia i konsekwencje życia w pośpiechu?
Jeżeli będziemy trwać w funkcji przewijania życia do przodu, zapłacimy za to wysoką cenę. Odciśnie to piętno na naszym zdrowiu, diecie i na naszych związkach.
Zbyt duża szybkość jest zagrożeniem nawet dla gospodarki. W ostatnich latach rynki finansowe opierały się na szybkim wzroście, szybkim zysku i jeszcze szybszej konsumpcji.
Nikt nie miał czasu, żeby kwestionować ten model, przeanalizować te niezmiernie skomplikowane instrumenty finansowe, czy nawet zapytać o to, czy to wszystko ma sens. I spójrzmy, jak doprowadziło nas to na skraj ekonomicznej zapaści. Nawet ci, którzy twierdzili, że nie możemy zwolnić właśnie z powodów ekonomicznych, są teraz otwarci na ideę głoszącą, że spowolnienie może odgrywać ważną rolę w XXI wieku.
Jesteś uważany za światowego rzecznika ruchu Slow. To, czym się zajmujesz, może być nazwane slow marketingiem. Jak się czujesz w tej roli?
Termin slow marketing nie oddaje chyba wszystkiego, co robię. Moim celem jest rzucanie wyzwania status quo, napędzanie kulturalnej rewolucji, tworzenie świata, w którym ludzie żyją bardziej ludzkim tempem. Zawsze czuję się trochę niekomfortowo, będąc kojarzonym ze slow marketingiem, ponieważ to brzmi, jakbym chciał sprzedać jakiś produkt. To nie jest komercyjność, to zmiana kultury i społeczeństwa. Co nie znaczy, że slow marketing jest zły. Oczywiście, jak w przypadku wszystkich aspektów slow, także wokół slow marketingu toczy się debata. Wielu zastanawia się, czym tak właściwie jest.
Co slow marketing znaczy według ciebie?
Dla mnie może znaczyć jedną z dwóch rzeczy. Po pierwsze marketing produktów lub zachowań, które pomagają nam być bardziej slow. Po drugie stosowanie zasad slow w tradycyjnym marketingu. Istnieje duże niebezpieczeństwo, że firmy i marki użyją terminu „slow” tylko po ty, by sprzedać produkt lub usługę, które nie mają nic wspólnego z tą ideą. To jest nieuniknione. Wierzę jednak, że ludzie są wystarczająco inteligentni, by dostrzec nieuczciwe wykorzystanie kredo slow, że są świadomi tego, jak ta rewolucja się rozwija, skoro nawet produkty, które nie są slow, wykorzystują to pojęcie jako środek marketingowy.
Czy według ciebie wszelkie inicjatywy propagujące idee slow mają szanse zaistnienia w Polsce?
Tak, na przykład bardzo podoba mi się projekt waszego magazynu, zwłaszcza że Polska nie była krajem ze znacznym odzewem na ideę slow. Jak wszędzie, tak i u was są dwie grupy jej odbiorców. Osoby, które już wcześniej żyły zgodnie z tą ideą, oraz ci, którzy czuli taką potrzebę, ale nigdy nie zdobyli się na ten pierwszy krok. Dzięki waszemu magazynowi będzie można połączyć te dwie grupy i dać im wspólne medium.
Miałbyś dla nas jakieś rady, jak bardziej efektywnie szerzyć idee powolności?
Ważne, żeby sam magazyn był powodem, dla którego ludzie będą chcieli zwolnić. Moim zdaniem potrzebujecie miejsca, w którym czytelnicy będą mogli wyrażać swoje opinie, wymieniać się poglądami i pomysłami, a także wzajemnie się wspierać, dzięki temu stworzycie pewien rodzaj społeczności dążącej do wspólnego celu.