II Tydzień Piosenki w Krakowie
Co łączy Grzegorza Turnaua, Jacka Wójcickiego, Czesława Mozila czy zespół Brathanki? Nic, poza tym, że część ich tekstów napisałem ja. Akurat w tym roku żaden z tych artystów nie wystąpi w ramach Tygodnia Piosenki na scenie w Pracowni pod Baranami, za to wystąpią inni, którzy mogą być dla Państwa miłym zaskoczeniem.
II Tydzień Piosenki w Krakowie
od 1 do 8 sierpnia 2015
Tekst: Michał Zabłocki
Zdjęcia: Tomasz Stokowski
Pracownia Piosenki powstała właśnie w tym celu: aby umożliwić prezentacje efektów mojej współpracy z bardzo różnymi artystami. Założyłem ją jako scenę roboczą, drzwi w drzwi z Piwnicą pod Baranami, kiedy potrzebowałem niezależności, spokoju i swobody. Nazwa „Pracownia” już tam była. Dopisałem tylko siebie i piosenkę. Miejsce chyba trafione, bo jestem z Piwnicy, ale jakby z boku Piwnicy. Przyjaźnię się też z Lochem Camelot, więc dwa lata temu zaproponowałem obu tym scenom kooperację. Chodziło o połączenie sił i pokazanie, na co nas stać. O udowodnienie, że potrafimy nie tylko pisać piosenki, śpiewać, tworzyć ciekawe koncerty i spektakle, ale że umiemy się też zaprezentować, sprzedać, zareklamować. Na przekór temu, że nie grają nas radia, nie pokazują telewizje, nie piszą o nas na Pudelku. I tak wymyśliliśmy razem Tydzień Piosenki.
W zeszłym roku zrobiliśmy go „na wariata”, niemal z marszu, ale natychmiast wszyscy zażądali ciągu dalszego. Formuła jest prosta: jeden tydzień, trzy sceny i wspólna promocja. Sprzedajemy bilety, a artyści dostają tylko to, co wpłynie ze sprzedaży. Nikomu niczego nie fundujemy. Od miasta bierzemy dosłownie grosze – tylko na akcję plakatową. W końcu to działanie wizerunkowe. Piwnica pokazuje swoich artystów, Loch swoich, a ja swoich, czyli tych, którzy w tym roku doprowadzili nasze wspólne projekty do szczęśliwego końca.
Z Michałem Jurkiewiczem łączy mnie już kilka piosenek z jego ostatniej płyty o dość mylącym tytule „Gra mandolina”. Michał jest fantastycznym instrumentalistą i bardzo wrażliwym na tekst kompozytorem. Po przygodzie z zespołem Śrubki, obecnie przygotowuje drugi solowy album z krakowską wokalistką Dianą Ciecierską. Napisaliśmy już wspólnie sporo materiału, chociaż przyznaję, że nie jestem jedynym autorem w aktualnym świecie Michała J. i Diany C. Z trudem im to wybaczam. W zeszłorocznej edycji Tygodnia Piosenki Michał wystąpił z ogromnym, 11-osobowym składem. Ledwo pomieścili się na scenie. W tym roku obiecał mi, że skład będzie bardziej kameralny. Trzymam go za słowo.
Na premierę „W niepokoju” z muzyką Pawła Pierzchały i w wykonaniu Urszuli Makosz z zespołem, czekałem ponad półtora roku i muszę powiedzieć, że jestem bardzo jej ciekaw. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się stworzyć takiej formy muzycznej. Będzie to koncert, w którym piosenki układają się w historię kobiety wyzwalającej się z infantylnej roli, w jaką wepchnęła ją własna matka. A więc z jednej strony koncert, a z drugiej – spektakl. Myślę, że taka formuła, jeśli się sprawdzi, może być zaczątkiem naprawdę czegoś nowego w moim pisaniu. Nie spotkałem się do tej pory z czymś podobnym. Jeśli ktokolwiek wie cokolwiek o podobnych przedsięwzięciach na polskiej scenie muzycznej, niech pisze na Berdyczów.
Zaskoczeniem może też być (a wiem, że dla wielu osób już jest) Adam Krylik. Artysta warszawski. Fajny chłopak, mąż i ojciec. Gra właściwie pop-rock. Tak to chyba można nazwać. W 2014 roku wydał swój pierwszy album pod tytułem „Kto za mną stoi”, nad którym pracował chyba jakieś osiem lat. Wcześniej wokalista sesyjny i chórkowy, teraz wybił się na niezależność i jest wspaniałym materiałem na idola dziewczyn i kobiet w dowolnym wieku, ponieważ jego piosenki są łagodne, romantyczne i melodyjne. Bardzo lubi go słuchać moja żona. I to jest dla mnie wystarczająca zaleta.
32-osobowy chór mieszany Passionart w osobie Janusza Wierzgacza zgłosił się do mnie jakieś trzy lata temu z pytaniem, czy nie podarowałbym im kilku wierszy, w celu stworzenia repertuaru wielogłosowego. Uwielbiam takie wyzwania, szczególnie że niczego nie musiałem pisać specjalnie dla nich, a tylko wyciągnąłem z szuflady 82 teksty, z których pan Janusz wybrał dziesięć. Powstały pieśni zadziwiające swoją dramaturgią. Nigdy bym nie przypuszczał, że komediowe takty mogą brzmieć tak patetycznie i groteskowo. Wielki talent ten pan Janusz. Kiedy ogłosiłem na Facebooku, że Passionart wystąpi, odezwał się Czesław Mozil. „Będzie płyta?”. No pewnie, że będzie. Proszę dzwonić. Szukamy producenta.
Następną niespodzianką jest Ela Styka. Wcale się tak nie nazywa, ale ponieważ pod prawdziwym nazwiskiem zna ją cały Kraków i pół Polski, uznałem, że ukryjemy się przynajmniej częściowo. Ja też jestem ukryty w tym materiale i niech mnie nikt nie pyta, jak się tam nazywam. Pisanie tych piosenek to była najdziwniejsza przygoda mojego tekściarskiego życia. Buzia Eli generalnie się nie zamyka, więc po prostu ją nagrałem, a do kolejnych kompozycji Andrzeja Bonarka wyławiałem z mojego wywiadu-rzeki takie tematy, które mi się z nimi rymowały. Ela jest dynamitem i wokalnym cackiem. Czekamy, aż cała Polska wyleci w powietrze. Ale stawiamy na razie pierwsze kroki.
Kolejny koncert i kolejny kosmos muzyczny. Wkraczamy w świat opery. Dwa imponujące głosy polskiego belcanto: Justyna Reczeniedi i Krystian Adam Krzeszowiak w kompozycjach Marcina Nierubca. Jaka szkoda, że wydanego w 2014 roku albumu nie nagrywaliśmy w Nowym Jorku! Byłoby Grammy. A tak Krystian musi robić światową karierę z klasycznym repertuarem, a my z kompozytorem się temu z zawiścią przyglądamy. Graniczy z cudem, że udało mi się namówić to trio (z Milo Siemieńskim na fortepianie) do przyjazdu i występu, nie płacąc ani grosza!
Tym koncertem wracam do korzeni. Nowe wcielenie Anny Szałapak, Białego Anioła Piwnicy pod Baranami. Tak, tej samej, która jako pierwsza zaśpiewała w Krakowie mój wiersz z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza „Zaklinanie czarowanie” i dzięki której otrzymałem swoją jedyną, jak do tej pory, nagrodę w świecie piosenki – nagrodę Muzycznej Jedynki. To będzie wielkie wyzwanie. Osiemnaście piosenek o kotach! Jedenaście z nich, to moje teksty. Muzykę napisało sześciu kompozytorów: począwszy od mistrzów – Zygmunta Koniecznego i Andrzeja Zaryckiego, po młode pokolenie – Aleksandra Brzezińskiego, Adriana Konarskiego i Bartosza Tomaszka. Sama Ania z jednym jedynym Jaśkiem Kuskiem, a po prostu nie do wiary, jak się tego słucha! Bajka. Ale też nie do wiary, że w końcu, po niemal ośmiu latach zbierania się do tego wydarzenia, udało mi się wręcz wymusić na naszej gwieździe premierę. Kto nie przyjdzie, ten trąba.
No i na koniec Paweł Kowalczyk, czyli jak się teraz pisze – Kovalczyk. Bardzo dynamiczna osobowość i pracowity do obłędu. W spółce z producentem Filipem Kuncewiczem stworzyli właśnie cały album i koncert wyłącznie z moimi tekstami. Ciekawe, że do niektórych tekstów powstawały nawet po 2–3 melodie. Nie mówiąc już o liczbie wariantów produkcyjnych. Jestem pod ogromnym wrażeniem plastyczności tego tandemu i wróżę im wielki sukces, tym bardziej, że obsługiwani są medialnie przez Krystiana Szczodrowskiego, który też wygląda na urodzonego PR-owca. Cieszę się bardzo, bo jeśli oni odniosą wielki sukces, to i mnie coś skapnie. A na razie w ramach Tygodnia Piosenki w Pracowni Piosenki pokażemy absolutnie prapremierowe, pierwsze do bólu i nieprzytomności show muzyczne Kovalczyka. Z fanfarami i fajerwerkami.
Zapraszamy: krakowmiastopiosenki.pl
II Tydzień Piosenki w Krakowie