Herta Müller – literacki jednorożec
Literatura chroniła ją od definitywnego szaleństwa. Była jedną z tych osób, którą reżim Nicolae Ceaușescu postrzegał jako zagrożenie, element społecznie niepożądany, który należy unicestwić. Nie uległa naciskom ze strony władz i cenzury. Stworzyła niezwykłą przestrzeń dla języka, w której odreagowywała, rozliczała się ze swoim pochodzeniem, jak i nikczemnościami dyktatury.
Tekst: Roger Weichert
Okładka: Agnieszka Pasierska
Sierpień 2006 roku, dzień nieznany. Księgarnia Arsenał w samym sercu Starego Rynku w Poznaniu. To był właśnie jeden z tych dni, w których wolałbym siebie nie spotkać. Właściwie to był w ogóle czas, kiedy nie chciałem mieć ze sobą zbyt wiele wspólnego. To co trzymało mnie przy życiu, to literatura. Stąd też co najmniej raz w tygodniu odwiedzałem księgarnie. Częściej, żeby popatrzeć, poszperać, ponapawać się zapachem papieru i świeżego druku, aniżeli po to, by coś kupić.
Z reguły zwracam uwagę najpierw na tytuł, następnie zawartość, a dopiero później na sposób wydania. Tym razem było inaczej. Mój wzrok zatrzymał się na twardej zielonej oprawie książki, która przedstawiała nagą kobietę z głową ptaka na tle pokoju z obskurną szafą oraz ścianą upstrzoną niezidentyfikowanymi zdjęciami i portretami. Bardzo długo nie mogłem otrząsnąć się z wizualnego wrażenia, jakie wywarła na mnie okładka autorstwa Agnieszki Pasierskiej, które zostało spotęgowane intrygującym tytułem Dziś wolałabym siebie nie spotkać. Zacząłem przeglądać treść książki i nawet teraz, po 10 latach, czuję ten dreszcz, który wówczas mnie przeszywał.
Właśnie wtedy dowiedziałem się o istnieniu kogoś takiego jak Herta Müller. Zdjął mnie strach, że więcej tej książki nie zobaczę, że nie będę miał okazji jej nigdy przeczytać. W portfelu trzeszczało ostatnie 50 zł, jakie miałem. Trudno, stwierdziłem. Najem się słowami.
Zostałam wezwana. Czwartek, punkt dziesiąta.
Te dwa zdania rozpoczęły moją przygodę z Hertą Müller. Podróż do świata fascynującego, choć dla wielu czytelników kompletnie księżycowego. Dlaczego? Bo autorka pisze przede wszystkim o życiu w państwie totalitarnym z jego machiną terroru, prześladowań, unicestwienia i przemocy. O karnawale biedy, przesłuchań, podsłuchów i opresyjności paranoicznej władzy.
Spłodził mnie po II wojnie światowej esesman, który wrócił do domu.
Czytając książki Herty Müller, wyraźnie czuć nie tylko ciężar systemu, ale również domu, z którego pochodzi. Urodziła się i dorastała w niemieckiej wiosce w rumuńskim Banacie.
Pisarka tak wspomina dom rodzinny: Ojciec opowiadał o wojnie jak o największej przygodzie swojego życia. Kiedy był pijany, śpiewał nazistowskie pieśni. Pamiętam jego błyszczące buty. Zawsze, zanim wyszedł z domu, pluł na nie i rozcierał ślinę szmatką.
Reminiscencje drugiej wojny światowej – ojciec Herty Müller był żołnierzem Waffen-SS, rękoczyn miał już we krwi.
O matce: Ona płakała przez męża pijaka. Ja płakałam, bo chciałam mieć mamę. Byłam dla niej czymś drugorzędnym.
Przez całe dzieciństwo posługiwała się językiem niemieckim. Rumuński poznała dopiero w szkole. Być może dlatego wszystkie swoje książki napisała po niemiecku. Lepiej czuła język, co nie jest jednoznaczne z poczuciem niemieckiej tożsamości. Herta Müller jest gdzieś pomiędzy, jak niezwykły, przedstawiany przez nią świat.
Pornografia dyktatury
Securitate bardzo starało się, aby być wszędzie, widzieć wszystko, słyszeć też. Czego służba bezpieczeństwa nie wiedziała, to zmyśliła. Jeśli fakty się nie zgadzały, tym gorzej dla faktów i ich uczestników. Regularne wizyty, zapluskwione mieszkania, podsłuchy, kontrola korespondencji, nękanie i zastraszanie, to tylko skromna zapowiedź tego, do czego aparat państwowy był zdolny się posunąć, by wyegzekwować posłuszeństwo.
Znam meble z nogami jako celowo pozostawione znaki Securitate. Przychodziłam do domu, a krzesło przeszło podczas mojej nieobecności z pokoju do kuchni. Obraz spadł ze ściany na łóżko na ukos przez cały pokój.
Podglądactwo władzy nie brało się z czystej ciekawości, lecz z paranoicznej potrzeby kontroli obywateli, która realizowała się poprzez obserwowanie najdrobniejszego skrawka ich prywatnych poczynań. System chciał regulować wszystko, łącznie z antykoncepcją, zmuszając kobiety do urodzenia pięciorga dzieci, zanim pozwalano usunąć im kolejną ciążę. Inną przyczyną aktu łaski w tym zakresie było przekroczenie przez nie 45. roku życia.
Herta Müller pisząc o doświadczeniach z dyktaturą Ceaușescu i dając świadectwo okrucieństwa reżimu, nazywa dramat rumuńskiego społeczeństwa i nadaje mu wiarygodny obraz. Jej literatura to nie tylko akt oskarżenia wobec komunistycznego tyrana, to również próba uwolnienia się od stygmatyzujących wspomnień i doświadczeń lub dość rozpaczliwy wysiłek, który ma na celu przynajmniej pozwolić autorce jakoś z tym żyć.
Kiedy milczymy (…) – stajemy się nieprzyjemni.
Kiedy mówimy – śmieszni.
Wymykający się język
Sposób pisania Herty Müller uchodzi jakiejkolwiek skali standardowego pisania. Wszystko w jej literaturze żyje, słowa przepełnione są zmysłami. Człowiek w przedstawionym świecie jest samotną oblężoną twierdzą, skąpaną w złowrogim otoczeniu, sprowadzonym do formatu funkcji, trybu w społeczeństwie lub mniejszej zbiorowości, w którym nie ma miejsca na nieprawomyślność.
Muszę czasami ugryźć się w palec, żeby poczuć, że jeszcze żyję.
Pisanie było sposobem na przetrwanie, choć wcale nie gwarantowało większego poczucia bezpieczeństwa. Nieobliczalna codzienność powodowała lęk, frustrację i przygnębienie. Z drugiej zaś strony pisanie pozostawało ostatnim szańcem walki z przytłaczającym aparatem terroru i z huśtawką własnego oddechu, który chwiał się w posadach, chwilami niepokojąco słabnąc.
Bezkompromisowy język, który nie ugina się pod odium, jakim naznaczone są wulgaryzmy, dokonuje inwazji na autorytet władzy i kondycję systemu polityczno-społecznego, w który obywatele zostali wrzuceni. Chociaż nie pisze otwartym tekstem, wiadomo, w kogo Herta Müller gniewnie uderza, z kim rozlicza swój ból, strach i zadaną krzywdę. Dyktatura Ceaușescu i wszelkie jej przejawy stały się tematem jej literackiego rewanżu.
On cię pieprzy na zlecenie, chciał mieć nas obie, mówi, jedną w lecie, drugą w zimie, on ma, kiedy wstaje rano, dwie myśli w głowie, jak dwoje oczu – dla mężczyzn twardnieje mu pięść, dla kobiet kutas.
Klatka po klatce
Sarkazmowi i ironii, wymierzonym przeciwko władzy, towarzyszył chwilami czarny humor i nieustannie wyjątkowa nieregularność budowana za pomocą obrazów. Całość przypomina mozolnie przesuwające się filmowe kadry, będące przy tym perfekcyjnie skomponowane, spójne, a przez to niezwykle realne. Autorka tak konstruuje fabułę, że ta integruje czytelnika z wydarzeniami, które mają miejsce na stronach jej książek. W ten sposób stajemy się świadkami, niemymi uczestnikami wydarzeń, o których opowiada Herta Müller. Chronologia zdecydowanie przegrywa z metaforą, bardzo bogatą, wymagającą, czasami tak daleko posuniętą, że aż nieuchwytną. Jej opowieści wypełnione są retrospekcją, która choć burzy harmonię utworów, to paradoksalnie nie pozbawia narracji przyjętego rytmu. Może dlatego, że przekaz wypełniony jest zamiarem. W tym wypadku brak kontynuacji lub związku przyczynowo-skutkowego przemyca sygnał, że zdarzenia w opisywanym świecie znajdują się w oderwaniu od woli i świadomości jednostki. Myśli pozostają w transie, a czytelnik zahipnotyzowany jednostajnym pulsem wypowiadanych historii przemierza dotkliwie realne obrazy wykoślawionej przez terror rzeczywistości. Metaforyczność treści Herty Müller wynika również z jej skondensowania, wstrzemięźliwości. Kompozycja słów odpala lont wyobraźni, detonuje emocje, grając przy tym naturą i nadając jej poważną rolę równoprawnego uczestnika oraz moderatora wydarzeń.
Słońce nie mogło znaleźć końca dnia we własnym upale.
Czujna cenzura i nachalna inwigilacja rumuńskiej bezpieki wyćwiczyły pisarski warsztat Herty Müller, która dopuszcza się kontrabandy głębokiego przekazu pod płaszczem różnorodności znaczeń. Tworzy tym samym tak wielką przestrzeń do interpretacji, jak również wątpliwości.
Angelika Kuźniak: Jest w pisaniu Herty Müller coś hipnotyzującego. Cierpienie, radość, miłość, samotność, bezsilność, literatura… Wszystko się tu przenika, szturcha, boksuje. I wszystko jest po coś. Tu „każde zdanie rozpoznaje swój puls”.
Literacki jednorożec
Biorąc do ręki książki Herty Müller trzeba mieć na uwadze, że to nie jest literatura dla każdego. Rzecz rozbija się bowiem o wyobraźnię, wrażliwość, otwartość i gotowość na przyjęcie zupełnie niespotykanego sposobu opowiadania, przedstawiania rzeczywistości. Nie każdy czytelnik gotów jest na taką narrację, metaforyczność, rozstrzyganie meandrów państwa totalitarnego, splątanego chorobliwą kontrolą służb bezpieczeństwa i paranoją tyrana. Z Hertą Müller nie każdemu i nie zawsze jest po drodze, ale nie należy się na nią obrażać. To absolutny literacki jednorożec, który już się nie powtórzy. Zachowajcie tę myśl w pamięci, szczególnie jeśli będziecie przedzierać się przez karty jej niesamowitych książek.
Biogram
Herta Müller — jedna z najwybitniejszych postaci współczesnej literatury niemieckiej. Urodzona w 1953 r. w Nitzkydorf w rumuńskim Banacie, dzieciństwo i młodość spędziła w kraju komunistycznej dyktatury. Tam rozpoczęła się jej kariera literacka, szybko przerwana zakazem publikacji spowodowanym odmową współpracy z tajnymi służbami (Securitate). Prześladowana przez władze, w 1987 roku wyemigrowała do Niemiec. Zdobyła uznanie na arenie międzynarodowej, o czym świadczą liczne przekłady oraz kilkadziesiąt nagród. W 2009 roku otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Na polski przetłumaczono dotąd 9 książek autorki i wszystkie ukazały się nakładem wydawnictwa Czarne: Sercątko (2003), Dziś wolałabym siebie nie spotkać (2004), Lis już wtedy był myśliwym (2005), Król kłania się i zabija (2005), Niziny (2006), Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie (2006), Głód i jedwab (2008), Huśtawka oddechu (2010), Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek (2014). Ponadto dzięki wydawnictwu Korporacja Ha!art w 2010 roku ukazał się zbiór poetyckich kolaży autorki pt. Strażnik bierze swój grzebień, natomiast trzy lata później Biuro Literackie wydało Kolaże.
Herta Müller – literacki jednorożec