Sen, nie jawa
Źródło zdrowia, dobrego samopoczucia, twórczego życia i udanych relacji z ludźmi. Daje okazję do praktykowania wolności. Sen – jeden z ostatnich bastionów człowieka, którego nie udało się dotąd wziąć we władanie specjalistom od marketingu i sprzedaży, chociaż coraz śmielej nadgryzają jego zewnętrzną powłokę w nadziei, że w końcu i on upadnie.
Tekst: Magdalena Ujma
Zdjęcia: Monika Ekiert Jezusek (monalli.blogspot.com)
Sypialnia
Aktorka Magdalena Cielecka powiedziała w wywiadzie dla jednego z kolorowych pism, że sypialnia jest dla niej najważniejszym miejscem w domu. Stworzyła w niej oazę prywatności, ciepła i odpoczynku. Czuje się tam bezpiecznie, z dala od świateł sceny, ludzkiego wzroku, zgiełku miasta, galopu obowiązków, oczekiwań, zapisanego po brzegi planu dnia. W sypialni nie musi nic robić i może pozwolić sobie na prawdziwy luksus – żeby czas przelatywał jej między palcami. Takie chwile wolności są dla niej cenniejsze od jakichkolwiek innych obiektów pożądania. To wolność od bycia znaną, od zobowiązań, od konieczności dobrego wyglądu, od bycia wyprostowaną, z wciągniętym brzuchem i na obcasach.
Wypowiedź ta zawiera interesujące spostrzeżenie – chwile, które można spędzić ot, tak, na nicnierobieniu albo po prostu śpiąc – stają się towarem poszukiwanym przez ludzi sukcesu. W wyznaniu Cieleckiej można odnaleźć coś jeszcze. W pochwale sypialni pobrzmiewa namiętne przywiązanie do snu. Czas na niego przeznaczony jest święty, pozostaje do wyłącznej dyspozycji samej zainteresowanej – tylko łóżko, pościel, ona i senne marzenia. Nie ma prawa wydarzyć się nic, co mogłoby przerwać, skrócić ten czas czy do niego nie dopuścić. Prawa do snu aktorka broni zaciekle.
To zupełnie zrozumiałe, tym bardziej, że wraz z łóżkiem oferuje ono jednostce intymność, stawia zasłonę, przez którą ledwie prześwitują niewyraźne kształty – daje nam przywilej bycia niewidocznymi. Jednak nie dotyczy on wszystkich, a wyłącznie tych, których na to stać. Niekoniecznie ludzi majętnych, bardziej tych świadomych zagrożeń, jakie niesie ze sobą życie w świecie, gdzie prywatność zostaje wystawiona na pokaz, np. w mediach czy cyberprzestrzeni. Co do łóżka, to było ono i nadal stanowi atrakcyjny temat dla sztuk wizualnych. Niejeden artysta przeniósł własny mebel do spania w sferę nie tylko samej widzialności, lecz i widzialności spotęgowanej: nagłośnionej i obficie oświetlonej – w świat nieustającego, globalnego spektaklu, jakim stała się współczesna kultura.
Czy to dzieło sztuki?
Klasyczne dzieło, od którego liczy się pop art, czyli najbardziej lubiany przez media kierunek w sztuce XX wieku, to Bed Roberta Rauschenberga. Amerykański artysta po prostu wziął na warsztat swoje prywatne posłanie przykryte autentyczną pościelą: patchworkową kołdrą, poduszką, prześcieradłami. Pościel pokrył ołówkowymi notatkami, zachlapał farbą, naciągnął na deski i powiesił na ścianie w pozycji pionowej. Łóżko trafiło do prawdziwej świątyni sztuki współczesnej – Museum of Modern Art w Nowym Jorku. W 1955 roku było czytelnym symbolem nie tylko nowego kierunku artystycznych poczynań i dowartościowania zwykłej codzienności (chwil spędzanych na odpoczynku czy we śnie), lecz także miłosnych związków Rauschenberga. Miłości najzupełniej realnych do istniejących ludzi, z którymi był związany i o których wspomnienia zaszyfrował w przedmiotach, napisach i plamach kolorów składających się na utwór artystyczny.
Dla Tracey Emin, brytyjskiej artystki-celebrytki, łóżko jest właściwie wszystkim, światem w miniaturze, a nawet rodzajem prywatnego muzeum, które przechowuje ślady jej życia.
Swoje posłanie przeniosła do galerii dokładnie w takim stanie, w jakim znajdowało się w jej domu. Odważny, ale i narcystyczny gest pokazania miejsca uczuciowych wzlotów i upadków przyniósł Emin w 1999 roku nominację do nagrody Turnera, przyznawanej w Wielkiej Brytanii artyście, który wniósł w tym kraju największy wkład do sztuki w ciągu ostatniego roku. Tłumy oglądały My Bed w Tate Britain, eksponat z wyraźnymi śladami używania, wymiętą pościelą, poplamioną bielizną, pustymi butelkami po wódce i innymi śladami ciężkiego załamania, jakie przechodziła artystka. Publiczność szalała. Jakaś gorliwa gospodyni domowa zabrała się do porządkowania pościeli, dwóch Chińczyków wdrapało się na materac, by rozpocząć bitwę na poduszki… Gdy się głębiej zastanowić, dzieło Emin nie nastrajało jednak do śmiechu. Ucieleśniało przecież codzienność z najdrobniejszymi detalami w jej najgorszym wcieleniu, pełnym brudu, śmieci, złych emocji, poczucia samotności.
Łóżka stają się portretem swoich właścicieli. Widzimy jeszcze i to, że niełatwo jest o wyważony stosunek do własnego posłania – nienawidzi się go i obdarza gorącym uczuciem jednocześnie. I tu okazuje się, że nie tylko artyści, ale i my sami, zwykli śmiertelnicy, mamy nasze porachunki z meblem, w którym spędzamy sporą część życia. Nie idzie mi wcale o miłość, seks czy coś z tych rzeczy. Sypialnia bywa nie tylko miejscem, gdzie pozbywamy się kostiumu i jesteśmy sami dla siebie, ewentualnie dla najbliższych: małżonków, partnerów, kochanków, dzieci. Dla wielu pozostaje jedynym miejscem, gdzie można się skoncentrować, zdobywszy dystans od chaotycznego biegu codzienności. W łóżku jada się posiłki, czyta i pracuje: odpisuje na maile, ustala programy, pisze projekty, negocjuje warunki umowy. Dom i praca spotykają się ze sobą… w sypialni. Między kołdrę a poduszki życie wlewa się z całym swoim harmidrem i tu też ulega wyciszeniu.
Przedmiot pożądania
W sklepach łóżek jest pod dostatkiem. Pojedyncze, podwójne, piętrowe, drewniane, metalowe, wodne. Materacy, poduszek, kołder, pościeli – do wyboru, do koloru. Niby mamy wszystko. Tymczasem coś tak podstawowego jak spanie staje się dobrem trudno osiągalnym. Sen, związany z czystą biologią, z dobowym cyklem każdego i każdej z nas, z naturalnym rytmem dnia, traci na spokoju i ciągłości, będąc coraz częściej wypieranym przez bezsenność. Przypomina o tym, że mimo wszelkich zdobyczy cywilizacyjnych, pozostajemy częścią natury. Jest niezbędny do tego, by nie tylko czuć się dobrze we własnej skórze, ale i po prostu – żeby w ogóle móc żyć. Jego brak to męczarnia, która prowadzi do ciężkiej psychozy i w efekcie – do śmierci. Pozbawianie snu należy zresztą do kanonu tortur stosowanych współcześnie wobec najgroźniejszych więźniów, np. przez Amerykanów wobec członków Al Kaidy. Po kilku dniach wymuszonej bezsenności nieszczęśnik jest gotów przyznać się do wszystkiego.
Sen to obecnie towar wielce pożądany, lecz i przyjmowany z niepokojem. Ten idealny, opisywany w pop-psychologicznych artykułach poczytnych magazynów ludzie pragną wypracować, ale im bardziej do tego dążą, tym trudniej im go zdobyć. Tym chętniej sięgają więc po fachowe porady, tym więcej zażywają specyfików na dobry sen. Jeśli komuś zdarzy się sypiać dobrze, dzisiejszy świat przyjmie ten fakt z niedowierzaniem. Jak można wysypiać się bez fachowego podejścia, nieświadomie?
Dlatego mnożą się porady, śpij w zaciemnionym pokoju, a wcześniej postaraj się go przewietrzyć. Przed pójściem do łóżka najlepszy jest spacer i wypicie szklanki ciepłego mleka. Nie jedz niczego przed zaśnięciem. Najlepsza jest całkowita ciemność albo lekkie światło. Cisza lub monotonny szum miasta. Uważaj na melisę. Zanim uśniesz wyłącz komórkę i nie kładź jej pod poduszką. Nie myśl o jutrzejszym dniu, bo na pewno nie uda ci się wyspać. Skup się na czymś przyjemnym, a wtedy sen przyjdzie na pewno.
I tak dalej. Co z tego, skoro co rano trzeba stawiać czoło rzeczywistości? Poza tym odzywają się głosy przeciwne. Jak można marnować tyle godzin na pozostawanie bezproduktywnym? – zdają się mówić. Szkoda czasu.
Koszt postępu
Dzisiejszy świat jest rzęsiście oświetlony. W nocy coraz większa część ludzkiej populacji nie widzi nad głową rozgwieżdżonego nieba, rośnie liczba tych, co nie znają już nie tylko widoku Drogi Mlecznej, ale i nie widują Księżyca. W bardzo wielu częściach globu można załatwić sprawy bankowe i zrobić zakupy o każdej porze dnia i nocy. Internet działa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Tak wygląda współczesność zarządzana przez globalną formę kapitalizmu. Model życia charakterystyczny dla bieżącej postaci tego systemu ekonomicznego odpowiada chyba tylko cyborgom, bo tylko one są w stanie nadążyć za wszystkimi nowinkami cywilizacji. Z jednej strony rozwój technologii można nazwać postępem ludzkości, z drugiej zaś trzeba zadać sobie pytanie, jaką płacimy za niego cenę.
To, co ma być przywilejem i ułatwieniem życia, staje się uciążliwością, koniecznością nadmiernego skupiania uwagi, poddawania się reklamowemu bombardowaniu i insynuacjom, że istniejemy tylko jako klienci i konsumenci. Jedną z przyczyn utraty snu może być uzależnienie się od ekranu komputera czy telefonu komórkowego, od nawyku (a nawet nałogu) ciągłego bycia podłączonym, dostępnym, który objawia się m.in. przez nieustanne sprawdzanie wiadomości i podejmowanie niekończącej się konwersacji on-line.
Insomnia
Źródło insomnii współczesnego świata tkwi nie tylko w Internecie, który nigdy nie zasypia. Jak mówi Zuzanna Skalska, starająca się uchwycić nowe trendy w dizajnie w momencie ich powstawania, w Polsce widać doskonale działanie praw późnego kapitalizmu. W większych miastach można bez problemu nie tylko zrobić zakupy nad ranem, lecz i skorzystać z usług fryzjerskich lub poćwiczyć na siłowni. Dzień traci swoje granice i łączy się z nocą, ale jeśli czas spędza się w pomieszczeniach zalanych sztucznym światłem, łatwo można ten fakt przeoczyć – i dolegliwość gotowa. Opisano już odpowiednie jednostki chorobowe, można je leczyć, a w Warszawie działa nawet Ośrodek Medycyny Snu Instytutu Psychiatrii i Neurologii. Poza nim w całej Polsce funkcjonuje jeszcze tylko pięć placówek o podobnym, lecz węższym profilu.
Coraz więcej ludzi cierpi na bezsenność i jak również sięga po specyfiki pozwalające nie tyle się wyspać, co przetrwać noc. Bezsenność stała się chorobą cywilizacyjną. W Polsce, jak się szacuje, przypadłość ta dotyka 10 procent populacji i stale rośnie. Szczególnie obarczona ryzykiem pozostaje grupa ludzi młodych, do 25 roku życia, gdzie procent cierpiących na chroniczny brak snu dobiega do 20.
Sen stał się problemem, bo oznacza zwolnienie tempa, rezygnację z nieustannej aktywności i natężenia uwagi. To dobrowolne odłączenie się od świata, by pozostać w zgodzie z biologicznym zegarem, według naprzemiennych rytmów dnia i nocy, następujących po sobie pór aktywności i bierności, pracy i odpoczynku, skupienia uwagi i nieświadomości. Skoro nasza cywilizacja ucieka od naturalności, a spanie jest zgodne z naturą, to mamy problem. Zawieszanie świadomości i zagłębianie się w marzenia senne daje także szansę na wyswobodzenie się z presji pośpiechu i życia według biznesplanów. Pozostaje bowiem ostatnim bastionem naszej wolności i odpowiedzią na atakujące z zewsząd bodźce.
W książce 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu Jonathan Crary pisze o badaniach prowadzonych przez US Army. Zatrudnieni przez wojsko naukowcy za obiekt zainteresowania obrali pasówkę białobrewą. Ten gatunek ptaków znany jest z umiejętności latania przez kilka dni i nocy bez odpoczynku. Wojskowi specjaliści poszukują specyfiku pozwalającego nie spać przez tydzień i zachować siły witalne, pełnię zdrowia psychicznego oraz zdolności intelektualne. Ich celem jest stworzenie perfekcyjnego żołnierza, który nie odczuwałby strachu ani zmęczenia. Stąd ich zainteresowanie niepozornym gatunkiem ptaków. Crary sądzi, że taki środek momentalnie upowszechniłby się na świecie, spełniając zapotrzebowanie globalnych korporacji na wymarzonego pracownika i klienta. Takiego, co to nie spałby, tylko kupowałby, kupowałby i kupował bez wytchnienia.
Odpoczynek w łóżku jest lekiem na gorączkę konsumowania – twierdzi autor książki 24/7. Dlatego kłopoty ze spaniem nie są osobistymi problemami jednostek, lecz problemami społecznymi. Przydałby się masowy ruch obrońców snu, ludzi praktykujących odpowiednio długi nocny wypoczynek, tak jak wspólnie uprawia się Tai Chi lub jogę. Bo tutaj nie pomoże najbardziej wymyślne lekarstwo czy terapia aplikowane w pojedynkę. Sen nie jest zadaniem dla każdego z nas oddzielnie, to raczej wyzwanie dla nas jako zbiorowości, by uświadomić sobie istnienie problemu i jego przyczyn.
Seanse pojedyncze i grupowe
Artyści przeczuwają istnienie zapalnych punktów współczesności, zanim zostaną one głośno nazwane. Natalia LL już od końca lat 80. organizowała w galeriach pokazy Śnienia. Urządzała seanse – można powiedzieć – najbardziej samolubnego kina, jakie możliwe są do wyobrażenia. Sama bowiem zasypiała na oczach publiczności, znajdując się pod wpływem odpowiednich medykamentów. Była zatem obecna przy tych, którzy przyszli na jej wystąpienie, lecz tylko ciałem. Duch ulatywał w sobie tylko dostępne rejony. To, co wyświetlało się w jej głowie, pozostawało niewidoczne. Oczywiście, dzisiaj mówi się, że dzięki postępom nauki także i oniryczne wizje będzie można rejestrować. Ja jednak w to nie wierzę, myślę, że efekt rejestracji nie będzie w żadnym wypadku odpowiadał filmom, jakie mózg gotuje świadomości.
Natalia LL, poddając się działaniu snów, pokazuje źródła twórczości, ale i niezależności bijące w każdym człowieku, a czyniąc to, kroczy śladami surrealistów i zrewoltowanych studentów Maja 68. Po 20 latach od pokazów Natalii LL, a dokładnie w 2001 roku, Joanna Rajkowska zorganizowała w warszawskiej galerii XX1 akcję Dziennik Snów. Przez pięć dni trwania eksperymentu, na specjalnie przygotowanych posłaniach, zasypiało w sumie 25 chętnych. Można ich było zobaczyć przez witrynę, galeria mieści się bowiem w centrum Warszawy, przy ruchliwej Alei Jana Pawła II. Każdego dnia, po wpuszczeniu ochotników, pomieszczenie zamykano od wewnątrz, by nic im nie zakłóciło spokojnego pogrążania się w nieświadomości. Seans trwał 5 godzin, od 11 do 16. Po upływie tego czasu uczestników budziła specjalnie do tego celu stworzona muzyka. Notowano własne sny w specjalnie przygotowanych zeszytach, tytułowych Dziennikach. Ich zapiski nigdy nie zostały podane do wiadomości publicznej. Notabene, takie właśnie notacje prowadzi się podczas terapii specjalistycznych. Nieznający się wcześniej ludzie przebywali ze sobą razem, w intymnej sytuacji. Bezbronni oddawali się na pastwę sił, które na jawie pozostają stłumione, ukryte.
Jakość spania mówi wiele o nas samych, o naszych możliwościach, emocjach i ukrytych w nas mocach. Sen może być źródłem twórczości, wynalazków, genialnych, innowacyjnych pomysłów, dawać doświadczenie bliskości z innymi ludźmi. Pamiętajmy zatem, że nie możemy dać sobie odebrać prawa, zdolności i umiejętności dobrego spania. Sen to zdrowie.
Doceńmy go i korzystajmy z niego.
Miłych snów!
Sen, nie jawa