Zaloguj się do życia

Zaloguj się do życia

Żyjemy w ciekawych czasach!
Czasach kryzysu więzi społecznych i wzajemnego zaufania, który to kryzys dla wielu jest niewidoczny lub obojętny. Dobrobyt i cyberprzestrzeń do spółki oferują złudne poczucie bezpieczeństwa, do którego nie są w stanie się zbliżyć. Niemniej kuszą wygodą, wolnością od przymusu i odpowiedzialności. Masz pieniądze? Pozornie możesz mieć wszystko. Masz internet? Jednym kliknięciem odłączasz się od przestrzeni, w której funkcjonujesz i od ludzi w niej obecnych. Pora to zmienić. Zaloguj się do prawdziwego życia!

Tekst: Roger Weichert (LokalnyRolnik.pl)
Korekta i redakcja: Monika Szeszko-Zaborowska

Literatura niezmiennie inspiruje mnie do podejmowania tematów niepopularnych, trudnych, drażniących myśli i poczucie samozadowolenia. Tym razem takim „zapalnikiem” był Tony Judt, nieżyjący już znakomity brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Nowojorskim, autor wielu wspaniałych dzieł, w tym Źle ma się kraj [1]. W wielkim skrócie odnosi się w nim do stanu nieprzebranego chaosu, w którym się znaleźliśmy i uparcie trwamy; pokazuje, na czym on polega, a także przedstawia propozycję, jak z tego impasu wyjść. I w tym cały problem. Bo jak tu wyjść z czegoś, czego się nie dostrzega, nie nazywa, nie dotyka, co dla wielu jest po prostu nieznośną lekkością bytu. Czy jesteśmy skazani na klęskę? Używając słów Tony´ego Judta, mogę chyba wlać nieco nadziei w nasze rozedrgane serca.

Nasz problem nie polega na tym, że nie wiemy, co robić, ale jak o tym mówić [2].

Zdanie niby banalne w swej prostocie, ale jaką skrywa w sobie prawdę. Regularnie zatracamy umiejętność precyzyjnego porozumiewania się, chętniej komunikujemy się ze sobą poprzez monitory komputerów lub urządzeń mobilnych. Chowamy się w konwergencyjny świat multimediów, który gwarantuje nam przebywanie wszędzie, ze wszystkimi i o każdej porze. Nasza koncentracja rozmywa się, a zmysły targane są potrzebą multidoznawania, odrealnionej autokreacji i ekspozycji. Przebijamy się przez media społecznościowe i obserwujemy teatr życia znajomych i nieznajomych. Oglądamy wykreowaną iluzję i wierzymy jej, a to niejednego już człowieka uczyniło nieszczęśliwym. I nie ma w tym nic dziwnego, wszak realne życie kompletnie odbiega od tego, co oferują wyrwane z kontekstu codzienności zdjęcia, filmiki czy choćby zwykłe wpisy.

Podobnie wierzymy we wzniosłość pieniądza i posiadania. Czy słusznie? Czy ta paranoiczna wiara w stan konta naprawdę czyni nas bezpiecznymi?

W naszym obecnym sposobie życia jest coś głęboko błędnego. Przez trzydzieści lat z dążenia do dobrobytu uczyniliśmy cnotę, a dziś nasze kolektywne poczucie celu sprowadza się już właściwie tylko do niego. Wiemy, ile rzeczy kosztują, ale nie mamy pojęcia, ile są warte  [3].

Tak jak rozpuszczamy nasze życie w cyberprzestrzeni, tak też bezwzględnym wyznacznikiem wartości stała się grubość portfela. W obu przypadkach przekroczyliśmy granicę zaufania do siebie. Błędnie założyliśmy, że możemy być w równym stopniu wszędzie i ze wszystkimi, odczuwając jednocześnie prawdziwą głębię emocji, jak również błędnie oceniliśmy, iż wyzwolenie od niedostatku zagwarantuje nam szczęście, pozycję, szacunek i dobre samopoczucie. Co otrzymaliśmy w zamian? Pokusę nieskończonego przekraczania kolejnych granic, nieustannego przyspieszania i wzrastania, nienasyconego konsumowania, wydumaną roszczeniowość, a koniec końców całą gamę katastrof, które spustoszyły nasze wnętrza, zdrowie i życiorysy, o czym zresztą pisałem w poprzednim artykule W pułapce czasu.

Zdradzone zaufanie

Nie sądzę, aby to stwierdzenie było zbyt surowe. Pochopnie zanurzyliśmy się w możliwościach, jakie oferuje nam współczesność. Wiemy, jak je wykorzystywać, ale nie potrafimy znaleźć w tym umiaru. Zaufaliśmy tej drodze, która odciąga nas od życia tu i teraz, z ludźmi, nie przez szklany ekran. Zaprzedaliśmy w ten sposób zaufanie własne, jak i zaufanie ludzi, z którymi łączą nas, łączyły albo, awansem, mogłyby łączyć określone więzi.

To, co szczególnie istotne, to przyjęcie do wiadomości, że życie w społeczeństwie jest zbiorowym przedsięwzięciem, co z kolei wymaga zaufania, aby można było w ogóle marzyć o sukcesie w tej materii.

Czy chodzi o dziecięce zabawy, czy złożone instytucje społeczne, ludzie nie mogą pracować razem, jeśli nie porzucą wzajemnej nieufności. Jedna osoba trzyma linę, druga skacze. Jedna osoba podtrzymuje drabinę, druga się wspina. Dlaczego? Po części dlatego, że liczymy na wzajemność, ale częściowo wynika to też z najwyraźniej wrodzonej skłonności do pracy na rzecz wspólnego dobra [4].

Czy obecny stan rzeczy oznacza, że przestaliśmy liczyć na wzajemność? A może wspólne dobro nas już w ogóle nie interesuje? Nie sądzę. Dziki pęd do wykorzystywania bez umiaru różnorodnych możliwości technologicznych, finansowych, a przez to również życiowych, że tak tę kategorię ogólnie potraktuję, spowodował zagubienie, chaos, utratę łączności z wewnętrznym kompasem. Dążenie do dobrobytu i zatopienie w cyberprzestrzeni można uczynić analogicznym do pustynnej wędrówki z fatamorganą na horyzoncie. Obie sytuacje związane są obietnicą czegoś lepszego, czegoś, co pozwoli urzeczywistnić przedmioty naszego pożądania.

Mam jednak przekonanie, że żądanie niemożliwego i brak rezultatów w tych dążeniach, doprowadzi do ważnej refleksji. Stale jeszcze mamy szansę ufać sobie, posiadamy do tego narzędzia, ale musimy przestać kalkulować i bać się tego, co nas czeka po powrocie do realnych więzi, za którymi stoją m.in. zaangażowanie, troska i odpowiedzialność.

We wszystkim są szczeliny, przez które przedostaje się światło

Choć częściej mijamy się w naszych niedostatkach niż spotykamy się w naszych zaletach, to jest dla nas nadzieja. Co prawda znajdujemy się w poważnym kryzysie, ale jednocześnie jest to wyborny moment w minorowej koniunkturze, aby ją przełamać. Przede wszystkim dlatego, że pojawiają się pytania, choćby za sprawą dzisiejszego artykułu. Pytania dotyczące nas, naszych potrzeb, pragnień i zasobów człowieczeństwa – to są te szczeliny, przez które przenika światło do naszego życia, nimi podąża sugestia i pochwała konsekwencji.

Tutaj z pewną pomocą przychodzi mi Herta Müller i jej barwna refleksja:

Tajemnicą jest raczej to, dlaczego miłość ma najpierw pazury jak kot, a z czasem znika jak pożarta mysz [5].

To samo dzieje się z zaufaniem, kiedy nie ma konsekwencji i zaangażowania w budowaniu relacji międzyludzkich. Ale do rzeczy, co więc robić?

Recepta wydaje się prosta: wyjść do ludzi, przebywać z nimi, słuchać ich i poznawać. Czas najwyższy opuścić oblężone twierdze domowego zacisza, pilnie strzeżone osiedlowe enklawy, poznać anonimowych dla nas dotąd sąsiadów, a przede wszystkim spędzać więcej czasu z najbliższymi. Angażujmy się w życie środowiska, w którym żyjemy, podejmijmy ryzyko, nawet jeśli mielibyśmy ponieść porażkę. Wszak to właśnie niepowodzenia w znacznej mierze budują późniejszy sukces, a niezłomność, otwartość i konsekwencja tylko nam w tym pomagają.

Być może jeszcze niektórzy z Was mają wątpliwości i zadają sobie pytanie, dlaczego to takie ważne? Bo teraz, kiedy zrozumieliście, że ślepy pośpiech niczemu nie służy, nie pozwala zgłębiać życia, potrzebny jest kolejny krok w postaci oddolnej odbudowy struktur zaufania. Ten cel z kolei można osiągnąć poprzez tworzenie rodzinnych oraz sąsiedzkich więzi i kreowanie lokalnych inicjatyw, a dalej integrowanie się za ich sprawą. Tylko w ten sposób można zbudować stabilną i silną relację między ludźmi, która przy odpowiedniej trosce i uważności gotowa jest przetrwać najcięższe próby.


Przypisy:
[1] T. Judt, Źle ma się kraj, tłum. P. Lipszyc, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.
[2] Tamże, s. 19.
[3] Tamże, s. 15.
[4] Tamże, s. 67.
[5] H. Müller, Dziś wolałabym siebie nie spotkać, tłum. K. Leszczyńska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2004, s. 80.

Zaloguj się do życia

Dziękujemy patronom za wsparcie!

Tekst powstał przy współpracy z zespołem firmy Farmer Direct prowadzącej portal LokalnyRolnik.pl. Dziękujemy ekspertom za wsparcie merytoryczne oraz pomoc przy sfinansowaniu tego artykułu.

LokalnyRolnik.pl to platforma zakupowa łącząca interaktywne targowisko z portalem społecznościowym, za pośrednictwem której klienci zamawiają tradycyjne, ekologiczne i lokalne wyroby bezpośrednio od rolników i drobnych wytwórców. Firma wypełnia misję o charakterze społecznym poprzez przywracanie realnych więzi międzyludzkich na poziomie sąsiedzkim i mikrospołeczności.
Reklama B1

Zmieniaj świat wspólnie z nami

Dobre dziennikarstwo, wartościowe treści, rzetelne i sprawdzone informacje.
Tworzymy przestrzeń ludzi świadomych.

Wszystkie artykuły dostępne są bezpłatnie.
Abyśmy mogli rozwijać tą stronę, potrzebujemy Twojego wsparcia.