dziecko

Dziecko? Mam wątpliwości

Coraz więcej państw odnotowuje ujemny przyrost naturalny. Jednak zachęcanie do powiększania rodziny to trudne i wymagające zadanie, które wcale nie musi być uwieńczone sukcesem. Dotyczy bowiem złożonej i drażliwej kwestii, uważanej przez większość obywateli za sprawę osobistą. Coraz więcej par świadomie podejmuje decyzję o rezygnacji z posiadania dziecka. Czy to znak naszych czasów?

Tekst: Agnieszka Spólna
Ilustracje: Aga Pietrzykowska

Społeczeństwo europejskie starzeje się. Wynika to zarówno z rosnącej długości życia, jak i coraz mniejszej liczby rodzących się dzieci. Unijna średnia wynosi 1,51 potomka na parę. Tymczasem, by zapewnić naturalną wymianę pokoleń, wskaźnik ten powinien wynosić co najmniej 2,1. W krajach Unii Europejskiej najbliższe osiągnięciu tego poziomu są Francja, Irlandia i Albania. W innych państwach wskaźnik ten stale spada. W Anglii w ciągu ostatnich dwudziestu lat podwoiła się liczba bezdzietnych kobiet. W Niemczech blisko 30% pań z wyższym wykształceniem deklaruje, że nie chce mieć dziecka. Liczba ludności na naszym kontynencie systematycznie się obniża, a kraje europejskie mają najniższy przyrost naturalny na świecie.

W Polsce przez 25 lat liczba urodzeń spadła o połowę – z 701 tysięcy w 1980 roku do 366 tysięcy w roku 2005. Według informacji GUS w latach 2010 i 2011 w Polsce odnotowano nareszcie dodatni przyrost naturalny (pod koniec 2010 roku wskaźnik ten wynosił 1,3). Ze statystyk wynika jednak, że Polska wraz z Czechami, Łotwą i Słowacją wykazuje najniższy wskaźnik przyrostu naturalnego spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Dlaczego tak się dzieje? Wśród powodów tego zjawiska specjaliści wymieniają uwarunkowania kulturowe, ekonomiczne i religijne.

Ekonomia nie do pokonania

Co sprawia, że coraz więcej obywateli naszego kraju rezygnuje z bycia rodzicem? Większość polskich rodzin uzależnia tę decyzję od możliwości zapewnienia potomstwu odpowiednich warunków życiowych i szeroko rozumianego rozwoju. Tymczasem koszty utrzymania i wychowywania dzieci są tak wysokie, że ich posiadanie w oczach wielu staje się wręcz luksusem, na który ich nie stać. Jak szacują eksperci z Centrum im. Adama Smitha, koszt wychowania jednego dziecka do osiągnięcia przez nie 20. roku życia wynosi w Polsce ok. 160 tysięcy złotych, dwójki dzieci – ok. 280 tysięcy złotych, trójki natomiast – 376 tysięcy złotych. I to bez kosztów pośrednich. Te liczby mogą szokować.
Dodatkowo sytuację pogarsza światowy kryzys ekonomiczny, oznaczający dla prawie wszystkich niepewność jutra – życie pod ciągłą groźbą utraty pracy, czyli stałego źródła dochodów i wyczerpującą emocjonalnie niestabilność.

Kryzys, który rozpoczął się w 2007 roku w Stanach Zjednoczonych, okazał się tak poważny i objął swym zasięgiem tak wiele krajów, że został określony jako globalna recesja, a nawet – według określenia Encyklopedii Britannica Online – jako najgorszy kryzys ekonomiczny naszych czasów. Raport Komisji Europejskiej o ubóstwie z 2008 roku podawał, iż 29% Polaków żyje w biedzie. Dziś jest jeszcze gorzej. Z danych wynika, że aż 80% Polaków nie ma żadnych oszczędności, a więc także stabilności finansowej. Trudno się więc spodziewać, że decyzję o powiększaniu rodziny podejmą chętnie, świadomie i w odpowiedzialny sposób.

Dla wielu Polek niezwykle trudnym zadaniem jest pogodzenie macierzyństwa z pracą zawodową, co zresztą dwa lata temu przyznała ówczesna minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. Raport Macierzyństwo a praca zawodowa kobiet, będący efektem badań przeprowadzonych przez Instytut MillwardBrown SMG/KRC w 2008 roku, podaje, iż co piąta pracująca kobieta odkłada decyzję o urodzeniu dziecka w obawie przed utratą pracy, co trzecia boi się, że jeśli zajdzie w ciążę, będzie miała problemy w życiu zawodowym, a 22% kobiet twierdzi, że już zetknęły się z negatywnymi reakcjami po poinformowaniu pracodawcy, że spodziewają się potomka.

Polki planujące założenie rodziny obawiają się wielu trudności: zwolnienia z pracy, problemów z powrotem do aktywności zawodowej po urlopie macierzyńskim lub wychowawczym oraz ich dyskryminacji w życiu zawodowym jako matek małych dzieci. Ze strachem myślą o pomijaniu w awansach, blokowaniu ścieżek kariery i niższych ocenach zawodowych, będących konsekwencją utraty cenionej przez zwierzchników dyspozycyjności. Dodatkowo coraz więcej osób do 24. roku życia pracuje na tzw. „umowach śmieciowych” [czytaj], które nie gwarantują bezpieczeństwa socjalnego. W tej sytuacji zwiększa się liczba par, które decydują się na pierwsze (i często jedyne) dziecko dopiero po trzydziestce albo wręcz w ogóle z niego rezygnują.

Bezlitosne statystyki, bezlitosne państwo

Według prognoz GUS od mniej więcej 2020 roku zaczniemy odnotowywać ujemny przyrost naturalny. Sytuacja ta może utrzymać się do ok. 2050 roku. Zmaleje odsetek dzieci i młodzieży, a do ok. 23% populacji wzrośnie liczba osób w wieku powyżej 65. roku życia.
Niestety, już niebawem dotkną nas problemy starzejących się społeczeństw, a co się z tym wiąże liczne wyzwania – ekonomiczne. Magdalena Kawka – socjolog i pisarka zauważa:

Intencjonalna bezdzietność niesie ze sobą poważne skutki społeczne, takie jak zaburzenie prostej zastępowalności pokoleń. Gdy pokolenie rodziców i dziadków jest liczniejsze niż następna generacja, drastyczna różnica liczebności między aktywnymi zawodowo młodymi a osobami w wieku poprodukcyjnym stanowi zagrożenie dla stabilności systemu emerytalnego, a tym samym – dla rozwoju ekonomicznego. Niesie ze sobą ryzyko bankructwa „państw socjalnych”.

Pogarszająca się relacja osób pracujących i niepracujących w znacznym stopniu obniży tempo wzrostu gospodarczego, wzrosną koszty opieki zdrowotnej nad ludźmi starszymi, a koszty polityki zdrowotnej i społecznej będą wymagały dodatkowych nakładów z budżetu państwa. Kolejne województwa zaczną się wyludniać, co obniży ich aktywność gospodarczą i przyspieszy degradację ekonomiczną.

Prognozy nie wyglądają zbyt optymistycznie, jednak trzeba założyć, że lepszą opcją jest konieczność rozwiązywania problemów starzejącego się społeczeństwa, niż stanięcie w obliczu problemu, jakim jest istnienie armii niedożywionych dzieci. Niestety, standard życia oraz zarobki w Polsce nadal odbiegają od średniej w Unii Europejskiej. Państwo polskie, zamiast podejmować działania poprawiające stabilność ekonomiczną, wprowadza becikowe, z którego korzystają nieodpowiedzialni obywatele. By Polacy z większą świadomością i chęcią decydowali się na potomstwo, wystarczy więcej inwestować, np. w edukację czy nowe miejsca zatrudnienia. Nie ma nic bardziej stymulującego dla myśli o posiadaniu rodziny, niż poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, których obecnie w naszym kraju… brak.

(NIE) świadomy wybór

Czynniki ekonomiczne to tylko jedna strona tego skomplikowanego społecznie zagadnienia. Inna to kwestia obyczajów. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat nastąpiła wręcz rewolucja w zakresie postrzegania ról społecznych przypisywanych kobietom i mężczyznom. Druga fala feminizmu z lat 70. XX wieku oraz dyskusje antropologów na temat tożsamości płci biologicznej i kulturowej zepchnęły funkcjonujący od setek lat kanon niepisanych zasad z piedestału. Spowodowało to diametralną zmianę w sposobie życia wielu par. Nagle posiadanie potomstwa przestało stanowić „społeczny przymus”. Jego brak nie skutkował już wyklęciem z lokalnej społeczności czy naznaczeniem samotnej osoby mianem „dziwadła”.

Dojrzali emocjonalnie ludzie, którzy nigdy nie widzieli się w roli rodzica i nie planowali potomstwa, nareszcie odetchnęli z ulgą. Bez skrępowania mogą realizować swoje pasje, podążać ścieżką kariery zawodowej czy urzeczywistniać inne cele osobiste. W przypadku obrania takiego trybu życia posiadanie dziecka byłoby przejawem braku odpowiedzialności, gdyż sfrustrowany, skonfliktowany wewnętrznie rodzic nie najlepiej wpływa na emocjonalną przyszłość dziecka. W Stanach Zjednoczonych i w krajach Europy Zachodniej powstają całe osiedla mieszkaniowe dla par, które nie chcą posiadać potomstwa. Pragną one mieszkać w otoczeniu ludzi o podobnym stylu życia.

W naszym kraju takie podejście ciągle kojarzy się ze sztuczną izolacją, ale jest ono wyrazem zmian społecznych. To również, a może przede wszystkim, przejaw przypisanej wszystkim ludziom wolnej woli, z której mogą zrobić użytek w dowolny sposób.
Nadmiar wolności w wielu przypadkach rodzi poczucie zagubienia lub wręcz „emocjonalnej anarchii”. Dla jednostek niedojrzałych i egoistycznych czasy kryzysu tradycyjnie pojmowanej rodziny to istny raj na ziemi. Rozwód, rozstanie, częsta zmiana partnerów, wręcz niezdolność do zawierania trwałych, dojrzałych związków, traktowanie każdego kolejnego powierzchownie i niefrasobliwie – to tylko niektóre z zachowań, jakie przejawiają tacy ludzie.

Psycholog Marta Piotrowska zauważa:

Coraz wyższe oczekiwania w świecie coraz większych możliwości przy równocześnie szybkim tempie życia zachęcają do częstej zmiany partnerów i sprzyjają nie podejmowaniu wysiłku, aby utrzymać związek. Nie potrafimy rozwiązywać konfliktów, przechodzić przez kryzysy, które są nieuniknione, a często konieczne i rozwojowe. Z większą łatwością rozwodzimy się i zrywamy związki, nie potrafimy nad nimi pracować.

Wielu dorosłych mężczyzn dotyczy syndrom Piotrusia Pana, czyli chęci nadmiernego przedłużania okresu dzieciństwa i młodości, połączonej ze skłonnością do unikania rodzinnych zobowiązań. Myśl o wysiłku, jaki nierozerwalnie łączy się z wychowywaniem dziecka, wywołuje u takich osób dysonans, dość umiejętnie maskowany hasłami o umiłowaniu wolności i niezależności, niechęcią do ograniczania się czy zawężania swoich horyzontów. Tymczasem prawdziwą przyczyną jest często po prostu egoizm.

Niedojrzałość emocjonalna przejawia się także między innymi w rozbuchanym konsumpcjonizmie, czyli stylu życia polegającym na stałym zaspokajaniu własnych zachcianek. Do tego właśnie zachęca światowy system ekonomiczny, który rozbudza chciwość. Dla takiej postawy standardem stają się życie na kredyt i brak kultury oszczędzania, a w konsekwencji – niepohamowane zapożyczanie się i permanentne zadłużenie wielu rodzin.

To twój wybór

Na decyzję o posiadaniu potomstwa lub o rezygnacji z rodzicielstwa w dużym stopniu wpływają czynniki psychologiczne, a wśród nich indywidualne doświadczenia każdego człowieka, jego własne niepowtarzalne przeżycia z dzieciństwa i reakcje na te zdarzenia. Marta Piotrowska mówi:

Wytworzone skrypty życiowe oraz nieświadome przekazy rodzinne kierują całym naszym życiem i podejmowanymi decyzjami. Warto je odkrywać, aby żyć świadomie. Jesteśmy wolnymi ludźmi i mamy prawo do wyboru, także w kwestii posiadania dzieci. Warto jednak pracować nad własnym rozwojem i odkrywać swoje mechanizmy zachowań, aby podejmować świadome decyzje w każdej kwestii i żyć szczęśliwie.

Moment, w którym pojawia się dylemat: „mieć dziecko czy nie mieć” można wykorzystać, aby ustalić, co nas ukształtowało, co jest dla nas ważne i jaki model życia zaspokaja nasze potrzeby. Taka praca nad sobą ma ogromne znaczenie, bo sumiennie wykonana pozwoli w przyszłości uniknąć błędnych decyzji i chybionych wyborów, a także spowodowanego nimi cierpienia. Zyski są więc długoterminowe.

Dziecko? Mam wątpliwości

Reklama B1

Zmieniaj świat wspólnie z nami

Dobre dziennikarstwo, wartościowe treści, rzetelne i sprawdzone informacje.
Tworzymy przestrzeń ludzi świadomych.

Wszystkie artykuły dostępne są bezpłatnie.
Abyśmy mogli rozwijać tą stronę, potrzebujemy Twojego wsparcia.