Sól ziemi
W filmach Wima Wendersa jedno jest pewne: nie wiadomo, czego można się po nich spodziewać. Niemiecki eksperymentator po raz kolejny zaskoczył kinowym dokumentem. „Sól ziemi” to filmowy słony karmel – obraz wyśmienity, niezwykle wytrawny i dojrzały.
Ocena {slow}: 9 na 10
Tekst: Adrian Skrzypczyński
Korekta i redakcja: Monika Szeszko-Zaborowska
Dokumentem „Pina” Wim Wenders postawił poprzeczkę na absolutnie najwyższym poziomie. Nazwę go poziomem wykwintnych włoskich trufli. Wcześniej jednak Wenders nakręcił „Spotkanie w Palermo”, nadając sobie tym samym etykietkę nieprzewidywalnego. Ten film z kolei przyrównam do przypalonej jajecznicy. Taka mieszanka buduje pewien dystans do twórczości niemieckiego reżysera.
Stworzenie filmowego portretu wybitnego fotografa i jego dorobku to zadanie niezwykle trudne. Widzowie oczekują od kinowych dokumentów czegoś więcej niż od produkcji telewizyjnych. Czegoś wielkiego i niedającego się zapomnieć. „Sól ziemi” rozwiewa wszelkie wątpliwości. To szczypta soli wydobywająca esencję życia na naszej planecie, zadając wiele niewygodnych pytań. Na długo pozostawia intensywny posmak przemyśleń. Tyle wystarczy, by film dokumentalny nazwać rewelacyjnym.
Portret Sebastiao Salgado autorstwa Wima Wendersa prezentuje pełną historię twórczości tego brazylijskiego fotografa – od pierwszego poważnego reportażu, po obecny duży projekt. Syn Sebastiao, Juliano Ribeiro Salgado wymieniony jest jako drugi reżyser. Dokument zyskał na tym intymność rodzinnego obrazu: dał możliwość spojrzenia na wielkiego artystę okiem syna, który pamięta ojca z fotografii, okładek kolorowych pism i wystaw, nie zaś z codziennych zabaw i spacerów. To perspektywa, która w moim odczuciu pozwala zrozumieć, jak ważna dla artysty jest rola rodzinnego „zaplecza” – osób, które wiecznie gdzieś czekają, dając tym samym wyobrażenie, jak trudne może być ich życie.
Film prowadzi nas przez karierę fotografa – odkrywanie talentu, osiąganie coraz to nowych sukcesów. To wszystko już widzieliśmy w wielu podobnych dokumentach. Wenders pokazał jednak coś nowego – udowodnił, że perfekcyjne, doskonale wykadrowane obrazy posiadające niebywałą moc przekazu, mogą stać się powodem zwątpienia. Ogromna niepewność, czy to świat jest taki okrutny, jak widzi go fotograf, czy zbiór doświadczeń autora zdjęć nie pozwala patrzeć na rzeczywistość w inny sposób. Każda minuta zachwyca obrazem, zadając pytania o sens i powód…
Zdjęcia, które mamy okazję oglądać są znane, widywane w wielu magazynach, książkach i portalach. Przerażające, wzruszające, w moim odczuciu niekiedy nawet na wyrost idealne, wobec których jednak nie da się przejść obojętnie. Film dopowiada szereg zdarzeń pozwalających fotografowi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Dobitnie udowadnia widzowi, że za tym konkretnym zdjęciem stoi człowiek, który sam to wszystko przeżył i nie jest to dla niego bez znaczenia. Wielokrotnie oglądając nieprzyjemne fotografie ludzkiego cierpienia, zatrzymujemy się nad nimi, zadajemy pytanie, po czym wracamy do codzienności. Autor zdjęć ma nieporównywalnie trudniejsze zadanie: musi żyć ze znacznie szerszym kontekstem niż tylko uchwycona na fotografii jedna setna sekundy.
„Sól ziemi” to niezwykle poruszający obraz, który serwuje widzom cały wachlarz doznań, pozostawiając wolny wybór odnośnie kierunku przemyśleń.
Przy okazji gorąco polecam wystawę „Brzmienie ciszy” autorstwa Alfredo Jaara. W internecie można znaleźć wiele informacji na jej temat – być może gdzieś jeszcze w Europie jest pokazywana.
Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć Sebastiao Salgado
„Sól ziemi”
tytuł oryginalny: „Le sel de la terre”
reżyseria: Wim Wenders, Juliano Ribeiro Salgado
gatunek: Dokumentalny
produkcja: Brazylia, Francja, Włochy
premiera na świecie: 20 maja 2015
premiera w Polsce: 23 października 2015