Skandynawska powolność (Skandynawia)
Zewsząd widać głównie skały. Wielomiesięczna, sroga zima należy tutaj do codzienności. Dzień kończy się zaledwie po kilku godzinach. Surowy klimat hartuje. Jak to możliwe, że w takich warunkach powstały jedne z najbardziej zamożnych społeczeństw? Skandynawia zdumiewa malowniczością krajobrazu, wysokim poziomem dobrobytu i… architekturą.
Tekst: Jan Kucza-Kuczyński
Zdjęcia: Stefan Schurr (fotolia.com)
Równowaga
Połączenie chęci bogacenia się ze zgodą na dzielenie się posiadanym majątkiem z innymi – dla jednych marzenie, herezja – dla drugich. Ta szczytna idea wiąże się bowiem z przekazaniem znacznej części swoich pieniędzy własnemu państwu. Skandynawowie potrafili ją wdrożyć nie tracąc przy tym swego stylu życia – spokojnego, żeby nie rzec – powolnego, respektującego wolność, zgodnego z otaczającą ich naturą. Podczas gdy reszta świata buduje swoje bogactwo w pośpiechu i chaosie, nierzadko w oparciu o nieludzki wyzysk i dewastację środowiska, mieszkańcy Północy bez ostentacji pielęgnują swój model życia, na który – trzeba to wyraźnie podkreślić – pracowali długo i konsekwentnie. Jest on intrygujący, bo stanowi zaprzeczenie paradygmatu współczesnego świata. Ich sukcesu nie można skopiować. Analizują go ekonomiści i socjolodzy z wielu krajów. Jedyne, co udało im się uzyskać, to wiedza odnośnie sposobu, w jaki mieszkańcy Północy przetwarzają swoje otoczenie. By lepiej zrozumieć ten fenomen, warto uświadomić sobie kilka rzeczy.
Genetycznie dostosowani
Patrząc oczami podróżującego, półwysep Skandynawski (dodajmy jeszcze Finlandię) jest niezwykle intrygujący. Wyłaniające się zewsząd skały, gęste lasy i jeziora oraz brak ludzi nadają krajobrazowi nieco surowego, ale poetyckiego uroku. Bogata Skandynawia kusi perspektywą życia w pięknym otoczeniu. Trudno uwierzyć, że to wciąż niełatwe miejsce do zamieszkania. Ma ono bowiem swoją drugą, mroczną stronę… Półwysep jest przecież jedną wielką, granitową skałą, w większości pozbawioną ziem uprawnych. Ponadto mroźna, wielomiesięczna zima, której skutkiem jest krótki okres wegetacyjny roślin, sprawiała, że mieszkańcy przez wieki musieli walczyć z głodem.
W Helsinkach, Oslo czy Sztokholmie dzień zimowy trwa tylko 6 godzin, a noc zimowa w Laponii – 51 dni. Jedynie duńskie Jutlandia i Zelandia oferują nieco więcej słońca i łagodniejszy, choć za to bardzo wietrzny klimat. Przystosowanie się do tych surowych warunków wymagało niezwykłej odporności, którą Skandynawowie nabyli z racji długiego przebywania na zewnątrz podczas polowań, rybołówstwa i wyrębu lasów.
Z czasem stało się to stylem życia, przejawiającym się współcześnie w praktykowanych powszechnie w Finlandii i Szwecji nartach biegowych czy również narciarskim telemarku w Norwegii, a we współczesnej Danii – rowerach.
Friluftsliv
Normańscy Wikingowie – bezpośredni przodkowie dzisiejszych Norwegów, Szwedów, Duńczyków i Islandczyków – na co dzień zajmowali się rolnictwem, handlem oraz produkcją. Natomiast w razie zagrożenia głodem czy przeludnieniem wypływali na morze, by łupić. Ta mobilność społeczna doprowadziła do skolonizowania tak odległych od siebie krain, jak Księstwo Kijowskie i amerykańska Vinlandia.
Jednym z fundamentalnych pojęć skandynawskiego stylu życia jest friluftsliv – życie na świeżym, otwartym powietrzu. To „wyjście w przestrzeń” zrodziło bardzo silny, wręcz mistyczny, związek mieszkańców Północy z przyrodą. Jest on swego rodzaju połączeniem wdzięczności i szacunku dla natury, która za cenę wielkiego, ludzkiego wysiłku łaskawie zgodziła się na udostępnianie swych zasobów. To właśnie ten wysiłek spowodował, że Skandynawom obce jest pojęcie podboju i nadmiernej eksploracji środowiska naturalnego. Wyrazem tego jest allemansrätten, czyli rodzaj umowy społecznej, polegającej na powszechnym korzystaniu z wszelkich zasobów przyrody, nawet na terenie prywatnym. Warunek jest jeden poszanowanie natury oraz innych ludzi. Allemansrätten jest dzisiaj chętnie wykorzystywany przez podróżujących przez Skandynawię.
To niepisane prawo zakłada, że każdy wędrowiec może obozować na terenie prywatnym przez jeden dzień. Gdyby natomiast chciał pozostać dłużej, powinien uzyskać zgodę właściciela.
To, co dzisiaj jest miłym przywilejem turystów, było niegdyś potrzebą dla przemieszczających się myśliwych, zbieraczy i innych podróżników, a w sferze filozofii życia – przejawem dyskretnej solidarności w obliczu wspólnoty losu. Skandynawowie łączą tym sposobem dwie przeciwstawne sobie cechy: żyjąc w przestrzennym rozproszeniu, bardzo respektują swoją prywatność, pozostając jednocześnie otwartymi na potrzeby innych. Ta ostatnia zaowocuje później sukcesem ich wzornictwa.
Po pierwsze: Natura!
Drugim efektem wyjątkowej więzi z naturą jest intuicyjne dążenie do wpasowywania architektury w krajobraz, tak jakby jej autorzy wiedzieli, że nawet jej najlepsze przejawy mogą go zapaskudzić. W praktyce polega to na unikaniu tworzenia z architektury dominanty krajobrazowej. Dominować ma natura. Stąd też charakterystyczny dla Skandynawii jest brak ogrodzeń pomiędzy posesjami, a jeśli już istnieją, to w postaci naturalnych żywopłotów, kęp krzewów lub drzew albo malowniczych płotów z brzozowych żerdzi lub granitowych głazów. Natomiast budynki chowają się „pod” lub „w” plamach zieleni, wchodzą pomiędzy skały lub wzgórza. Pomaga w tym skala – Skandynawowie do dziś starają się nie budować wysokich czy nawet ledwie wyższych od otoczenia budynków i układają je raczej w poziomie, starając się unikać pionów. Ich architektura i budownictwo są dyskretne. Operują bowiem spokojną formą i skromnym detalem. Niewątpliwe duże znaczenie odgrywa tu protestancka etyka, która gani ostentację w kulturze materialnej – od architektury począwszy. Dlatego nawet królewskie zamki w Sztokholmie i Kopenhadze wpasowują się w krajobraz. Kopenhaski Amalienborg jest pod tym względem ewenementem.
Składa się z szeregu budynków wpisujących się w tkankę miasta. Ponadto został on stworzony bardziej z myślą o mieszkańcach, niż rodzinie królewskiej. Istotą zespołu jest bowiem nie zamek, a stworzony przez niego plac miejski – widoczna zapowiedź budowania egalitarnego społeczeństwa, jakim są dziś Duńczycy.
Drewniano…
Innym aspektem nordyckiego stylu życia jest używanie naturalnych materiałów z dążeniem do zachowania ich pierwotnego charakteru. Najważniejszym – obecnym wszędzie i w nadmiarze – jest oczywiście drewno. To ono powoduje, że skandynawska architektura, również ta współczesna, jest wyjątkowo ludzka i ciepła w odbiorze. Drewno bowiem, będąc tworzywem wziętym z przyrody, nawet po przeróbce i zastosowaniu w budynku łatwo się w nią „wchłania” wizualnie.
Podstawowym sposobem budowania w Skandynawii była zawsze (i nadal jeszcze bywa) konstrukcja zrębowa, którą stosowano także u nas chociażby przy wykonaniu wiejskich chat, czasem też kościołów. Powód jest prosty – to najłatwiejszy sposób zbudowania ciepłego i solidnego budynku z drewna. Warunek jest jeden: dostępność znacznej ilości surowca. Na Północy nigdy nie było to problemem. Wyjątkiem jest Dania, gdzie mniejsze zalesienie skłoniło jej mieszkańców do przejęcia konstrukcji szachulcowej, tj. drewnianego szkieletu wypełnionego tynkowaną gliną lub cegłą. Masywne domy przez wieki, a nawet tysiąclecia, budowane były z okrągłych bali. Najdłużej tę technikę stosowali Finowie, będący najbardziej oddzieloną od reszty świata częścią wspólnoty nordyckiej, którą tworzą razem ze Skandynawami, nie zaliczając się do nich.
Finowie nie stanowią tak zintegrowanej społeczności. Ich domy budowane były na ogół przez samotnych rzemieślników, polegających tylko na swoich, choć na ogół rzeczywiście znakomitych umiejętnościach. Jeszcze w 1902 r., kiedy trzej znani fińscy architekci narodowego romantyzmu zbudowali domy z pracowniami w Hvitträsk, tworzywem były właśnie drewniane bale i granitowe głazy. W samej Skandynawii okrągłe bale zaczęto zamieniać na prostokątne belki. Przykładem tego rodzaju wykonania jest wybudowany w 1762 roku dom Karola Linneusza w Hammarby, otoczony malowniczym, kwiatowo-ziołowym ogrodem.
Na przełomie XVIII i XIX wieku domy zaczęły zyskiwać dodatkową, zewnętrzną warstwę deskowania. To niespotykane w pozostałej części Europy rozwiązanie, które dało północnej architekturze jej charakterystyczny wygląd, podyktowane było potrzebą dodatkowej ochrony od wiatru i zimna, ale też możliwością łatwiejszej niż gdzie indziej obróbki drewna. Szwedzi od dawna bowiem dysponowali świetnymi narzędziami z wydobywanego u siebie żelaza. Zanim jednak rozpoczęli pozyskiwanie tego metalu, produkcja desek była dla nich dość pracochłonna. Deskowania mają przeważnie pionowy układ, gdyż zgodnie z ogólną zasadą muszą być kładzione poprzecznie do podkonstrukcji (w tym wypadku do poziomych bali). Taki układ zwany jest przez Norwegów laft, w przeciwieństwie do stosowanego też przez nich stav, gdzie ustawione pionowo belki łapane są u góry i dołu wieńcem, a deskowanie (nadal poprzecznie) idzie tym razem poziomo. To poziome deskowanie jest częściej spotykane na morskich wybrzeżach (zwłaszcza Norwegii), stanowiąc lepszą ochronę przed padającymi deszczami.
Czerwień z Falun
Ostatnim problemem, przed jakim stali budowniczowie, było zabezpieczenie powierzchni i struktury drewna przed surowymi warunkami atmosferycznymi. Szwedzi znaleźli na to sposób, czerpiąc dosłownie z ziemi… Słynna Falu rödfarg, czyli czerwień z Falun, to pochodzący z miasta o tej nazwie odpad rudy miedzi, której skład z wysoką zawartością krzemu sprawia, iż wykonana z niej farba doskonale chroni drewno. Maziowata substancja po nałożeniu nie łuszczy się, dając w efekcie charakterystyczny dla dużej części Skandynawii ciemnoczerwony kolor, „żyjący” rytmami pogody: w suche dni jest on jaśniejszy i jaskrawy, w deszczowe ciemnieje. Notabene jej ciemny odcień sprawia, że malowana nią architektura łatwiej wtapia się w otoczenie. Analogiczna farba jest teraz produkowana oczywiście przez różnych producentów, ale oryginalna Falu rödfarg nadal jest stosowana z prostego powodu: sprawdziła się przez 350 lat i jest naturalna. Czerwień z Falun została rozpowszechniona także na Norwegię i Finlandię.
Przywiązanie do starych technik i wynikającego z nich wyglądu budynków jest przedmiotem dumy Skandynawów, którzy w swej architektonicznej tradycji widzą oparcie dla życia codziennego. A jest ona zróżnicowana w zależności od kraju i w każdym z nich jest świadectwem lokalnej tożsamości.
Technika zielonego dachu
Dla Norwegii niezwykle charakterystycznym elementem wiążącym jej krajobraz z życiem mieszkańców są wykonywane tam nieprzerwanie od tysięcy lat dachy pokryte trawą. Stanowią one ochronę przed intensywnymi deszczami z Morza Północnego, wywoływanymi przez wpływ cieplejszego Golfsztromu. Dachy te są też dobrym izolatorem termicznym i w razie pożaru nie przenoszą ognia, co przy dużej ilości drewna w budynkach było w minionych wiekach niebagatelną zaletą.
Zadziwiające jest, że technika zielonego dachu, nadal uważana za skomplikowaną i ryzykowną, została dawno opanowana za pomocą metod i materiałów, które dziś uważamy za prymitywne – rośliny rosną na warstwie torfu oddzielonym od nośnego deskowania podkładem z kory brzozowej. Linneusz dostrzegł tę niezwykłą symbiozę natury i architektury studiując paletę roślin na dachach budynków swego uniwersytetu w Uppsali, w efekcie czego część z nich zyskała w jego słynnej systematyce łaciński dodatek tectorum, czyli dachowe. Przez setki lat aż do końca średniowiecza dach z darni był praktycznie niezastąpiony na całej Północy. Później Szwedzi i Duńczycy zastąpili go dachówką, ci ostatni czasem również dachem z nadmorskiej trzciny. Norwegowie pozostali wierni starej tradycji.
Duńska cegła
Z kolei duńskie budynki, wykonane z bardzo popularnej w tym kraju cegły, wyraźnie różnią się od tych w Niemczech czy Holandii. Z uwagi na szkodzące budynkom na dłuższą metę duże zasolenie, cegły malowane są roztworem mleczka wapiennego, którego zasadowy odczyn ma neutralizować wpływ morskiej soli. W rezultacie „skóra” budynków wygląda dość oryginalnie. Spod wapiennego woalu przebija niewyraźnie faktura cegły, co można dodatkowo regulować przez liczbę malowań i dodanie pigmentów. Duńczycy uważają ten rodzaj wykończenia za oczywisty. Ciekawym wydaje się fakt, że nie trzeba zagłębiać się w stosy dokumentów, by zobaczyć zasięg 500-letniego duńskiego panowania na terenach dzisiejszej południowej Szwecji. Granicę tę wyznacza właśnie ceglana architektura, występująca tu też w tej specyficznej, „malowanej” formie. Domy w Skanii, Blekinge i Smalandii, nawet te drewniane, są dla odmiany żółte, bo taki kolor miewa najczęściej duńska cegła (np. rodzinny dom Astrid Lindgren w Näs).
Ostatni szlif
W XIX w. wiejska i surowa do tej pory architektura skandynawska nabrała subtelności. Prostokątne bryły nakryte dwuspadowym dachem zaczęły się nieco wzbogacać o dachowe facjaty, ganki i przeszklone werandy, a dachy przybrały z czasem wdzięczną, mansardową, łamaną geometrię. Taki jest też dom w Sundborn Carla Larssona, wybitnego malarza szwedzkiego. Na wielu malowidłach artysta przedstawia jego wystrój, jako tło codziennych czynności domowników. Płótna te wykreowały idylliczny obraz ówczesnej szwedzkiej wsi. Jest on obecny także i dzisiaj, choć w lekko zmienionej, współczesnej formie.
Z murowanej architektury baroku i XIX-wiecznego klasycyzmu zaczerpnięto kilka delikatnych wstawek. Drewniane domy były czasami wzbogacane o kolumnę lub gzyms dachu czy tympanonu. Pojawił się również nowy motyw w wymalowaniu budynków: oprawa okien, krawędzie i narożniki zyskały biały kolor, przyjemnie kontrastujący z ciemnoczerwonym tłem. To właśnie stało się emblematycznym wzorcem skandynawskiej architektury, który pozwala łączyć różnorodne formy architektury w harmonijnym wyglądzie całości krajobrazu. Dwudziesty wiek przyniósł na Północy nowe modele, które, połączone ze specyficzną wrażliwością jej mieszkańców, dały niezwykłe efekty w architekturze, wnętrzach i wzornictwie. Okazuje się, że modernizm, gdzie indziej zacierający lokalną tożsamość, w Skandynawii ją wzmocnił, a sami Skandynawowie pokazali, że są sobą.
I to być może nawet bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Skandynawska powolność (Skandynawia)