Mężczyzna – XX / XY
Jakie emocje wzbudza widok mężczyzny o uwydatnionych żeńskich cechach? Dyskomfort, a może raczej lekki dreszczyk podniecenia? Czy męskość w owianym kobiecością wydaniu kojarzy się jednoznacznie z homoseksualizmem, a może tylko ze zniewieściałością i słabością? Kim jest dzisiaj, kim ma prawo być współczesny mężczyzna, żeby nadal móc być tak nazywanym? A może raczej, kim chcemy, żeby był?
Tekst: Agata Królikowska
Zdjęcia: Wojtek Olszanka
Z pozoru sprawa jest prosta. Płeć człowieka znana jest od chwili poczęcia. W zależności od tego czy podczas zapłodnienia połączyły się ze sobą chromosomy XX, czy też XY wiadomo, że będziesz albo kobietą, albo mężczyzną. Nawet jeżeli przez pierwsze tygodnie rozwoju płodu zewnętrznie nic nie odróżnia chłopca od dziewczynki, w trzecim miesiącu ciąży hormony płciowe wysyłają intensywne sygnały cielesnej fabryce, dające jasny komunikat: ona vs. on. Nadeszła pora na „produkcję” łechtaczki i waginy z jednej strony, penisa z drugiej. Oczywiście zdarzają się genetyczne anomalie i wyjątki, które powodują, że w ciele mężczyzny zostaje uwięziona kobieta lub odwrotnie, ale zasadniczo sprawa wydaje się prosta. Jesteś kobietą ALBO mężczyzną. Biologicznie wątpliwości dotyczące tożsamości płciowej wydają się bezzasadne, niezależnie od tego czy mówimy o epoce kamienia łupanego, czy o XXI wieku. Co innego z wątpliwościami kulturalnymi.
Ciasne ramy płci
Kulturowy podział na kobiety i mężczyzn wydaje się ewidentny. Nadal pokutuje mit, że dziewczynki są gorsze od chłopców w naukach ścisłych, a poza tym mają słabą orientację w terenie. Powinny być grzeczne i schludnie ubrane, natomiast ich przeznaczeniem jest poznanie silnego mężczyzny oraz urodzenie kilku rumianych dzieciątek, których dobre wychowanie jest celem życia każdej „rozsądnej” kobiety. Chłopcy za to powinni chodzić na wojenkę, płodzić synów, posadzić drzewko i wybudować mały, biały domek. Nóż się w kieszeni otwiera. Tymczasem, coraz częściej nie da się dopasować tych wyobrażeń do prawdziwego życia.
Ograniczenie mężczyzn i kobiet do ich biologicznej płci i przypisanej jej funkcji, która została wymyślona w epoce patriarchatu, jawi się obecnie jako więzienie. Najgorsza jest świadomość, że temat porusza się na forum publicznym prawie wyłącznie w dużych miastach. Wystarczy wyjechać 50 kilometrów za chroniącą anonimowość aglomerację, a już widać jak każde odstępstwo od odgórnie ustalonych reguł robi z człowieka pariasa i dziwaka. Bycie innym stanowi tabu. Jesteś mężczyzną, a masz ochotę założyć pastelowy sweter, dlatego że lubisz stonowane kolory? Zastanów się dobrze. Mogą cię za to wykląć i wyrzucić z lokalnej społeczności. Skazać na banicję.
Ostracyzm związany ze sztywnymi oczekiwaniami dotyczącymi płci jest bolesny, a presja społeczna skuteczna i nie znosząca sprzeciwu. Dziewczynka ma być różowa i mieć długie włosy, a chłopiec niebieski, z równo przystrzyżoną czupryną: koniec dyskusji!
Okno na świat
Szersze spojrzenie na kwestie płci ma zasadnicze znaczenie. Pozwala zrozumieć, jak bardzo wyobrażenie o niej jest związane nie tylko z posiadanymi przez danego osobnika narządami płciowymi, ale również ze zwyczajami społeczności, w której się wychował. Antropolodzy doskonale wiedzą, że cechy oraz zachowania postrzegane przez zachodnią kulturę jako męskie lub żeńskie stanowią w rzeczywistości wielką zmienną, w zależności od położenia geograficznego i zwyczajów obowiązujących w danej kulturze.
Co więcej, myśl ta nie jest wcale nowa. W wydanej w 1935 roku książce zatytułowanej Płeć i charakter w trzech społecznościach pierwotnych prekursorka antropologii kulturowej Margaret Mead zbadała trzy plemiona. Okazało się, że – według naszych standardów – w pierwszej wspólnocie przedstawiciele obu płci zachowują się jak kobiety, w drugiej za to jak mężczyźni, natomiast w trzeciej zachowania są odwrócone, co oznacza kobiecych mężczyzn i męskie kobiety. Tym samym badaczka stworzyła podwaliny pod rewolucyjną na tamte czasy ideę, że płeć jest w znacznej mierze kulturowa, a nie wyłącznie oparta na biologii.
Czas na gender
Wraz drugą falą feminizmu, w latach 70. XX wieku zaczęto się wnikliwiej przyglądać społecznym różnicom między kobietami a mężczyznami. Rewolucja seksualna, tudzież stopniowe wychodzenie kobiet z roli kury domowej i ich coraz większa wolność nie tylko na rynku matrymonialnym, ale również w świecie pracy, stworzyły podatny ferment dla wszelkiego rodzaju refleksji o tożsamości płci.
Kij w mrowisko wsadziła jednak dopiero amerykańska profesor literatury porównawczej i feministka z Berkeley, Judith Butler. W wydanej w 1990 roku książce Gender Trouble w radykalny sposób oddzieliła płeć biologiczną (ang. sex) od płci kulturowej (ang. gender).
Postawiła również tezę, że płeć jest konstruktem, który sami tworzymy, albo któremu się podporządkowujemy ze względu na dyktat społeczny. Oznacza to, że JEDYNA i SŁUSZNA płeć nie istnieje, lecz jest wytworem rozmaitych dyktatów.
W naszej kulturze traktujemy wolność jako dobro nadrzędne. Domagamy się wolnego wyboru w określeniu tego, kim jesteśmy, bez sztywnych podziałów uwarunkowanych przez naturę czy kulturę. Otwiera to pole do nieograniczonych poszukiwań i decyzji: jak chcę wyglądać i jak się ubierać, z kim chcę się kochać, związać, wychowywać dzieci. Z jednej strony swoboda ta jest wspaniała, z drugiej bardzo niewygodna. Ogrom możliwości najczęściej działa przytłaczająco. Zmusza do myślenia. Trzeba odpowiedzieć sobie na wiele kłopotliwych pytań. Kim jestem? Kim chcę być? Dlaczego różnię się od sąsiada? Co mam zrobić, by być dumnym ze swojego wyboru, a nie czuć się napiętnowanym tylko dlatego, że robię coś inaczej, niż większość?
Wolność potrafi też prowadzić do skrajności. Niedawno przez polskie media przetoczyła się fala artykułów o anglosaskich parach, które wychowują swoje dzieci bez określania ich płci. Młode otrzymuje neutralne imię i do czasu dokonania samodzielnej decyzji nie wie czy jest chłopcem, czy też dziewczynką. Niedookreślenie ma pozwolić potomstwu wybrać swoją płeć, bez ograniczeń stworzonych przez presję społeczną czy kulturową. Tego rodzaju eksperyment wydaje się odosobniony i skrajny. Dzięki refleksji nad płcią i rodzajem stał się jednak możliwy. Jest znakiem naszych czasów. Podobnie jak zagubienie oraz skrzętnie maskowana tęsknota za klasycznym dookreśleniem.
Męski mężczyzna, kobieca kobieta
Być może wszyscy się trochę pogubiliśmy we współczesności. Jako kobieta promuję wiele z feministycznych idei i wierzę w słuszność wolnego wyboru tożsamości płciowej. Sądzę jednak, że pora przyznać się, nie negując oczywiście zdobyczy wynikających z kobiecej wolności, że bardzo potrzebujemy określonych zasad. Mężczyzna ma być mężczyzną, a kobieta kobietą.
Nie oznacza to konieczności ubierania dziewczynek w różowe koronki, a chłopców w niebieskie spodenki: raczej zdrowe podejście do ról każdej płci. Warto sobie przypomnieć, że nie wszystko może regulować kultura a tym bardziej nie zawsze dobrze rozumiana polityczna poprawność. Dobrze jest, kiedy wolność ma swoje granice: w przeciwnym razie przeistacza się w chaos i rodzi zagubienie.
Kiedy mój syn był mały kupiłam mu lalkę, żeby mógł się nią bawić. Zależało mi na tym, żeby miał chociaż jedną. Nie wykazał nią specjalnego zainteresowania. Podobnie pogardził moimi pacyfistycznymi zapędami, kiedy odmówiłam kupienia mu jakiejkolwiek zabawki przypominającej broń. Pewnego dnia w parku wziął po prostu do ręki patyk i zaczął nim strzelać.
A ja mu na to pozwoliłam, uświadomiwszy sobie, że moje starania nie zlikwidują atawizmów i biologicznych uwarunkowań.
Nie zmieniłam zdania i tak jak nie życzę sobie, żeby ktokolwiek relegował mnie wyłącznie do garów, rodzenia i wychowywania dzieci, nie chcę również, żeby mężczyźni byli wyłącznie skazani na wojenkę, budowanie domów, płodzenie synów i sadzenie drzew.
Zdałam sobie natomiast sprawę, że lubię patrzeć na mięśnie mojego partnera tańczące pod skórą kiedy rąbie drewno do kominka. Podoba mi się, że jest wystarczająco silny, żeby przynieść to drewno z lasu. Czy potrafiłabym zrobić to sama? Oczywiście. Ale po co? Zajęłoby mi to pięć razy więcej czasu. Zmachałabym się i znacznie bardziej wyczerpała swoje siły. Wolę przez ten czas ugotować coś, co wspólnie zjemy. Sprawia mi to przyjemność, podobnie jak urządzanie domu i inne czynności polegające na klasycznym, babskim wiciu gniazda. Czy w męskim mężczyźnie i kobiecej kobiecie jest coś złego? Nie, przynajmniej tak długo, jak nikt nikogo do tej roli nie zmusza.
Współcześnie dysponujemy wolnością, jakiej nasi przodkowie mogą nam tylko pozazdrościć. Za ogromną zdobycz naszych czasów uważam fakt, że po tym jak ON porąbie drewno a ONA ugotuje obiad, OBOJE założą spodnie i pójdą łazić po skałkach, pływać kajakiem, studiować medycynę.
Męska decyzja
Tożsamość płciowa nabrała płynności. Tym samym życie się nieco pokomplikowało, ponieważ zostaliśmy pozbawieni wyraźnych i jednoznacznych wzorców. Nie ma jednego, właściwego modelu mężczyzny ani jednego, idealnego typu kobiety. Hasło wybór należy do ciebie brzmi być może dobrze w reklamach. Kiedy jednak tyczy się naszego życia, otwiera przed nami przytłaczający ogrom możliwości. Przy czym każda kultura wyznacza pewne granice, a ich przekroczenie uznaje za transgresję.
Na koniec chciałabym jednak zachęcić do przyjęcia szerszej, historycznej perspektywy. Dla upudrowanych i noszących peruki dworzan Ludwika XVI dzisiejszy mężczyzna byłby prawdopodobnie jaskiniowcem. Prehistoryczny łowca zobaczyłby w nim natomiast zniewieściałą istotę. Jeżeli się przyjrzeć historii płci na przestrzeni wieków, tej biologicznej i tej kulturowej, widać bezustanne zmiany, modyfikacje, adaptacje. Dzisiaj na ulicy raczej nie uświadczysz mężczyzny w rajtuzach. Nie zobaczysz go też ubranego w skórę upolowanego zwierza.
Z drugiej strony, jeżeli będzie tego bardzo chciał, może założyć jedno i drugie. Jego ubiór i zachowanie zostaną potraktowane jako pogwałcenie niepisanych reguł społecznych, ale zawsze znajdzie sobie miejsce, w którym zostaną one zaakceptowane. I to tolerowanie różnorodności (choć niekoniecznie ich bezwarunkowa akceptacja) jest jedną z charakterystyk naszych czasów.
Płynność wizerunku, zarówno żeńskiego, jak i męskiego, ujęta w pewne akceptowalne ramy, wydaje się być większa, niż kiedykolwiek. Chcesz być macho? Proszę bardzo. Metroseksualny? Dlaczego nie. Mieć czerwone Ferrari i podrywać blondynki albo być urokliwym, ciepłym misiem, z bobasem i szczeniakiem? Raz jeszcze: nikt ci tego nie zabroni. To samo dotyczy pań. Zamierzasz być kurą domową w rozdeptanych papuciach, herod babą, kobietą–wampem czy feministką, walczącą o swoje prawa? Bądź tym, kim zechcesz. Natomiast nikt już wam nie poda jednej słusznej recepty na to, jak macie być takimi dokładnie osobami. I właśnie dlatego kobiecość i męskość stały się nie lada wyzwaniem. Zastanówcie się więc, panie i panowie, zastanówcie się dobrze: Quo vadis?
Sesja
WO | MAN
Zdjęcia: Wojtek Olszanka
Stylizacja: Rita Zimmerman
Makijaż, fryzury, charakteryzacja: Monika Mikulska
Projektant: Ania Cichosz
Model: Andrzej Basiński, Mateusz Rogenbuk, Paweł Kałużyński, Tomasz Ukleja
Mężczyzna – XX / XY