Czy ekologia może być sexy?
Żeby przyciągnąć uwagę, trzeba szokować. Ekologia kojarzona do tej pory z szarymi workowatymi ubraniami zyskuje nową jakość. Seksowne gwiazdy w prowokacyjnych reklamach, atrakcyjni celebryci biorący udział w różnych akcjach – oto najbardziej zauważalny element tej zmiany.
Tekst: Justyna Michalska
Ilustracje: Agata Dudek
Kto przychodzi na myśl, gdy słyszymy terminy „wegetarianin” czy „obrońca zwierząt”? Raczej nie osoba wyróżniająca się nieskazitelną powierzchownością. Wegetarianin powinien być blady i wątły. Dla obrońcy zwierząt ważniejsze niż idealny wygląd są wieloryby albo bezdomne czworonogi. Samym wyglądem ma demonstrować, że na głupoty (dbanie o siebie) nie ma czasu. Z obrońcami zieleni sprawa wygląda podobnie. Przywiązani do drzew nie poprawiają makijażu ani nie śledzą trendów w „Vogue’u”. Wszak walczą o sprawy najwyższej wagi!
Czas spojrzeć prawdzie w oczy. W powszechnym wyobrażeniu ekologia to domena ekscentryków. Na ile prawdziwy jest ten stereotyp? Michał Piróg uważa, że ludzie najzwyczajniej w świecie czepiają się wegetarian i ekologów.
– Jest takie podejście, że jak nie jesz mięsa, to nie wolno ci nosić butów ze skóry. Przecież to, że żyję ekologicznie, nie znaczy, że mieszkam w szałasie. Mam dom, ogrzewanie, prąd.
Nie dajmy się zwariować
– mówi. Czy ekologa można rozpoznać na pierwszy rzut oka? Zaangażowani faktycznie ubierają się trochę inaczej. Ubrania z bawełny organicznej, rozpadające się trampki, długie włosy oraz brak makijażu to ich znaki rozpoznawcze. Katarzyna Górecka, projektantka, uważa, że bycie „eko” faktycznie kłóci się nieco z pojęciem mody.
– Moda jest sezonowa, a zmienianie ubrań co pół roku nie jest ekologiczne
– twierdzi. Czy w czasach, w których atrakcyjny wygląd stał się jednym z wyznaczników sukcesu, takie podejście nie przysparza ruchom ekologicznym więcej wrogów niż popleczników?
Po ciemku dla Ziemi
Większa część Polaków wspiera akcje ekologów, ale nie angażuje się w nie w żaden sposób. Według danych portalu ekologia.pl 53 proc. respondentów nie zawsze postępuje zgodnie z zasadami ekologii, ale już 45 proc. deklaruje, że chętnie weźmie udział w akcji „Godzina dla Ziemi”. Od lat angażują się w nią znane osoby. W tym roku, 31 marca o godz. 20.30, światła Stadionu Narodowego zgasiła Kinga Rusin, miliony mieszkańców Ziemi wyłączyło żarówki, a ci, którzy o tej porze chcieli zrobić sobie zdjęcia z oświetloną Operą w Sydney, Wieżą Eiffla czy z Wielkim Murem Chińskim, musieli spokojnie poczekać.
Nic dziwnego, bo „Godzina dla Ziemi” to największa tego typu akcja o zasięgu globalnym.
Organizacja WWF, która objęła nad nią patronat, co roku stawia nowe wyzwania. W tym roku zrealizowano główny cel – do akcji przyłączyło się 30 tys. osób (zgasły światła Stadionu Narodowego, polscy muzycy zagrali bez prądu w czasie koncertu dla Ziemi).
Często słychać głosy, że „Godzina dla Ziemi” tak naprawdę ma znikomy wpływ na środowisko. Trudno nie zgodzić się z opinią, że nie uratujemy planety jedną godziną oszczędzania energii, tylko czy na pewno o to chodzi? Akcja jest symboliczna. Propaguje proekologiczne postawy, ma olbrzymi zasięg. Pozytywne symbole są potrzebne.
WWF działa bez zbędnych kontrowersji. To kolejna atrakcja, coś ciekawego i do tego bardzo pozytywnego (to tzw. grzeczna twarz ekologii). Po tej samej stronie stoi aktorka – Iza Miko. Sława pierwszej Polki w Hollywood miała pomóc w przekonaniu rodaków do proekologicznych nawyków. Aktorka założyła stronę EKOmiko. Co bycie ekologicznym znaczy dla młodej projektantki mody Katarzyny Góreckiej?
– To segregowanie śmieci, ograniczanie zużycia wody, wykorzystywanie energii odnawialnej
– wymienia. Jednym słowem nic trudnego. A jak z ekomodą?
– Wykorzystywanie ekologicznych tkanin w polskich warunkach jest trudne. Duża korporacja może sobie na nie pozwolić, ale mniejsza firma czy projektant już nie. Te materiały są dużo droższe. Ciekawy sposób znalazł Maldoror, który wykorzystuje tkaniny z second handów
– przyznaje projektantka.
Część organizacji ekologicznych uważa, że odbiorcą trzeba wstrząsnąć. Należy sprawić, by plakat zapadł mu w pamięć. Może być kuszący albo obrazoburczy, jeśli akcji przyświeca wyższy cel. Dwuznaczność zapada w pamięć i skłania do myślenia. Cel uświęca środki, miejmy nadzieję, że takie nastawienie faktycznie pomoże ekologii, a nie zaszkodzi.
Naga Dżoana i Dita w pończochach
Pamela Anderson nieraz została przyłapana bez bielizny przez paparazzich. Jej wizerunek nie należy do grzecznych, a menedżerowie chcący go poprawić mają mnóstwo pracy. Ale Pamela przyodziana w kapustę to już zupełnie inna sprawa. Kilka liści imitujących komplet bielizny to strój gwiazdy w kampanii PETA „Turn over a new leaf. Try vegetarian” z 2008 roku. Etyczne traktowanie zwierząt – główny cel PETA, jest propagowane przez wiele podobnych akcji. Uchodzą one za skuteczne, a kontrowersje, jakie wywołują, sprawiają, że o problemach zwierząt robi się głośno.
Sterylizacja bezpańskich zwierząt to trudny temat. Jeśli jednak w akcję angażuje się Dita von Teese (w nieodłącznej stylizacji pin-up girl), to nie może się nie udać. Patrząc na zdjęcie i znajdujący się na nim napis „It’s easy as ABC animal birth control”, pamięta się jednak, że prywatnie von Teese nie stroni od futer, a dzięki przyciągającym uwagę stylizacjom reklamuje je lepiej niż niejeden pokaz mody.
„I’d rather go naked than wear fur” to jedno z najbardziej znanych haseł wyrażających sprzeciw wobec noszenia futer. Naga Eva Mendes zakrywa dłonią biust. Holly Madison z willi Playboya w reklamie wystylizowanej na dawne okładki magazynu zsuwa z siebie futrzany koc, jak podkreśla – sztuczny. Jest też nasza rodaczka Joanna Krupa. Na szpilkach i z kopertówką idzie przez miasto nago, przysłonięta w newralgicznych miejscach światłami neonów. W kolejnej, z anielskimi skrzydłami i aureolą, przykryta jedynie na wysokości bioder pozuje ze swoim adoptowanym pieskiem. W ten sposób przekonuje do przygarnięcia zwierząt ze schronisk. Sesja wywołała oburzenie środowisk religijnych. I o to przecież chodziło. Seksownie i z misją. Michał Piróg, od lat sprzeciwiający się noszeniu naturalnych futer, pochwala akcje PETA.
– Stanowisko: „wolę wyjść nago niż w futrze”, jest super. Pokazuje, że mamy wybór. To świetne
– przekonuje. Sam bez ubrania apelował o humanitarne traktowanie karpi. To tylko niektóre z akcji, te najbardziej znane. W pomoc zwierzętom angażują się też Justin Bieber, Kate Winslet, Penelope Cruz i wielu innych. Jedni szokują mniej, inni bardziej. Ważne, że cel PETA wydaje się osiągnięty.
O reklamach informują serwisy plotkarskie, rzesze oburzonych przysparzają im popularności, a naga kobieta bardziej przyciąga uwagę niż nudne dane i protesty ekologów. Zwierzę ze schroniska, wegetarianizm czy lekceważenie naturalnych futer stają się tematami dobrze widzianymi w towarzystwie.
Kto się boi PETA
Ekologia ekologią, ale część gwiazd wciąż uważa, że o ich statusie świadczy noszone przez nich futro. PETA od lat publikuje listę najgorzej ubranych, za kryterium obierając właśnie noszenie skóry martwego zwierzęcia. Ranking nie zmienia się w sposób zasadniczy, co pokazuje, że napiętnowani celebryci nie bardzo się nim przejmują.
– Z futer naturalnych powinno się zrezygnować
– twierdzi Katarzyna Górecka.
– Zwierzęta trzymane są w bardzo złych warunkach i zabijane w okrutny sposób. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda proces pozyskiwania futra, dlatego potrzebne są różne akcje uświadamiające
– dodaje.
Ostatnio słynna stała się także akcja, w czasie której pewna kobieta obsypała mąką Kim Kardashian słynącą z zamiłowania do futer. Choć kobieta, która wpadła na pomysł dotarcia do serca i rozumu Kim poprzez mąkę, miała nazwać ją „futrzaną wiedźmą”, to PETA odżegnuje się od akcji. Oczywiście pochwala odważną przeciwniczkę stylu gwiazdy.
– Ktokolwiek rzucił tę mąkę, być może szybciej trafi do jej wyobraźni niż nasze grzeczne prośby i protesty
– napisała rzecznik organizacji.
W przypadkowość nie wierzy siostra Kim – Khloe. Po wydarzeniu zrezygnowała z pełnienia funkcji ambasadorki PETA. Z rodziną Kardashianów walczy również Joana Krupa.
Organizowała protest, by zademonstrować sprzeciw wobec sprzedaży przez ich sklepy ekskluzywnych futer. Co o oblewaniu futer farbami sądzi Michał Piróg?
– To jest trochę problem. Dla mnie to wręcz akt wandalizmu, niszczenie mienia
– twierdzi. Czyli walka słowem – tak. Bezpośrednie atakowanie amatorów futer już nie. Pogląd ten podziela Katarzyna Górecka.
– Akcje nie powinny być prowadzone w tak agresywny sposób, jak czasem robi to PETA, np. oblewając futra ludziom na ulicy. Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi, więc fajnie byłoby się zachowywać na poziomie. Rozumiem emocje obrońców zwierząt, ale nie tędy droga.
W Polsce nikt nie oblewa futer, ale sprzeciw wobec ich amatorów jest wyrażany często, chociażby właśnie przez Michała Piróga, parokrotnie krytykującego Nataszę Urbańską czy Annę Muchę.
– To nie jest OK i trzeba to wytykać. Akurat w przypadku wspomnianych pań nie przysporzyło im to dobrych notowań. Nie jest tak źle, tylko trzeba o tym mówić
– uważa.
Jak przystało na cywilizowany kraj, walczymy więc siłą perswazji, nie przemocą.
Trudno zliczyć wszystkie futra oblane czerwoną farbą. Równie dużo jest pikiet pod sklepami Giorgio Armaniego. Warto zauważyć, że organizacja za złe karze, ale za dobre nagradza. Dlatego Bill Kaulitz z zespołu Tokio Hotel został przez głosujących wybrany na najpiękniejszego niemieckiego wegetarianina…
Tymczasem w Polsce
Trudno powiedzieć, żeby życie w zgodzie z naturą było powszechnie uważane za coś sexy. Prędzej można nazwać go modnym. I oby był to długofalowy trend, bo zaangażowanych w krzewienie proekologicznych haseł jest coraz więcej. Wspólnymi siłami starają się, by brak ekologicznej świadomości stał się passé, a każdego, kto matkę Ziemię lekceważy, szybko uznano za łamiącego zasady savoir-vivre’u. To możliwe? Jeszcze parę lat temu wydawało się, że nie. A teraz?
Zakaz palenia w miejscach publicznych, szmaciane torby na zakupy czy specjalne śmietniki na psie odpady to już norma. Jeszcze trochę i będziemy wyłączać wodę, myjąc zęby. Zadanie ułatwia grono ekotrendsetterów. Michał Piróg, Joanna Krupa czy Reni Jusis udowadniają, że proekologiczne zachowania świadczą nie tylko o naszej świadomości, lecz także o szerokich horyzontach i stanie umysłu godnym obywateli świata.
– Sexy może być wszystko, jeśli jest dobrze podane. Ekolodzy i ekolożki też mogą być seksowni. Choćby dlatego, że walczą o lepszą przyszłość dla naszych dzieci, o to, by mogły podziwiać piękny, niezniszczony świat. To jest sexy
– podkreśla Michał Piróg. Zgaszenie światła przed snem, szybki prysznic zamiast kąpieli, jedna lampa mniej w pokoju. Troska o Ziemię to wielkie hasło, a wielkie hasła trudno wdrożyć w życie. Dlatego egoistycznie zatroszczmy się o siebie. Jak wiadomo, dbanie o siebie jest sexy. Zadbajmy więc o otoczenie, w którym będą żyły nasze dzieci i wnuki. Ekoegoizm to najlepsza inwestycja w przyszłość. I z pewnością długo nie wyjdzie z mody.
Czy ekologia może być sexy?