Chleba i Igrzysk
Czego potrzeba, by zdobyć olimpijski medal? Talentu? Determinacji? Szczęścia? Oczywiście. Ale również odpowiedniego stroju. Gdy od podium dzielą ułamki sekund czy milimetrów, ubranie musi pracować na zawodnika. Olimpijski sukces to wysiłek nie tylko sportowców, lecz również anonimowych Chińczyków, Filipińczyków i Lankijczyków, którzy szyją ich stroje.
Tekst: Joanna Lompart-Chlaściak
Zdjęcia: Oliwia Grochal
Nie szata zdobi człowieka, ale…
O tym, jak ważny jest ubiór dla sportowych wyników, przekonali się pływacy na olimpiadzie w Pekinie w 2008 roku. Rewolucyjne kombinezony Speedo z opatentowanego materiału LZR najpierw testowane były w powietrznych tunelach NASA, a potem zrobiły olimpijską furorę.
98 procent medali w różnych dyscyplinach pływackich zdobyli sportowcy noszący ubrania LZR Racer Suit. Podniosła się wrzawa i oskarżenia o tzw. technologiczny doping. FINA, międzynarodowa federacja zarządzająca sportami wodnymi, nie mogła zdecydować, co z tym zrobić. Czy zabronić używania LZR? Czy tylko wprowadzić ograniczenia? Przepisy zostały zmienione w 2010 roku i choć materiał jest dopuszczony do użytku, to krój strojów jest już ściśle określony – nie ma dziś mowy o pełnych kombinezonach. Panom pozwolono jedynie na spodenki od pępka do kolan, a paniom na kostium od szyi do kolan z odkrytymi ramionami.
Pekińska olimpiada była również tematem innych tekstylnych kontrowersji. Tym razem wokół warunków, w jakich szyje się sportowe ubrania i obuwie. Głos w obronie praw pracowniczych zabrała międzynarodowa kampania Playfair. Jej argumenty i apele zdają się równie aktualne cztery lata później, w obliczu kolejnych letnich igrzysk.
Złota olimpiada?
Olimpiada w Londynie miała być najbardziej przyjazna ludziom i planecie. Tak zapowiadał komitet organizacyjny. Powołano specjalną komisję nadzorującą przygotowania pod względem zrównoważonego rozwoju. Wymagania wobec firm przystępujących do olimpijskich przetargów zawierały zasady społecznej odpowiedzialności biznesu, równości i sprawiedliwego handlu. Kolory opakowań żywności i napojów, które sprzedawane były kibicom w czasie imprezy, pokrywały się z kolorami koszów na śmieci. Wszystko po to, by ułatwić recycling. Ponadto stroje brytyjskiej ekipy sportowej zaprojektowała Stella McCartney, uwielbiana przez wegetarian działaczka na rzecz praw zwierząt. Olimpiada na medal?
Playfair bije na alarm
Na kilka miesięcy przez rozpoczęciem igrzysk brytyjskie media zaburzyły sielski obrazek. Wszystko za sprawą kampanii Playfair 2012, czyli porozumienia 22 związków zawodowych i organizacji pozarządowych z Wysp Brytyjskich, koordynowanego przez Kongres Związków Zawodowych (TUC) oraz Labour Behind the Label. Kampania już dawno wskazywała na to, że producenci olimpijskich ubrań, butów i gadżetów nie przestrzegają zasad fair play. Dowody pojawiły się wraz z raportem „Fair Games? Human rights of workers in Olympic 2012 supplier factories” z maja bieżącego roku. Jak wskazuje koordynatorka kampanii Playfair 2012, Sharon Sukhram:
– Nasze raporty: „Toying with Workers’ Rights” oraz „Fair Games?” ukazują, że robotnicy wytwarzający olimpijskie produkty i stroje sportowe na potrzeby Londynu 2012 otrzymywali głodowe wynagrodzenie za pracę w szkodliwych warunkach. Cieszymy się z tego, że organizatorzy Londynu 2012 wykonali krok we właściwym kierunku, wprowadzając do kontraktów z firmami zapisy o przestrzeganiu etycznych standardów.
Przedstawiciele kampanii dotarli do osób zatrudnionych w dziesięciu fabrykach (w tym ośmiu produkujących ubrania olimpijskie) w Chinach, na Filipinach i na Sri Lance, produkujących między innymi dla marek: Adidas, Next, Nike i Speedo. Łącznie zebrano prawie dwieście wywiadów z pracownikami linii produkcyjnych, kadrą kierowniczą, przedstawicielami związków zawodowych i stref ekonomicznych. Jakie są wnioski? Takie same jak przy poprzedniej letniej olimpiadzie: głodowe pensje, przymusowe nadgodziny, blokowanie związków zawodowych, obchodzenie prawa pracy i nieprzestrzeganie zasad BHP. Olimpiada zobowiązuje – produkcja musi nastąpić w rekordowym czasie. W praktyce oznacza to sto obowiązkowych nadgodzin w miesiącu, dwudziestoczterogodzinne zmiany, pracę siedem dni w tygodniu, testy ciążowe przy przyjmowaniu do pracy, zatrudnianie dzieci i stawki poniżej przepisowych pensji minimalnych.
– Wyzysku nigdy nie wolno uzasadniać. Sami nie chcielibyśmy być wyzyskiwani ani patrzeć, jak wykorzystuje się naszych bliskich. Sprowadza się to do traktowania innych z godnością oraz do możliwości pracy dla nas wszystkich i w odpowiednich warunkach. Większość zatrudnionych w olimpijskim łańcuchu dostaw to kobiety „uwięzione” na niskopłatnych i niewykwalifikowanych stanowiskach. Światowy kryzys ekonomiczny pogorszył jeszcze, i tak już trudną, sytuację robotników i ich rodzin – mówi Sukhram.
Szwaczki przerywają milczenie
Podobne sytuacje opisała w kwietniu gazeta „The Independent”, powołując się na własne dziennikarskie dochodzenie. W fabrykach produkujących dla marki Adidas w Indonezji (między innymi stroje dla brytyjskiej ekipy olimpijskiej) odkryto rażące przypadki łamania praw pracowniczych. Jak dodaje Sharon Sukhram:
– Większość globalnych firm z kontraktami na dostawę towarów i usług dla igrzysk olimpijskich notuje pokaźne zyski. Adidas na przykład zapłacił 100 milionów funtów za to, żeby być oficjalnym sponsorem strojów sportowych dla Londynu 2012, a CEO firmy zarobił w zeszłym roku około cztery miliony funtów.
W naszym raporcie jednak żadna z osób tworzących produkty marki Adidas dla Londynu 2012 nie powiedziała, że wystarcza jej pieniędzy na pokrycie podstawowych potrzeb, takich jak wyżywienie, mieszkanie, wydatki na leczenie. To jest wyzysk i żaden z pracowników nie powinien być za to wdzięczny.
„Zarząd mówi, że nadgodziny są obowiązkowe”
– gazeta cytuje wypowiedź trzydziestodwuletniej Sobirin, zatrudnionej w Tangerang przy produkcji obuwia sportowego.
„Każdego dnia zdarza się, że jakiś pracownik mdleje, bo jest wyczerpany lub źle się czuje”
– dodaje. O innym zakładzie szyjącym na potrzeby brytyjskiej olimpijskiej drużyny piłkarskiej opowiada Yuliani, dwudziestotrzyletnia szwaczka:
„Trudno jest dostać pozwolenie na to, by pójść nawet do toalety. Jeśli już musisz pójść, sterta pracy robi się tak wysoka, że kierownik krzyczy na ciebie. Nazywa cię psem, bezmózgowcem, niewykształconym”.
Jej koleżanka Ratna dodaje:
„Jeśli kierownik naprawdę się zezłości, zaczyna rzucać butami. Raz na mojej linii widziałam, jak pracownik dostał butem”.
Inni opisują przypadki bicia po twarzy i ciągnięcia za ucho przez kierowników. W fabryce PT Pancaprima nadzorcy co godzinę krzyczą na pracowników przez megafon za niewykonanie planu. „To jest poniżające” – mówi Margi Wibowo, zatrudniona tam w magazynie.
Korporacje mają problem
Marki bronią się tym, że po prostu nie wiedzą o nadużyciach. Giganci odzieżowi bardzo rzadko mają dziś swoje fabryki. Zdecydowana większość produkcji jest zlecana zakładom w krajach rozwijających się. A te, gdy nie nadążają z produkcją, podzlecają ją kolejnym, mniejszym warsztatom. Adidas przeprowadza rocznie setki kontroli w 69 krajach, gdzie szyte są jego ubrania oraz buty. I odkrywa tylko odosobnione przypadki łamania praw pracowniczych. Zdarza się wtedy, że pomaga rozstrzygać konflikty na korzyść pracowników, jak w przypadku gdy indonezyjski zakład Golden Castle wymagał pracy od wczesnego poranka do godziny 23.
Jednak częściej problemy są ukrywane przed audytorami, a osoby zatrudnione przez fabryki zmuszane do kłamstw. Z raportu kampanii Playfair 2012 można przeczytać także o trudnościach w pozyskaniu wywiadów z pracownikami – zarządy pod groźbą utraty pracy zabraniają im samodzielnie rozmawiać z inspektorami marek, gdy ci (podobnie jak ankieterzy Playfair) starają się do nich dotrzeć poza terenem zakładów.
– Playfair 2012 również doradzała londyńskim organizatorom, żeby podjęli współpracę ze związkami i organizacjami prawa pracy w krajach, w których znajdują się fabryki, w celu sprawdzania czy kodeks etyczny jest przestrzegany. Londyński Komitet Organizacyjny Olimpiady nie zdecydował się skorzystać z tych porad i opierał się wyłącznie na audytach. Oznacza to, że systemy wprowadzone po to, by monitorować przestrzeganie kodeksu etycznego przez wykonawców, od samego początku nie były wystarczające
– wskazuje Sukhram. Przed oficjalnymi kontrolami w fabrykach pracownicy są informowani, co mają mówić audytorom. Jedna z pracownic Amerseas Enterprises Ltd w Chinach została zwolniona za ujawnienie przedstawicielom marki, że codziennie pracuje do godziny 22. W tym samym zakładzie tuszuje się zaniedbania w stosowaniu zasad BHP. Z powodu tekstylnego kurzu i drobinek materiałów unoszących się w powietrzu osoby na hali produkcyjnej powinny nosić ochronne maski. Jednak w związku z gorącem i zawyżonymi normami utrudniają im one wykonanie dziennego planu. Raport cytuje wypowiedź jednego z pracowników:
„Dzienna norma ustalona jest na 600–700 produktów. Jak mogę wyrobić tę normę, jeśli mam założoną maskę? Wymaga się od nas zakładania masek tylko wtedy, kiedy klient przyjeżdża na inspekcję”.
Ciągle za mało
Organizatorzy londyńskiej olimpiady zrobili więcej niż ich poprzednicy, jeśli chodzi o etyczne i ekologiczne standardy. Aby wygrać olimpijski przetarg, firmy musiały na przykład wykazać, jak spełniają kryteria zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialności społecznej. W praktyce jednak coś zawodzi.
Specjalna komisja, która monitorowała poczynania komitetu organizacyjnego olimpiady (The Commission for Sustainable London 2012), wyraziła swe zaniepokojenie doniesieniami o łamaniu praw pracowniczych. Wezwała ona organizatorów igrzysk do przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie i podjęcia odpowiednich działań, jeśli okażą się one prawdziwe. Działacze kampanii Playfair 2012 mówią wprost: obecny system nadzoru fabryk nie sprawdza się. Zamiast polegać na nieefektywnych audytach i inspekcjach, należałoby raczej bezpośrednio włączyć pracowników i ich organizacje przedstawicielskie w monitoring i działania na rzecz polepszania warunków pracy.
Praca na rekord
Jak więc pogodzić tych, którzy chcą igrzysk (i wynikających z nich zysków) oraz tych, którzy chcą chleba (i godnego życia)? Czy jest to możliwe, jeśli prawie cały przemysł odzieżowy uwikłany jest w sieć globalnych powiązań, w których korporacje pociągają za sznurki? Tym większa jest więc odpowiedzialność organizatorów wydarzeń sportowych na światową skalę – olimpijski duch fair play ma wtedy szanse przeniknąć na inne sfery życia.
Tak jak jest to zapisane w Karcie Olimpijskiej:
„olimpizm dąży do stworzenia sposobu życia opartego na (…) odpowiedzialności społecznej i poszanowaniu uniwersalnych podstawowych zasad etycznych”.
Zatem, oglądając sportowe gwiazdy bijące rekordy na olimpijskich stadionach ozdobionych kosztującymi miliony reklamami sponsorów, pamiętajmy o anonimowych osobach szyjących ich stroje w rekordowym tempie i za grosze niepozwalające im na przeżycie. Jak wskazuje Shaton Sukhram:
– Playfair 2012 będzie prowadzić swoją kampanię do września tego roku. Playfair Brazil już rozpoczęła swoją działalność i wspieramy się wzajemnie. W grudniu 2011 roku zorganizowaliśmy wizytę w Wielkiej Brytanii dla naszych kolegów z Brazylii po to, żeby wymienić się dobrymi praktykami. TUC będzie pomagał Playfair Brazil w ich pracy po zakończeniu akcji 2012. Międzynarodowa kampania Play Fair będzie kontynuowała swoje starania o szanowanie praw wszystkich pracowników zaangażowanych w organizację najważniejszych imprez sportowych.
Chleba i Igrzysk