Ręczna robota

Ręczna robota

Markowe produkty to niekoniecznie szczyt luksusu i dobrego smaku. Znane na świecie imiona i nazwiska projektantów wzbudzają zachwyt przede wszystkim wąskiego grona wtajemniczonych. Może zamiast płacić za metki, czasami lepiej wydać porównywalną kwotę na jakość i garderobę stworzoną na miarę? To jest dopiero prawdziwa miara smaku i czwarty wymiar elegancji.

Tekst: Ula Markof
Zdjęcia: Oktawian Górnik

Gorset, suknia ślubna i stroik na głowę to trzy części garderoby, które w różnych odstępach czasu pojawiły się w mojej szafie. Ich powstanie było czasochłonne, wymagało wielu rozmów, przymiarek, co idealnie wpisuje się w coraz popularniejszy w Polsce nurt powolnego konsumowania mody, czyli krawiectwa na miarę.

Gorset złożony z kilkudziesięciu elementów wyszedł spod ręki warszawskiej gorseciarki – przy mocnym związaniu zwęża moją talię do 59 centymetrów. Stroik, czyli dużą białą różę na opasce ozdobioną piórami marabuta, zrobiła specjalnie na mój ślub Joanna Denier, projektantka kapeluszy. Trzecia i ostatnia kreacja uszyta specjalnie dla mnie na miarę to krótka sukienka ślubna, którą niebawem przefarbuję w farbiarni Teatru Wielkiego na wyrazisty kolor. Mój zbiór kosztował mnie ponad 4 tysiące złotych i wiem, że spokojnie będę go mogła przekazać kolejnym pokoleniom. Dlaczego? Bo krawiectwo na miarę zapewnia ubraniom wiele żyć…

Inny wymiar

– Czy pani w ogóle wie, czym różni się bespoke tailoring od made to measure?

– na dzień dobry testuje mnie Sebastian Żukowski, konstruktor, krawiec i projektant w jednej osobie, prowadzący w Warszawie własną pracownię krawiecką. Nie wiem, więc szybko zostaję uświadomiona. Ubrania można podzielić na trzy kategorie: ready to wear (czyli wszystkie produkowane seryjnie, maszynowo i na przemysłową skalę), made to measure (to ubrania, które są szyte przemysłowo, ale do fabryki przesyła się wymiary wzięte wcześniej z klienta) i bespoke tailoring (to proces, który zakłada pracę krawca i projektanta z klientem na każdym etapie powstawania garnituru). Zanim ubranie zostanie uszyte, trzeba przejść przez złożony proces decyzyjny – wybrać fason, materiał, podszewkę, guziki, następnie zaliczyć kilka przymiarek i po miesiącu wytężonej pracy krawca wyjść z pracowni z gotowym garniturem lub kostiumem.

– Szycie na miarę to inna bajka

– tłumaczy Piotr Kamiński, mistrz krawiecki z 22-letnim doświadczeniem, prowadzący w stolicy własne atelier krawieckie.

– W mojej pracowni można zamówić garnitur, który w stu procentach uszyty jest ręcznie (przy standardowym garniturze szwy ręczne to około 80 procent wszystkich). Bespoke tailoring to najwyższa jakość na każdym etapie produkcji. Nie wszyscy wyglądają jak modele, dlatego zakładanie, że każdy będzie dobrze prezentował się w gotowym garniturze kupionym w sklepie, to pomysł utopijny. Garnitur czy kostium uszyty na miarę spełni te wymogi, bo będzie dopasowany wyłącznie do naszej sylwetki

– przekonuje Sebastian Żukowski.

Cena nie gra roli

– Sztywnik z przewiewnego płótna z dodatkiem końskiego włosia potrafi być potwornie drogi – a to on, choć niewidoczny, bo podszyty ręcznie pod materiał, nadaje mu formę

– tłumaczy cierpliwie Sebastian Żukowski. Do tego dodajmy wełnę z wigoni, wielbłądowatych żyjących w Andach – metr materiału utkanego z ich runa kosztuje 5 tysięcy euro. Nie trzeba być geniuszem matematycznym, żeby stwierdzić, że bespoke tailoring do najtańszych nie należy. Piotr Kamiński wylicza, że cena garnituru z wełny angielskiej lub włoskiej zaczyna się od 4,5 tysięcy złotych, ale kwota ta może osiągnąć kilkadziesiąt tysięcy.

– Wszystko zależy od tkaniny, jakiej użyjemy, i tego, czy garnitur jest uszyty całkowicie ręcznie

– dodaje Piotr Kamiński. Sebastian Żukowski uszył dla swojej klientki trzyczęściowy kostium za 12 tysięcy. W krakowskiej pracowni Liberman, założonej przez dwie projektantki – Małgorzatę Grzywnowicz i Małgorzatę Węgiel, za garnitur należy zapłacić około 3 tysięcy złotych. Od podobnych sum zaczynają się także ceny w firmie Krawiec Wiśniewski. Ceny porównywalne są do markowych garniturów szytych seryjnie.

– Tutaj jednak nie płaci się za marketing, ale za jakość materiałów i wykonania

– zapewnia Janusz Wiśniewski z pracowni Krawiec Wiśniewski, która ma swoje filie w Gdyni i w Warszawie, a szyje dla panów już od czterech pokoleń.

Tylko dla dojrzałych

Po fali zachłyśnięcia się marką, logo i metką przyszedł czas na nowy, choć relatywnie bardzo stary, koncept szycia na miarę. Kiedyś przecież wszystkie ubrania szyto na konkretny wymiar w kameralnych pracowniach. To właśnie te metody i sposoby przetrwały do dzisiaj. Wszyscy krawcy są zgodni – do ich pracowni trafiają ludzie, którzy są dojrzali emocjonalnie, mają gust, smak i cenią klasykę. W tej grupie znajdują się prawnicy, lekarze, finansiści, biznesmeni i artyści, ale trafiają się także studenci i panowie o nietypowych gabarytach. Kto konkretnie?

– W moim zawodzie nie jest w dobrym tonie podawać nazwiska klientów

– tłumaczy Sebastian Żukowski. Podobnego zdania jest Piotr Kamiński.

– Podanie nazwiska klienta bez jego wiedzy i zgody mogłoby spowodować utratę zaufania do firmy.

Tadeusz Królczyk zapytany o znanych klientów odpowiedział przewrotnie:

– A czy dobry styl koniecznie musi mieć znane imię i nazwisko? Wśród naszych klientów są artyści, ale nie celebryci z pierwszych stron gazet, są biznesmeni, ale nie setka najbogatszych według „Forbesa”

Tadeusz Królczyk z Libermana dodaje:

– Naszymi klientami są osoby o bardziej wyrafinowanym guście niż przeciętny, ceniący prostotę i oryginalność kroju oraz osoby zmęczone pozornie dużym wyborem sztampowych ubrań ze sklepów sieciowych. Ubrania uszyte według zasad bespoke tailoringu można nosić latami.

To zadziwiające, bo ubrania z sieciówek mają raczej krótkie życie, które bezlitośnie skracane jest przez każde kolejne pranie. Dobrze skrojonemu garniturowi czy kostiumowi niestraszne są wahania wagi właściciela. Dzięki dużym zapasom możliwe jest ich przerabianie bez szkody dla materiału i fasonu.

Tendencje wzrostowe

W Polsce jest kilkanaście pracowni szyjących według światowych standardów bespoke tailoringu. Co ciekawe, a nieczęsto spotykane wśród konkurujących ze sobą firm, krawcy o sobie nawzajem wypowiadają się z szacunkiem. Janusz Wiśniewski, krawiec i autor powieści „Życie skrojone na miarę”, której centralnym punktem jest ubranie, a dekoracjami czasy PRL-u, tłumaczy:

– Pracownie miarowe prawie zniknęły z krajobrazu naszych miast. Próbują je zastąpić hotelowi rezydenci renomowanych firm zagranicznych, szyjąc „korespondencyjnie na miarę”. Życzę dobrego samopoczucia ich klientom

dodaje z przekąsem.

Wszyscy konstruktorzy cieszą się, że krawiectwo na miarę przeżywa prawdziwy renesans, a na ubrania tworzone w ten sposób zaczyna panować prawdziwy snobizm.

– Czy krawiec bez problemu rozpoznaje garnitur uszyty na miarę? – pytam naiwnie. – Nie tylko krawiec, pani także by rozpoznała

– zapewnia mnie Sebastian Żukowski.

Kobiety chętnie korzystają z usług krawcowych. Przychodzą do nich ze zdjęciami ubrań albo gotowym konceptem, chcą przerobić ubrania albo uszyć coś na specjalną okazję. W przypadku mężczyzn krawiectwo na miarę doczekało się większej otoczki. Mekką bespoke tailoringu jest Savile Row w Londynie.

To tutaj skupiają się najbardziej znani krawcy specjalizujący się w szyciu męskiej garderoby. Projektanci szyjący markowe garnitury na większą skalę o mało nie przyczynili się do upadku lokalnych pracowni ulokowanych przy Savile Row, często z sięgającą pokoleń historią i tradycją. Nastawienie na podążanie za trendami, brak czasu na trwający kilka tygodni proces i niechęć do skostniałej klasyki odebrały krawiectwu na miarę klientów. Na szczęście dla bespoke tailoringu zachłyśnięcie nowoczesnością nie trwało długo, a firmy, które przetrwały, mogą cieszyć się powrotem klientów, którzy docenili styl i klasykę krawiectwa na miarę.
Skoro o klasyce mowa, czy w krawiectwie na miarę jest miejsce na szaleństwa, trendy i łamanie zasad?

Ułańska fantazja

– Polacy są zachowawczy i ciężko namówić ich na wybór wzoru materiału

– broni się przed posądzeniem o niepodążanie za trendami Sebastian Żukowski.

Od lat namawiam klientów na szycie garniturów w kratę i lekko zwężające się nogawki spodni. Na razie bezskutecznie

– dodaje. Piotr Kamiński również nie odżegnuje się do trendów, tłumacząc, że jego pracownia ma swój styl, ale jest otwarta na trendy i modę.

– Nie wszystko to, co modne, pasuje do każdego klienta

podkreśla Kamiński. W Libermanie szyją awangardowe ubrania artyści, a jak zapewnia Tadeusz Królczyk, w wykonaniu projektantek Libermana nawet klasyczna konfekcja wygląda wyśmienicie.

Na dobrej stopie

Ma miarę można zamówić nie tylko ubranie. Monika Kielman, żona Macieja Kielmana, właściciela firmy od czterech pokoleń robiących w Warszawie buty, opowiada o swojej firmie i produktach w taki sposób i z takim zapałem, że sama mam ochotę zamówić klasyczne oficerki, a mężowi sztyblety. Buty od Kielmana z Chmielnej to tradycja rodzinna sięgająca 1883 roku. Niegdyś na równi doceniane przez cudzoziemców i rodaków, dziś to Polacy stanowią 70 procent ich odbiorców. Kielman oferuje buty, które szyte są ręcznie – jedynie niektóre cholewki przeszywane są na starodawnej maszynie Singera.

– Nasze buty są wykonane z materiałów najwyższej jakości, które gwarantują ich długowieczność, powstają bez używania toksycznych składników

– zapewnia Monika Kielman.

Osobny materiał mogłabym poświęcić na opisanie skór, z których powstają buty. Kielman współpracuje z francuskimi garbarniami (także z garbarnią polską), które również pielęgnują tradycję rzemieślniczego fachu, oferując niespotykane, nawet w butach markowych, cielęce skóry – zapewniające wygodę, przewiewność i elegancję. Płaszczka? Skóra strusia, a może ucho słonia? Najdroższe buty robione są ze skóry aligatora. Obuwie robione na miarę daje także szansę potraktowania stóp i ich problemów w indywidualny sposób. Po zdjęciu miary majster rzeźbi kopyto odwzorowujące stopę klienta.

Gotową parę butów na miarę można odebrać po 3–4 tygodniach. Na obuwie wykonane z materiałów, które wymagają sprowadzenia, czas oczekiwania się wydłuża.

Ceny? Gotowe buty, wśród których znajduje się prawie 200 modeli, to wydatek rzędu 2350 złotych. Obuwie szyte na miarę jest droższe i kosztuje 2920 złotych.

Wielbiciele skóry aligatora za swoje buty będą musieli wydać 7 tysięcy. Drogo? To kwestia względna, bo obuwie od Kielmana przetrwa wiele lat, a przechowywane z drewnianymi prawidłami nie straci fasonu.

Skrojone na miarę

Najbogatsze i najbardziej świadome mody kobiety, czyli te zajmujące honorowe miejsca w pierwszych rzędach, mają projektantów na swoje usługi. Zamawiając pół kolekcji haute couture, w pakiecie dostają przymiarki, przeloty krawcowych i ekspresową obsługę. Wydają na ten przywilej fortunę, ale wyglądają zawsze jak spod igły. W tym przypadku ręcznie naszywane cekiny, ręcznie tkane hafty czy kilometry jedwabiu tworzą całość wyglądającą jak dzieło sztuki. Na zamówienie i na miarę można zrobić bieliznę, torebki, buty, kapelusze, rękawiczki – ręczna robota połączona z geniuszem projektanta to najlepsza rekomendacja. W czasach, gdy kupujemy w sieciówkach tanie T-shirty, których taśmowe uszycie zajęło półtorej minuty, szycie na miarę to powrót do korzeni – czasów, w których ceniono dobre rzemiosło, a ubrania nie były odhumanizowane. Świadome spowolnienie życia i nastawienie na jakość (a nie na ilość i tempo) to idealne warunki do wzrostu znaczenia między innymi krawiectwa na miarę.


Dziękujemy pracowni krawieckiej Zaremba za umożliwienie wykonania zdjęć do artykułu.
www.zaremba-krawiec.pl

Ręczna robota

Reklama B1

Zmieniaj świat wspólnie z nami

Dobre dziennikarstwo, wartościowe treści, rzetelne i sprawdzone informacje.
Tworzymy przestrzeń ludzi świadomych.

Wszystkie artykuły dostępne są bezpłatnie.
Abyśmy mogli rozwijać tą stronę, potrzebujemy Twojego wsparcia.