Mateusz Kołek
Mateusz Kołek (rocznik 1981)
Wszystko zaczęło się od Yakuza Daddy.
Mieszkałem wtedy w Hiszpanii i zajmowałem się rysowaniem storyboardów dla polskich agencji reklamowych. To była wygodna, dobrze płatna, ale też zupełnie niesatysfakcjonująca i monotonna praca. Byłem zmęczony rysowaniem spotów dla banków, postanowiłem więc, że wrócę do Polski, był to świetny moment na zmianę. Pozbierałem ilustracje, które robiłem dla siebie przez ostatnie lata, i złożyłem z nich portfolio. Cały czas czułem jednak, że brakuje mi jednego rysunku, który mógłby zawojować internet.
Wpadł mi wtedy do głowy pomysł z ogromnym, wytatuowanym facetem i jego synkiem. Wrzuciłem go na dwa duże portale z ilustracją i po cichu liczyłem, że może się komuś spodoba. Odzew totalnie mnie zaskoczył. Z dnia na dzień mogłem rzucić storyboardy i zająć się ilustracją na dobre. Pojawiły się propozycje od klientów ze Stanów, Anglii, Niemiec. Odezwał się też świetnie wtedy prosperujący „Przekrój”, a ja, rysując dla nich ilustracje i okładki, mogłem znów pojechać do Walencji. Od tamtej pory dostaję coraz ciekawsze tematy i staram się wybierać te, przy których mogę nauczyć się czegoś nowego. Ostatnio przygotowałem np. wielką grafikę na longboardy i krótkie animacje do gry w klimatach demoniczno-samurajskich.
Skąd fascynacja grafiką? Szczerze mówiąc nie pamiętam, bo zaczęła się bardzo wcześnie. Podobno jako dzieciak potrafiłem godzinami wpatrywać się w znaczki pocztowe, ornament na kanapie czy ilustracje książkowe. Te ornamenty do dziś mi zostały, często wykorzystuję je w swoich pomysłach jako furtkę do równoległej rzeczywistości. Pokazuję te zabawne rzeczy, które pojawiają się u mnie w głowie. Wymyślanie tematów jest dla mnie mniej atrakcyjne, bo oznacza pracę nad pomysłem, który znam. Zupełnie inaczej jest, kiedy znikąd, w sekundzie, pojawia się w mojej głowie obraz, a ja muszę za nim gonić, żeby go złapać. To świetna zabawa. Z zewnątrz ciężko sobie wyobrazić bardziej statyczną pracę: biurko, krzesło, kartka, ołówek, monitor i godziny spędzone w jednej pozycji.
W środku jest dużo ciekawiej.