Muzyka
Ludzie bardziej zainteresowani i świadomi powinni się rozwijać. Powinni poszukiwać inspiracji muzycznych, odmiennych gatunków, najróżniejszych osobowości i osobliwości artystycznych. Powinni dążyć do kulturalnego miszmaszu w swojej audiotece. Jest szansa, by jednym swoim działaniem spełnili wszystkie wymienione powinności. Muszą tylko wiedzieć, czym jest BalconyTV Poznań.
Tekst: Krystian Lurka
Ilustracje: Tomasz Goluch
Zespół albo grupka artystów, z kraju lub z zagranicy. Duety i soliści. Wokaliści i instrumentaliści, niezależnie od gatunku muzycznego – wszyscy ci bardziej lub mniej popularni twórcy – wychodzą na balkon górujący nad Starym Rynkiem w Poznaniu. Prezenterzy przygotowują pytania. Organizatorzy trzymają kciuki. Operator biega z kamerą. Wszyscy z równą pasją zaczynają nagranie kilkuosobowego koncertu. Oto BalconyTV Poznań.
Z widokiem na muzykę
Balkon hotelu Hill Hostel znajduje się w północno-zachodnim rogu poznańskiego rynku. W dole prostopadle rozchodzą się uliczki Starego Miasta. Obok niego, na wzgórzu, stoi kościół, zaraz pod nim kawiarnia, trochę dalej klub. Ruch w tym miejscu jest spory, ale rzadko który przechodzień wie, że to właśnie tutaj muzycy z całego świata co jakiś czas prezentują swoje umiejętności. Grają, śpiewają, rozmawiają, wygłupiają się, czasami tańczą, a ich występy oglądają internauci od Las Vegas po Kamczatkę.
– Projekt działa już na sześciu kontynentach, w ponad 20 krajach i 40 miastach. Ich liczba wciąż rośnie, a przedsięwzięcie zachwyca nowych odbiorców
– mówi Marcin Grzeszczak, sprawca poznańskiej części całego tego zamieszania. Ale od początku.
– Rozpoczęliśmy współpracę z BalconyTV w marcu 2009 roku. Wtedy, podczas poszukiwań muzycznych inspiracji w internecie, natrafiłem na akustyczne nagranie polskiego duetu Twilite w BalconyTV Dublin. Klip, oprócz dobrej muzyki, zaintrygował mnie formułą. Idąc dalej tym tropem, zacząłem oglądać inne koncerty z irlandzkiego balkonu. Okazało się, że oprócz Dublina takie nietypowe sceny działają w Londynie i Hamburgu
– wspomina początki projektu w Polsce i w tej części Europy.
– Po długiej wymianie maili z centralą, spełnieniu wymagań formalnych, sprzętowych oraz znalezieniu odpowiedniego balkonu i grupki pasjonatów, oficjalnie rozpoczęliśmy akcję w październiku 2009 roku
– mówi.
Wielkopolska filia projektu była czwartą na świecie. Intrygująca formuła, o której wspomina Marcin Grzeszczak, to idea genialna w swojej prostocie. Każdy występujący twórca, nie używając prądu lub z minimalnym jego wykorzystaniem, wykonuje swój utwór wśród pulsującego własnym życiem miasta. Z klaksonami, sygnałami karetek lub stukotem młotów pneumatycznych i z wyjątkowym, bo niepowtarzalnym krajobrazem w tle.
Występ jest rejestrowany, a potem trafia na stronę internetową obok występów z pozostałych 40 miast. Obok siebie prezentują się dumnie Poznań, Los Angeles, Tokio, Buenos Aires, Kazań, Mexico City oraz kilkadziesiąt innych miejsc. Bez względu na szerokość geograficzną, narodowość czy język. Tutaj liczy się tylko muzyka i widok z balkonu. Nic jednak dziwnego, skoro hasło przewodnie projektu to: „Z widokiem na muzykę”.
Esencja muzyki
W Polsce od początku nad inicjatywą pracuje zaledwie kilka osób. Za darmo, angażując się całym sercem. Niejednokrotnie odkładając na bok inne, istotne dla nich sprawy.
– Moja przygoda z balkonami zaczęła się tuż po starcie projektu. Znalazłem informację o tym oryginalnym pomyśle w sieci i napisałem do Marcina mail z pytaniem, czy może kogoś nie szukają. Choć nie znaliśmy się wcześniej, to bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język, który stał się katalizatorem do dalszych działań
– mówi Piotrek Wiśniewski. Można się tylko domyślać, że to wspólny język miłości do muzyki, bowiem poświęcone przez niego godziny pracy trzeba już liczyć w setkach. Działań było, i nadal jest, co niemiara. Od 2009 roku mniej więcej co tydzień lub dwa na stronie internetowej BalconyTV Poznań pojawiają się materiały wideo z wykonaniami muzyków.
– Taka forma prezentacji sztuki jest bardzo atrakcyjna zarówno dla artystów, jak i odbiorców. Stwarza możliwość rearanżacji utworów, które poza klubem, bez profesjonalnego nagłośnienia, brzmią zupełnie inaczej
– mówi Marcin. To on i Piotrek są sercem i mózgiem projektu. Bez nich nie byłoby siły balkonowej telewizji i tych nagrań.
– Każde nagranie to nowa historia, nowi ludzie, nowa energia
– emocjonuje się Piotrek, dorzucając mimochodem, że to również mnóstwo przygotowań. I tych wirtualnych, i realnych. Zaczynając od pożyczania instrumentów i sprzętu nagrywającego, przez odbieranie telefonów i maili, próśb o zaprezentowanie próbki swojego talentu, na ustalaniu terminów dla artystów, kamerzystów, prezenterów i właścicieli balkonu skończywszy. Ale nie sposób nie zgodzić się z twórcami poznańskiego Balkonu. Czuje się tu energię i esencję muzyki, którą trudno zdefiniować.
Trudy pracy
Tutaj spontaniczność i zabawa miesza się z ciężką pracą. Język angielski z polskim. Indie rock z rapem, folk z alternatywą. Występują zarówno artyści z długą dyskografią w stopce, jak i ci, którzy w swoim repertuarze mają zaledwie kilka piosenek.
Tacy z festiwalowych programów i tacy może z jednym koncertem. Chyba tylko w balkonowej telewizji, oglądając playlistę materiałów wideo, można uwierzyć w pierwotną funkcję muzyki – bezinteresowną prezentację swojej twórczości, otwieranie się na innych i uwrażliwianie ich. Raz podczas słonecznej pogody, kiedy indziej w jesiennych ciemnościach, ale zawsze z pasją.
– Huragany? Śnieżyce? Deszcze? Nieważne!
– uśmiecha się Piotrek. Potwierdza to pomagający z potrzeby serca operator kamery.
– Pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy brałem udział w tym projekcie. Był luty 2012 roku. Ekstremalne warunki pogodowe, zacinający śnieg z deszczem, problemy zespołu z dotarciem na miejsce, posadzka balkonu pokryta warstwą lodu. Dodatkowo na nagranie trzech występów mieliśmy zaledwie kilka minut. Pół godziny później muzycy mieli kolejne zobowiązania – wspomina.
– Ograniczając ruch do minimum, na kilka minut skoncentrowaliśmy się jedynie na muzyce. Każdy wiedział, co ma robić. Jedna osoba trzymała kciuki, żeby lampy podłączone do prądu nie weszły w interakcję z pogodą, ktoś inny trzymał parasol nad moją głową. Efekt? Wszystkie wykonania udało się zarejestrować w pierwszej próbie, a komentujący internauci polubili wygenerowany przez rzekome efekty specjalne śnieg. W ten sposób nagranie stało się niczym film Spielberga
– opisuje Piotr Krzyształowski ze Slow Motion Studio.
Przeglądając kilka nagrań rzuca się w oczy i w uszy to, że artyści nagrywają tu przez cały rok, jak i to, że balkon jest częścią żywej tkanki miejskiej. Bywa, że ta tkanka pomaga i urozmaica występ, bywa też, że po prostu przeszkadza i wtedy trzeba kombinować. Marcin wspomina:
– W kamienicy na przeciwko rozpoczął się remont, a w tym czasie zaplanowaliśmy koncert skandynawskiego zespołu Immanu El. Robotnicy byli bardzo zapracowani. Borowanie, wiercenie, wyburzanie, cięcie i głośne krzyki kierownika budowy. Nie było żadnej możliwości, by poprawnie nagrać show z zespołem, którego instrumentarium opierało się na gitarach akustycznych i delikatnych, przyciszonych głosach. Na szczęście sytuację uratowały kochane dziewczyny z ekipy, które namówiły robotników do zrobienia sobie przerwy śniadaniowej na czas występu. Dodam tylko, że koleżanki były bardzo przekonujące, a cała sytuacja bardzo zabawna. Nam udało się zarejestrować jeden z najlepszych klipów w historii, a robotnicy zapomnieli o trudach pracy. W czasie kolejnych takich sytuacji sami już przerywali pracę i oczekiwali dalszych występów – kończy.
Najlepsza nagroda
Na Balkonie wszystko może się zdarzyć. Artyści to bardzo kreatywne osobowości. Jest swojsko i bez niepotrzebnego zadęcia. Czasami znajomi przychodzą podpatrzeć, jak pracuje oryginalna telewizja. Niekiedy dochodzi do komicznych scen.
– Pamiętam, jak Will Samson grał na śrubokręcie, albo jak zespół Heldorado wykorzystał do swej aranżacji znalezioną po drodze rynnę. Dzieje się naprawdę wiele, jakby to powiedzieć, ciekawego. Długo można by mówić
– śmieje się Piotrek. Wystarczy przejrzeć kilka sąsiadujących ze sobą nagrań na oficjalnym www BalconyTV Poznań, żeby mu uwierzyć.
Widnieje tam link do nagrania, w którym opatulony w zimową kurtkę i ciepłą czapkę Frank Turner prezentuje nastrojową muzykę. Zaraz pod nim jest odnośnik do występu z ubraną w letnią sukienkę wokalistką zespołu Chłopcy kontra Basia. Trochę niżej sympatyk muzyki może kliknąć w wideo żywiołowej grupy Pomau z pląsami jednego z członków w kultowych klapkach Kubota. Albo przenieść się na minikoncert dwóch chłopaków z Happysad w nietypowej aranżacji piosenki z ukulele w roli głównej. Inni mogą z kolei obejrzeć jesienne „wykony” Dead Snow Monster lub Lis Alex. Pozostałych może zainteresować połączenie rapu dowcipnego Papa Musty z brzmieniem gitary. Do wyboru, do koloru.
BalconyTV to ludzie, ich temperamenty i talenty.
– Dzięki temu projektowi poznaliśmy wiele wspaniałych i życzliwych osób, które nam pomagają i z nami współpracują. Ja sam nawiązałem wiele przyjaźni i to chyba jest najlepsza nagroda za włożony trud
– podsumowuje Piotrek.
– Jestem pewien, że muzycy też mają pozytywne wspomnienia ze swojego koncertowania u nas
– mówi. Ma rację.
Zadowolenie i satysfakcja
– Występ na balkonie wspominam bardzo dobrze. Fajni ludzie, fajna miejscówka, chętnie pojawię się tam z nowym materiałem
– mówi Paweł Hobrowy, muzyk o pseudonimie Papa Musta. Nie inaczej sądzi Łukasz Cegliński, członek Happysad:
– O projekcie dowiedziałem się przypadkiem, natykając się na Youtubie na filmik Biffy Clyro wykonujących Mountains na balkonie w Hamburgu. Wszedłem w profil projektu i okazało się, że świetnych artystów i balkonowych „wykonów” jest wiele. Pomysł trafiony w dziesiątkę, bo nic tak nie obnaża utworu, jak jego akustyczna wersja. No i tak jak w przypadku Biffów, można natknąć się na kapitalny występ jakiegoś ulubionego wykonawcy. Z naszego pobytu na poznańskim balkonie pamiętam kumpelską atmosferę, towarzystwo ludzi znających się na muzyce, żyjących nią i robiących coś zupełnie od serca
– wspomina.
Basia Derlak z zespołu Chłopcy kontra Basia dodaje:
– Balkon uważam za idealną przestrzeń do grania. Można się poczuć tak, jak The Beatles podczas swojego ostatniego koncertu na dachu, nie obawiając się ani wypadku, ani groźnych brytyjskich służb mundurowych – żartuje. – Poza tym uwielbiam tę świadomość, że w wielu miejscach na kuli ziemskiej tyle zespołów wychodzi na balkony. Dzięki temu mam przyjemne poczucie balkonowej wspólnoty, mimo że jedni muszą nagrywać w zimowych kurtkach, a inni mają za sobą panoramę Lizbony
– mówi.
Opinie w równie pozytywnym tonie wyraża także ekipa Pomau.
– BalconyTV to bardzo słuszna inicjatywa i przede wszystkim oryginalny pomysł na prezentowanie muzyki. W imieniu całego naszego zespołu mogę powiedzieć, że było to miłe doświadczenie, super przygoda i promocja
– ocenia Tomasz Bernacki.
Poza usatysfakcjonowanymi wykonawcami zadowoleni są słuchacze i organizatorzy. A jednych, drugich i trzecich łączy jedno – miłość do muzyki. I to w tym wszystkim jest tak naprawdę najważniejsze.
Muzyka