Zrównoważone gospodarowanie zasobami – Goniąc własny ogon
Zrównoważone zarządzanie zasobami globalnymi to temat niezwykle interesujący. Między innymi dlatego, że relatywnie niewiele osób faktycznie się nim interesuje, chociaż wszyscy jesteśmy od niego zależni – konsumenci, producenci, usługodawcy, rządy, organizacje pozarządowe. Mówiąc językiem konsultanckim jesteśmy wielką grupą interesariuszy zasobów Ziemi.
Tekst: Barbara Makuch
Ilustracje: Aga Pietrzykowska
Raporty takie jak Let them eat cake – Satisfying the new consumer appetite for responsible brands Worlf Wildlife Foundation z 2006 roku alarmują, że skala konsumpcji globalnej wioski przez jej obywateli, wielokrotnie przekracza wydolność ekosystemu – nie tylko do odradzania zasobów, ale nawet do przetwarzania tych, które wskutek ciągle pobudzanego u konsumentów popędu zakupowego, pojawiają się jako pozostałości po produktach wysokiego przetworzenia. Ten sam ekosystem, z którego pochodzą odpady, nie jest w stanie utylizować ich na bieżąco, a to oznacza, że przydałby się nam ogromny kosmiczny śmietnik, w którym moglibyśmy umieszczać wszystkie elementy obciążające kulę ziemską. Znalezienie rozwiązań na powstrzymanie procesów destrukcyjnych, które wychodzą nam jak ohydny wrzód w postaci pływającej wyspy śmieci wielkości stanu Teksas, nie jest w tej sytuacji żadną fanaberią, to konieczność. Przez wzgląd na tę zależność tak ważne jest budowanie grupy świadomych interesariuszy.
Homo consumens i ślad środowiskowy
Zacznijmy od najpowszechniejszej roli w jakiej występuje każdy z nas – roli konsumenta. Rozpatrując, co współcześnie oznacza bycie konsumentem świadomym, warto zastanowić się, co to znaczy dla mnie, dla mojego stylu życia, dla tego w jaki sposób funkcjonuję i konsumuję świat wraz z jego zasobami. Pytanie, które się pojawia, brzmi: co to znaczy, że jestem konsumentem świadomym?
Można ich podzielić z grubsza na dwa stany świadomości: endocentryczny i egzocentryczny – różnica leży w motywacji stojącej u podstaw postawy świadomej. Endocentryczny konsument swoje świadome wybory zawdzięcza głównie egoizmowi: podejmuje wybory dobre dla siebie, dla własnych korzyści zdrowotnych, zdrowia najbliższych. Z kolei egzocentryczny swoje motywacje lokuje w przekonaniach pochodzenia światopoglądowego mając na sercu, sumieniu i względzie Matkę Ziemię wraz z jej mieszkańcami. Każda motywacja jest dobra, choć modelowy, utopijny odpowiedzialny konsument powinien raczej wywodzić się z nurtu egzocentrycznego. Dlaczego? Bo taka postawa niesie za sobą poczucie współodpowiedzialności za to, czym jako mieszkańcy ziemi dysponujemy, czyli za Matkę Naturę wraz z jej zasobami.
Faza głębokiej konsumpcji, w której wciąż pozostaje przeciętny reprezentant polskiego grona konsumentów, jest mikroskalą zjawiska masowego pochłaniania zasobów. Każdy z nas swoimi decyzjami wpływa na to, w jaki sposób obciążane jest środowisko. Upraszczając nieco, wybór między plastikiem a szkłem, bidonem a jednorazową butelką, gruszką a ananasem przekłada się na ślad środowiskowy każdego z nas, a suma tych śladów – na skalę wykorzystania zasobów globalnych.
Od kołyski do kołyski
Coraz częstsze i silniejsze procesy społeczne zmieniają świadomość i pozwalają dostrzec przełożenie działań jednostki na system społeczny i środowiskowy. Brakuje jednak rozwiązań systemowych umożliwiających pojęcie wzajemnych zależności, a kapitał społeczny wynikający ze specyfiki polskiego społeczeństwa rzadko skłania do poszukiwania konsekwencji panującego stylu konsumpcji dalej niż na własnym podwórku. Czy mamy w związku z tym konsumować mniej? Być może. Czy inaczej? Z pewnością tak.
Traktując globalną wioskę jako dobro wspólne, z którego chcąc nie chcąc czerpiemy, musimy zacząć myśleć o aspekcie współodpowiedzialności za dzieło, jakim jest efektywne, a nie agresywne wykorzystywanie tego, co mamy. W przeciwnym razie ukrócimy gałąź, na której z przyjemnością zasiadamy popijając napój gazowany z plastikowej butelki jednorazowego użytku. Definicja zrównoważonego rozwoju mówi o pożyczaniu zasobów przez obecne pokolenia od przyszłych pokoleń. Dobrze się przyglądając można powiedzieć, że jesteśmy zacnym ugrupowaniem osobników zaciągających kolejne pożyczki bez szans spłaty. Przeciętna reakcja konsumenta brzmi: Ja nie jestem częścią tego procederu. Ale czy na pewno?
Co ciekawe, tak jak pojedynczy człowiek nie uświadamia sobie tego, że pozostawia swój ślad środowiskowy, również błoga nieświadomość dotyka wielu przedsiębiorców. Pytani wprost o temat łańcucha dostaw często twierdzą, że nie mają czegoś takiego, bo są firmą usługową. Uzmysławianie, w jaki sposób wyglądać powinno odpowiedzialne funkcjonowanie w biznesie czy rozsądne konsumowanie, jest kluczowe.
W zależności od branży czy sektora, następstwa tego, co nazywa się zrównoważonym rozwojem, są inne. Konsekwencje prawne dla branż przekładają się na podatki, podatki przekładają się na ceny. Innego rodzaju obciążenia z tego tytułu wynikają dla organizacji świadczących usługi, inne dla producentów FMCG, uprawiających każdego dnia masową iniekcję wszelkiego rodzaju odpadów na rynek, po producentów opon, którzy odpowiedzialni są za ogromny, w skali globalnej, udział w emisji dwutlenku węgla. Dodatkowe wydatki oznaczają najczęściej wzrost cen dla odbiorcy finalnego. Może zatem pojawić się pytanie, czy konsumentowi opłaca się zrównoważony rozwój i czy chce on płacić więcej. Konflikt wartości z wartością materialną jest w tej sytuacji bardzo prawdopodobny.
W tym momencie pojawia się kolejne pytanie: czy konsument jest w stanie biernie go unikać poprzez odmawianie dodatkowych kosztów. Problem polega na tym, że brak zrównoważonego rozwoju niesie za sobą konsekwencje m.in. dla innych osób, które wskutek nieetycznych, nieekologicznych praktyk krzywdzą swoich pracowników. Odpowiedź na pytanie, czy pracownik też jest zasobem, którym należy zarządzać w sposób zrównoważony, jest znacznie łatwiejsza, niż zaakceptowanie zwiększonych nakładów niezbędnych do pozyskiwania certyfikowanych surowców do produkcji. Łatwiej też pogodzić się z dodatkowymi kosztami tego, że komuś nie dzieje się krzywda.
Opłacalność vs odpowiedzialność
Odpowiedzialność w biznesie musi przekładać się na opłacalność. Opłacalność natomiast wymaga nabywcy, dla którego produkt odpowiedzialny będzie wartością dodaną. Dlatego m.in. ta część sektora biznesu, dla której świadomy konsument jest wartością, edukuje swojego odbiorcę, podając mu systematycznie różnego rodzaju komunikaty, które wywołują efekt w postaci zmiany rozumienia aspektów środowiskowych i powodują, że wraz z rozumieniem budowana jest preferencja. Ta niestety bywa wykorzystywana przez rynek, który ekologię umieścił w koszyku premium i produkty o znamionach ekologicznych wycenia stosownie do tego pozycjonowania.
Co ciekawe na rynku istnieje sporo nazw, które dla klienta mają być wskaźnikiem, że dany produkt jest zielony. Produkty bio, eko, fair trade czy proekologiczne są nam oferowane na porządku dziennym. Problem w tym, że produkt proekologiczny to potworek lingwistyczny, który nic nie znaczy, jest w praktyce formą greenwashingu czyli zielonego mydlenia oczu konsumentowi i doklejaniem sobie listka figowego. Z kolei konsument zapytany o to, czym różni się bio od eko prawie na pewno odpowie, że nie wie. Także przy takich certyfikatach jak FairTrade, które pojawiają się na wielu opakowaniach, istnieje duży deficyt wiedzy na temat tego, co sobą reprezentują – jakie wartości idą za tym produktem. Jeżeli konsument nie rozumie oznakowania, dlaczego miałby preferować tę markę, a nie inną? I jeżeli jako biznes inwestujemy w etyczny i społecznie odpowiedzialny łańcuch dostaw – dlaczego o tym nie powiedzieć głośno?
System naczyń połączonych – współodpowiedzialność za efekt
Oczywiste jest, że skala odpowiedzialności jest inna dla produkcji, inna dla konsumenta, jeszcze inna dla UE czy dla organizacji pozarządowych. Przekładając indywidualny ślad środowiskowy na sektor biznesu wchodzimy w analizę tego, co nazywa się łańcuchem dostaw i również oznacza świadome śledzenie swojej odpowiedzialności za straty środowiskowe. Firmy w związku z tym w zależności od branży identyfikują kluczowe dla siebie obszary śladu środowiskowego i społecznego, stawiają sobie cele, usprawniają procesy i poprawiają efektywność. Niektóre firmy rzecz jasna. Są też takie, i one należą niestety wciąż do większości, dla których zajęcie się łańcuchem dostaw wymaga dodatkowej motywacji zewnętrznej – katastrofy ekologicznej, protestów konsumenckich, nacisków rządowych nakładających na producentów normy środowiskowe, które wpływają na konieczność modyfikacji oferty, modernizacji zakładów produkcyjnych czy płacenie dotkliwych kar za niespełnianie nakładanych norm.
Grzebanie pod dywanem, czyli ogólnosystemowa praca nad procesami
Żeby podnosić efektywność środowiskową, konieczna jest analogiczna zmiana w sektorze biznesu. Do narzędzi, które mają wspierać zrównoważone zarządzanie zasobami należy m.in. koncepcja craddle to craddle design – od kołyski do kołyski. Powstała ona jako przeciwieństwo zarządzania produktem od kołyski do grobu, czyli do końca życia produktu i ma na celu tworzenie systemów, które są wolne od odpadów. Model C2C nie ogranicza się do projektowania i produkcji przemysłowej. Przykładem może być Belu water – woda sprzedawana w butelkach ze skrobi kukurydzianej, które biodegradują się w ciągu 8 tygodni.
Na polskim rynku działa firma produkująca jednorazowe naczynia z otrąb, które po skompostowaniu ulegają całkowitej biodegradacji już po 30 dniach. W procesie produkcji nie są używane żadne chemikalia, a jedynie woda, otręby pszenne i wysoka temperatura.
Inną formę podnoszenia efektywności środowiskowej niesie podejście do zarządzania w oparciu o model LCA – life cycle assesment. Czym jest to narzędzie? Procesem analizy cyklu życia produktu z perspektywy jego obciążeń środowiskowych od wytworzenia półfabrykatów aż do wprowadzenia go na rynek.
To dzięki LCA m.in. możliwe jest oszacowanie, ile litrów wody potrzeba do wyprodukowania jednej pary jeansów czy jednego plastikowego kubeczka z logotypem kawiarni, w którym popijamy pyszną cafe latte. Temat kawiarni jest interesujący szczególnie w kontekście znanej sieci Starbucks. Swoją przygodę z odpowiedzialnością za ślad środowiskowy podjęła w chwili wybuchu sporego fermentu na kilku kontynentach jednocześnie. Konsumenci restauracji, w różnych jej lokalizacjach, zwrócili uwagę, że codziennie od rana do nocy woda bieżąca w kranie nie jest zakręcana. Przeliczywszy tę praktykę przez liczbę kawiarni na całym świecie, a następnie na miliony litrów wody dziennie, klienci dali mediom znać o braku akceptacji takiej praktyki, uzasadnianej wówczas względami higienicznymi. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że fundacja korporacyjna sieci zajmowała się w tym czasie podnoszeniem dostępności wody pitnej w Afryce. W takich chwilach pojawia się pytanie czy prezentowane wartości przekładają się na realne działania. Bo przecież gdy zabraknie tej spójności, naturalną reakcją jest utrata zaufania.
To samo pytanie dotyczy konsumenta, który chcąc być świadomy, powinien podejmować świadome wybory zakupowe, po to by realizować swoje wartości i wspierać ich rozwój. Jest to przestrzeń, gdzie zakupami oddajemy głos konsumenckiego wyboru, wspierając dane marki lub przeciwnie – okazując im dezaprobatę.
Z kolei sektor publiczny także ma do odegrania istotną rolę w rozwijaniu zrównoważonego zarządzania zasobami, nie tylko poprzez skłanianie prawodawstwem obywateli i przedsiębiorców do bardziej odpowiedzialnego podejścia do zasobów, ale także wtedy, gdy sam występuje jako klient. Wiadomo, że niestety w dalszym ciągu głównym kryterium przetargowym jest cena, podczas gdy aspekty środowiskowe czy społeczne są ignorowane.
Drogą do zmiany jest rozpowszechnianie praktyki „zielonych zamówień publicznych”, w ramach której podmioty publiczne włączają kryteria lub choćby wymagania środowiskowe, do procedur zamówień. Poszukują rozwiązań minimalizujących negatywny wpływ wyrobów i usług na środowisko w całym cyklu życia. Są one wdrażane obecnie w ramach zaleceń Komisji Europejskiej. Niemniej jednak, zgodnie z danymi, które można znaleźć na stronie www.przetargipubliczne.pl, obecnie aspekty środowiskowe są brane pod uwagę niewiarygodnie rzadko, jedynie przy ok. 5% zamówień. Pozostaje zatem ogromna przestrzeń do pobudzania rynku, zapotrzebowania i obecności produktów o niższym śladzie środowiskowym. Taka zmiana wymaga jednak rozwiązań systemowych, a zatem poważnego zainteresowania tą kwestią wielu środowisk opiniotwórczych, w tym również politycznych.
Perspektywa (nie)abstrakcyjna
Coraz częściej mówi się o tym, że kolejne wojny z wysokim prawdopodobieństwem mogą zacząć się od walki o dostęp do wody pitnej. O czym mało kto wie, zasoby wody w Polsce są najbardziej zbliżone do tych, którymi dysponuje Egipt. Według Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej na jednego mieszkańca Polski rocznie przypada około 1600 m³ wody, podczas gdy statystyczny Europejczyk ma jej do dyspozycji 4560 m³.
Trudno w to uwierzyć, prawda?
Już od dawna wiele firm na całym świecie prowadzi intensywne prace nad technologiami pozwalającymi na masową skalę przetworzyć słoną wodę w pitną – od sukcesu w tym obszarze może faktycznie zależeć stan pokoju w krajach szczególnie zagrożonych deficytami, a w efekcie, nas wszystkich. To oczywiste, że zasoby wody skończą się najpierw tam, gdzie jest ich najmniej. Jeżeli jednak nic nie zmieni się w sposobie ich pochłaniania, efekt domina dotknie wszystkich. Można powiedzieć, że stoimy przed nie do końca nową, ale coraz bardziej realną perspektywą, którą traktowano zwykle w kategoriach abstrakcji w myśleniu o środowisku i jego zagrożeniach.
Obecnie cywilizacyjnym wyzwaniem jest także przeludnienie. Dziś na świecie jest ponad 7 miliardów ludzi, a przewiduje się wzrost zaludnienia globu o 50% na przestrzeni 45 lat począwszy od 1999 roku. Zgodnie z szacunkami już w 2044 roku osiągniemy liczbę 9 miliardów. Z każdym nowym obywatelem pojawią się nowe tony odpadów, nowe zapotrzebowanie na zasoby, pożywienie i wodę. Negatywne skutki procesu przerostu zaludnienia odczuwalne będą dotkliwie dla żyjących obecnie pokoleń. Nie dbamy już o wnuki naszych dzieci, lecz o nas samych i nasze dzieci. Jakie deficyty mogą pojawić się w związku z tym? Wszelkie. Kto jest odpowiedzialny za to, żebyśmy podołali cywilizacyjnym wyzwaniom? Wszyscy.
Partnerzy kampanii P:2030
Celem kampanii jest przekazanie rzetelnej i sprawdzonej wiedzy we wszystkich poruszanych w P:2030 wątkach. Dlatego wybraliśmy najbardziej doświadczone firmy z branż związanych z kampanią i zwróciliśmy się do nich z prośba o wsparcie merytoryczne. We wszystkich przypadkach otrzymaliśmy deklarację pomocy w pełnym zakresie.
Z każdej z firm wydelegowano specjalistę, który odpowiada na wszystkie nasze pytania, przekazuje nam wyniki badań, pomaga zbierać materiały do tekstów. Współpracują z nami między innymi: Aleksandra Stępniak (Danfos Poland), Konrad Witczak (Rockwool Polska), Piotr Polewka (De Dietrich).
Dziękujemy patronom za pomoc, bez której ta kampania nie miałaby szans powodzenia, a także za skupienie się na problemie.
Choć żadna z firm nie zabiegała o to, poniżej prezentujemy marki, które patronują P:2030.
Dziękujemy!
Wszystkie teksty kampanii Powietrze:2030
Teksty opublikowane posiadają linki i są podświetlone. Teksty w przygotowaniu, są bez linków. Kolejność publikacji artykułów może ulec zmianie w stosunku do wskazanej na liście.
- Smog – jesteś tym, czym oddychasz
- Goniąc własny ogon, czyli zrównoważone zarządzanie zasobami
- Efektywność energetyczna budynków
- Budynki efektywne energetycznie.
- Domy pasywne.
- Domy zero energetyczne i plus energetyczne.
- Ciepło i oszczędniej w „starym domu” – Jak ocieplić „stary dom”.
- Serce domu – źródło ciepła (odniesienie do cyklu o źródłach ciepła (E), lecz w kontekście „starego domu”).
- Pompy ciepła i Rekuperacja.
- Kotły gazowe kondensacyjne i kotły olejowe kondensacyjne.
- Pozyskiwanie energii ze słońca – Fotowoltaika i Kolektory słoneczne.
- Jak optymalnie dobrać zestaw fotowoltaiki i jaką zawrzeć umowę z dostawcą energii.
- Ciepło sieciowe i ciepło odpadowe.
- Kotły na paliwo stałe.
- Efektywne systemy ogrzewania jako układ krwionośny budynku (odniesienie do cyklu o źródłach ciepła w kontekście „starego domu”).
- Jak dobrać odpowiednie ogrzewanie do warunków w domu.
- Jak zmierzyć „oszczędność” domu i zużycie energii. Jak i gdzie warto oszczędzać?
- Sterowanie systemami ogrzewania.
- Inteligentny dom.
- Porównanie różnych źródeł ogrzewania w kontekście domu.
- Porównanie różnych systemów ogrzewania w kontekście domu.
- Naturalne źródła energii.
- Geotermalne źródła energii i energia atomu.
- Elektrownie wiatrowe i wodne.
- Pozyskiwanie energii elektrycznej i ciepła z paliw stałych.
Zrównoważone gospodarowanie zasobami – Goniąc własny ogon