Slow Fashion czyli kto tu rządzi?
Coco Chanel mawiała: Moda nie istnieje wyłącznie w ubiorach. Moda jest na niebie, na ulicy, moda to idee, sposób życia, wszystko to, co się dzieje. Modę mamy więc taką, na jaką zasługujemy. Cierpiąc na chroniczny brak czasu, nie zwracamy uwagi na to, co na siebie zakładamy. Na horyzoncie pojawiają się pierwsze przesłanki sugerujące nadejście wielkich zmian.
Tekst: Joanna Lompart-Chlaściak
Spiesz się powoli
Moda szybka czy moda wolna? Wbrew pozorom nie chodzi tu ani o czas, ani o prędkość. Czas jest skutkiem, a nie przyczyną. Stanowczo stwierdza to Kate Fletcher, jedna z prekursorek ruchu slow fashion, wykładowca akademicki i konsultantka brytyjskiej Izby Lordów ds. odpowiedzialnej mody.
W swoim artykule w „The Ecologist” z września 2007 roku, pani Fletcher mówi wprost, że nie o szybkość tu idzie, ale o chciwość.
O światopogląd, który nakazuje: sprzedawaj więcej i zarabiaj więcej. To żądza pieniędzy sprawia, że przemysł odzieżowy nabiera tak dużego tempa. Jak długo dziś zajmuje wprowadzenie nowej kolekcji na rynek? Rekordziści robią to w niecały miesiąc – Zara w piętnaście dni¹, H&M w dwadzieścia².
Projektanci sieciówek objeżdżają największe pokazy mody, czerpiąc inspiracje z wybiegów. W ten sam dzień szkicują projekty i wysyłają do centrali. Czasem ociera się to o plagiat. Amerykańska marka Forever 21 ma na swoim koncie kilkadziesiąt procesów sądowych o naruszenie własności intelektualnej, wytyczonych przez inne firmy odzieżowe (między innymi przez Gwen Stefani). Krótki proces produkcji przekłada się na niską jakość.
Tzw. szybkie ubrania mamy użyć średnio dziesięć razy…
Zabójcze dżinsy
Organizacje pozarządowe, takie jak europejska Clean Clothes Campaign (CCC), starają się demaskować nadużycia odzieżowych gigantów zarówno w zakresie przestrzegania praw człowieka, jak i ochrony środowiska. Jedną ze sztandarowych akcji CCC jest apel do firm produkujących dżinsy o zaprzestanie ich piaskowania. Technologia ta nadaje spodniom znoszony wygląd, a co za tym idzie (paradoksalnie) zwiększa ich cenę. Ale piaskowanie bez przestrzegania norm i zasad BHP wywołuje nieuleczalną pylicę, która może prowadzić do śmierci. Lekarze w Turcji zdiagnozowali chorobę u osób pracujących w fabrykach dżinsów zaledwie przez 6 miesięcy. Dlaczego? Według prawa europejskiego dopuszczalna zawartość krzemu w procesie to mniej niż 1%, a piasek stosowany w Turcji miał go nawet 80%³. Tureckie Ministerstwo Zdrowia zaalarmowane przypadkami śmierci pracowników zakazało piaskowania dżinsów w 2009 roku. Do akcji przyłączyło się (do chwili obecnej) 19 firm, które zmieniły sposób postarzania dżinsów (między innymi Armani, Gucci, C&A, H&M i Levi-Strauss). Podejrzewa się, że produkcję przeniesiono po prostu do Egiptu, Jordanu, Syrii, Bangladeszu i Chin. Akcja więc trwa.
Ulubione spodnie świata stanowią zagrożenie nie tylko dla człowieka, lecz także dla środowiska. Jedna trzecia ich globalnej produkcji ma miejsce w mieście Xintang w Chinach. Jest tam 5 tys. fabryk, w których pracuje około miliona osób. W 2010 roku Greenpeace opublikował zdjęcia satelitarne ukazujące katastrofalne zanieczyszczenie miejskiej rzeki granatowym barwnikiem z fabryk. Testy laboratoryjne próbek wody wykazały obecność pięciu ciężkich metali (kadmu, chromu, rtęci, ołowiu oraz miedzi), które są wykorzystywane przy farbowaniu dżinsu. W jednej z próbek stężenie kadmu przekraczało chińskie normy 128 razy.
Azjatyckie tygrysy budzą się
Kambodża to obecnie arena walki o prawa pracownicze. Oficjalnie państwo reguluje tam wiele kwestii: wprowadzona jest pensja minimalna, wolność zrzeszania się, obowiązuje zakaz pracy nieletnich, a nawet gwarancja dodatkowych przerw dla karmiących matek. Światowa Organizacja Pracy przeprowadza kontrole w fabrykach odzieżowych, w których pracuje łącznie prawie 400 tys. osób. Szyją one ubrania dla firm takich, jak H&M, Gap, Adidas i Puma. Na pozór idealne miejsce do produkcji – tanio, ale ciągle etycznie.
Ten sielski obraz został gwałtownie zburzony w 2010 roku. W trzydniowym strajku wzięło udział ponad 200 tys. pracowników z 90 fabryk odzieżowych. Sprawa nabrała światowego rozgłosu w lutym bieżącego roku, gdy organizacja Asia Floor Wage Alliance zorganizowała w stolicy Kambodży trybunał (spotkanie na wzór rozprawy sądowej).
W roli sędziów wystąpili międzynarodowi przedstawiciele związków zawodowych, a zeznania złożyli pracownicy zakładów i reprezentanci niektórych marek (Adidas i Puma). Zabrakło przedstawicieli fabryk i rządu.
Rozpatrywano przypadki masowych omdleń młodych kobiet w trakcie pracy; niewypłacania wynagrodzenia za urlop macierzyński, obowiązkowych nadgodzin oraz pensji, które nie wystarczają na pokrycie podstawowych wydatków. Po rozprawie trybunał orzekł, że sytuacja pracowników w przemyśle odzieżowym w Kambodży jest naruszeniem fudamentalnego prawa do godnego życia. Werdykt nie ma oczywiście żadnej mocy wiążącej, ale stanowi precedens w tego rodzaju konfliktach.
New York, New York
Problem wyzysku nie jest zarezerwowany dla krajów rozwijających się. W Stanach Zjednoczonych głośna jest obecnie sprawa warunków pracy w nowojorskim zakładzie szyjącym dla projektanta Alexandra Wanga. W lutym tego roku trzydziestu pracowników złożyło pozew o odszkodowanie4 o łącznej wysokości 450 milionów dolarów.Twierdzą, że byli zmuszani do pracy przez 16 godzin dziennie, nie otrzymywali wynagrodzenia za nadgodziny, a pomieszczenie, w którym pracowali, było za małe, nie miało okien ani wentylacji. Postępowanie sądowe (pozew ma być teraz złożony do sądu federalnego) trwać będzie zapewne kilka lat, ale ścieżka została już wcześniej przetarta.
W 2000 roku pracownice (głównie emigrantki z Meksyku i Chin) szyjące na Manhatanie dla domu mody Donna Karan pozwały firmę w podobnej sprawie. Twierdziły, że ograniczano im wyjścia do toalety, zakazywano używania telefonów komórkowych, praca trwała przez siedem dni w tygodniu po 10‒11 godzin dziennie, płatny urlop wypoczynkowy czy macierzyński nie istniał. Trzy lata później doszło do ugody, w wyniku której szwaczki otrzymały ponad 500 tys. dolarów.
Teraz Polska
A jak sytuacja wygląda w Polsce? Nasz przemysł lekki na własnej skórze odczuł działanie globalnych mechanizmów fast fashion. Zachodnie marki zawitały do nas po 1989 roku i wkrótce 80% polskiej produkcji odzieżowej odbywało się wyłącznie dla nich, według ich wzorów i materiałów. Koalicja Karat, organizacja działająca na rzecz równości płci, podaje w swoim raporcie z 2007 roku „Fair play zawsze w modzie”, że na krótką metę pozwoliło to przetrwać wielu zakładom. Rodzimy przemysł zapłacił za to dużą cenę. Gdy Polska stała się dla gigantów odzieżowych za droga, przenieśli oni produkcję do krajów rozwijających się, a nasze fabryki zostały bez własnych produktów, marek, wzorów i kanałów dystrybucji. Trzeba było zaczynać od zera. Firmy polskie wybierają różne sposoby działania. Niektóre, budując własne marki, kopiują model szybkiej mody – projektują w Polsce, a szyją w Azji. Inne, też pod własną marką, starają się utrzymać produkcję w kraju. Dotyczy to na przykład przedsiębiorstw tworzących ubrania z polskiego lnu i konopi. Są też i takie, które zabiegają głównie o zlecenia z zagranicy.
Przykładem przedsiębiorstwa, które osiągnęło sukces komercyjny, stosując prawdopodobnie model fast fashion, jest LPP, właściciel marek: Reserved, Cropp, House, Mohito i Promostars. Zespół projektantów pracuje w Gdańsku, ale „towary produkowane są w kilku krajach azjatyckich, głównie w Chinach” (jak podaje firma w swym oświadczeniu dla kampanii Clean Clothes Polska – CCP). CCP zaczęła w styczniu tego roku namawiać konsumentów do wysyłania listów do marki z prośbą o ujawnienie łańcucha dostaw. Na apel odpowiedziało 600 osób. W wyniku akcji w marcu LPP zadeklarowało, że zorganizuje szkolenia dla pracowników z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu, przeprowadzi niezapowiedziane kontrole w fabrykach w Azji i przygotuje plan naprawczy. CCP ma zamiar monitorować postępy.
Firmy, które szyją w Polsce również są obserwowane przez organizacje pozarządowe. Koalicja Karat przeprowadziła wywiady z pracownicami fabryk w rejonie Łodzi i napisała we wspomnianym wcześniej raporcie, że polepszają się warunki pracy w tym przemyśle w zakresie legalności zatrudnienia i przestrzegania zasad BHP. Koalicja wiąże to z wejściem Polski do Unii Europejskiej i wzmocnieniem kontroli.
Wiele do życzenia pozostawia natomiast kwestia wynagrodzenia. Szwaczka to jeden z najgorzej opłacanych zawodów w naszym kraju. Według Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń, przeprowadzonego przez Sedlak & Sedlak, w 2011 roku szwaczka zarobiła średnio ok. 1500 zł brutto. Większość osób wykonujących ten zawód jest więc zmuszona do pracy w nadgodzinach.
A można inaczej
People Tree to jeden z pionierów odpowiedzialnej mody. Marka narodziła się w Japonii, a jedenaście lat temu swą europejską siedzibę otworzyła w Londynie. People Tree reprezentuje zupełnie nowy sposób myślenia o produkcji ubrania. I nie chodzi tylko o to, że używa ekologicznej bawełny i posiada certyfikaty sprawiedliwego handlu, że płaci swym dostawcom 50% zaliczki, oferuje długoterminowe kontrakty i szkolenia, a kolekcje transportuje z Azji, Afryki i Ameryki Południowej statkami. Ważniejsze jest, że People Tree reprezentuje filozofię, która wielbi rzemiosło. Większość tkanin tworzona jest ręcznie. Kolekcja jesień-zima 2012 zawiera sukienkę ozdobioną delikatnym haftem, którego wykonanie trwa tydzień. Z tego powodu praca nad nową kolekcją zaczyna się na prawie półtora roku przed wprowadzeniem jej do sprzedaży. Ubrania powstają wolniej, ale za to dają zatrudnienie większej ilości osób. Dają im też poczucie wartości i godności. Safia Minney, założycielka firmy, prowokuje często swoich rozmówców pytaniem: skąd weźmiemy chleb dla nas i naszych dzieci? – skoro niedługo będzie nas 9 miliardów.
Klient nasz pan?
Stary spór ekonomistów: czy popyt kreuje podaż, czy odwrotnie? – nabiera nowych rumieńców w kontekście mody. Dziś nawet wielkie nazwiska z branży zdają się potwierdzać, że to firmy odzieżowe rozdają karty. Vivienne Westwood, otwierając swój ostatni pokaz na Londyńskim Tygodniu Mody, powiedziała:
Wszyscy zasysamy rzeczy; zostaliśmy wytrenowani do bycia konsumentami i wszyscy konsumujemy o wiele za dużo.
Kampanie i organizacje pozarządowe zabiegają o odwrócenie tej sytuacji. Jeśli przemysł odzieżowy nastawiony jest wyłącznie na zwiększanie zysków, klienci powinni przemówić za pomocą swych portfeli. Zacząć pytać, jak powstały produkty na półkach sklepowych i wybierać te, które zostały wyprodukowane w sposób odpowiedzialny – a przede wszystkim postawić na indywidualny styl, a nie przelotną modę.
Przypisy:
1. K. Ferdows, M. A. Lewis, Jose A.D. MacHuca, Rapid-Fire Fulfillment [w:] Harvard Business Review 2004.
2. S. Raper Larenaudie, Inside The H&M Fashion Machine [w:] Time 2004.
3. Dane opublikowane przez Clean Clothes Campaign, http://www.cleanclothes.org/resources/ccc/working-conditions/information-on-sandblasting, dostęp 05.04.2012.
4. Pozew złożony został w Queens Supreme Court w Nowym Jorku. 19 marca Vogue podał, że sprawę z tego sądu wycofano z zamiarem złożenia jej do sądu wyższej instancji – federalnego. Powód zatrudnił też prawnika specjalizującego się w prawie pracy. Źródło: http://www.vogue.co.uk/news/2012/03/07/alexander-wang-disputes-sweatshop-claims.
Slow Fashion czyli kto tu rządzi?