Hamburg – zmienność i harmonia
Zapamiętam to miasto jako przestrzeń spotkań elegancji, powściągliwości, nowoczesności i dzikości. Ta przedziwna mieszanka powoduje, że Hamburg nie funkcjonuje w świadomości jego mieszkańców i turystów odwiedzających metropolię jako miejsce pozbawione finezji. Przeciwnie, wciąga kontrastami, różnorodnością, barwnością i otwartością. Rajcuje mezaliansem bogactwa z biedą i nieustannym przenikaniem się bujnej natury z industrialną obecnością człowieka.
Tekst: Roger Weichert
Zdjęcie: Alex Hagmann (Fotolia.com)
Ten szalony mariaż historii, kosmopolityzmu i ogromnej swobody zaskoczył mnie swoim dziwnym spokojem i łagodnością. Mam wrażenie, że w Hamburgu jest miejsce na wszystko i dla wszystkich, którzy tego zapragną. Jego wielkomiejski charakter harmonijnie stapia się z urozmaiconym otoczeniem. Z jednej strony duży ośrodek miejski oraz ogromny port, a z drugiej niepohamowana zieleń wyglądająca z każdego możliwego kąta – choć regulowana obecnością człowieka, to uparcie egzekwuje swoje prawa w przestrzeni miejskiej. To nieprzejednanie powoduje, że Hamburg jest niezwykle zielonym miastem, pełnym skwerów i parków, w których nie tylko można odpocząć i delektować się urokami okolicznej flory, ale również spotkać nieprzebrane rzesze… dzikich królików. Swoją liczebnością zdetronizowały, zdaje się, wiewiórki i wprawiły mnie w nie lada zachwyt. Niespodziewana i bardzo bezpośrednia obecność zwierząt poniekąd zmieniła moją perspektywę postrzegania Hamburga jako miasta wysublimowanej, wysokiej kultury, o wspaniałej architekturze i sterylnym charakterze. Nadała mu także dynamiki, sznytu dzikości i spontanicznej radości.
Zieleń wciąga
I to dosłownie. Im dalej od centrum, tym natura panoszy się coraz śmielej, tworzy szpalery bezkompromisowo rozrastających się drzew i innej roślinności, których służby miejskie nie nadążają poskramiać. Nie da się ukryć, że miejscowy klimat sprzyja takiemu obrotowi sprawy. Nieodłącznym i jednocześnie nieco nieznośnym atrybutem każdego mieszkańca i turysty jest bowiem parasolka lub przeciwdeszczowa peleryna. Nie bez kozery hamburczycy żartują, że z niecierpliwością czekają na jeden dzień w roku, kiedy nic się z nieba nie leje. Jednak nie narzekają na ten stan rzeczy, w odpowiedzi na okoliczności przyrody ubierają się bardziej sportowo, również do pracy.
Jako miasto na prawach kraju związkowego, Hamburg jest dość mocno ograniczony terytorialnie. Stąd też tereny zielone dość brutalnie sąsiadują z głośnymi skupiskami ludzi. Ogród zoologiczny Hagenbecka, gdzie można podziwiać zwierzęta z całego globu, w tym latające na wolności ary, położony jest opodal portu lotniczego Hamburg im. Helmuta Schmidta. Podobnie jest z Planten un Blomen, zespołem parkowym leżącym w samym centrum metropolii, gdzie oprócz terenów rekreacyjnych znajduje się ogród botaniczny, palmiarnia oraz największy ogród japoński w Europie.
Jednak zieleń nie tylko rywalizuje, ale również doskonale uzupełnia i kreuje miejsca wypoczynku, jak np. Stadtpark – park miejski, w którym można swobodnie pobiegać czy pograć w piłkę nożną, urządzić piknik, a nawet popływać rowerem wodnym. W kontekście symbiozy obecności człowieka z naturą jeszcze jedno miejsce zasługuje na szczególną uwagę, mianowicie hamburski cmentarz Ohlsdorf, którego 405-hektarowa powierzchnia czyni go drugim co do wielkości obiektem tego typu na świecie. Trudno dokładnie powiedzieć, jaka jest łączna długość uliczek i alei (podaje się, że ok. 17 km), ale ze względu na wielkość nekropolii pomiędzy wypielęgnowanymi trawnikami, skwerami obsadzonymi krzewami i starymi drzewami biegną drogi, po których kursują 4 linie autobusowe i samochody. Inaczej trudno byłoby dotrzeć na groby najbliższych. Atmosfera zadumy, kojąca cisza i niezwykła uroda okolicy powodują, że ta część miasta stanowi dogodną przestrzeń dla spacerowiczów.
Brama do świata
Właściwie nie sposób wymienić wszystkiego, co jest w stanie zainteresować turystę, bo miasto swoim ogromem i bogactwem różnorodności zdecydowanie rozprasza i wprawia w zakłopotanie. Hamburg z powodzeniem można uznać za metropolię światowego formatu. Znajduje się tu mnóstwo obiektów kultury, swoją siedzibę mają media i międzynarodowe przedsiębiorstwa. Miasto cieszy się bardzo dobrze zorganizowanym transportem publicznym, w skład którego wchodzi m.in. metro (cztery linie o łącznej długości 105 kilometrów) czy szybka kolej miejska S-Bahn. Posiada także doskonałą ofertę gastronomiczną, włączając w to popularny Portugiesische Viertel, czyli Portugalski Kwartał, z restauracjami serwującymi potrawy z całego Półwyspu Iberyjskiego.
Nie da się umknąć ekskluzywności Hamburga. Co prawda Dubajem nie jest, ale dość jednoznacznie kojarzy się z miejscem o wysokim statusie majątkowym. Nie chodzi nawet o bogatą dzielnicę Blankenese z willami usytuowanymi na zboczach Łaby. Wystarczy wybrać się do zabytkowego Speicherstadt – kompleksu połączonych ze sobą magazynów o neogotyckim charakterze. Kiedyś gościły w swoich wnętrzach kawę, zboże, a nawet owoce cytrusowe.
Dziś znajdują się na skraju jednej z najbardziej eleganckich i najdroższych dzielnic miasta – HafenCity, zamożnej m.in. w kosztowne apartamenty, muzea, sklepy oraz galerie. Skoro jesteśmy przy tych ostatnich, to chcę poczynić dygresję na temat popularności hamburskiego Skyline’u. Otóż miejscowi artyści w wyjątkowo gorliwy sposób odwzorowują horyzont miasta zaopatrzony w najważniejsze jego obiekty. Mnogość przedstawień tego typu i chwilami wątpliwa jakość podważają aspiracje tych obrazów do rangi sztuki, co nie przeszkadza im kosztować bezwstydnie dużo. Żywię jednak nadzieję, że nikogo nie zaabsorbuje ta kwestia tak bardzo, jak mnie, i skupicie się na przykład na gigantycznym porcie, do którego wpływa corocznie około 9 tysięcy statków. Niebywałe zasoby logistyczne, intensywność ruchu oraz ilość przeładowanego towaru czynią z niego jeden z największych obiektów tego typu w Europie, zwany również Bramą do świata.
W czasie pobytu w Hamburgu koniecznie trzeba odwiedzić Targ Rybny, który zwyczajowo odbywa się w każdą niedzielę między 5.00 a 9.30 rano, jedynie w porze zimowej rozpoczyna swoją działalność o godzinie 7.00. Jak relacjonuje Agnieszka Grygier-Cieciora, od lat mieszkająca w tej części Niemiec autorka bloga Szybko Tanio Smacznie, na straganach, ustawionych w otwartej przestrzeni w porcie, można kupić prawie wszystko – nie tylko to, co kojarzy się z rybami. Poza nimi dostępne są owoce, warzywa, kwiaty, odzież czy suweniry. Sprzedawcy przyjeżdżają na miejsce już o 3.00 nad ranem, by wyeksponować swoje towary.
Można zadawać sobie pytanie, co w tym jest takiego niezwykłego poza faktem, że trzeba się zrywać na równe nogi o nieludzkiej porze? Agnieszka Grygier-Cieciora docenia przede wszystkim możliwość oglądania, jak Hamburg, skąpany w porannej mgle i pierwszych promieniach słońca, budzi się do życia. Wrażenie niezapomniane, a dodatkowo można nadać mu jeszcze bardziej pamiętny wymiar poprzez przejażdżkę wodną taksówką. Dodatkowych atrakcji dostarczają imprezowicze wracający z pobliskiej Reeperbahn, najgrzeszniejszej ulicy na świecie.
St. Pauli i bachanalia
To pokazuje, jak blisko siebie istnieją i przeplatają się ze sobą odległe światy. St. Pauli należy do najbiedniejszych dzielnic Hamburga, ale jednocześnie do najradośniejszych. Barwność, intensywność, bezpruderyjność i brak jakiegokolwiek skrępowania są cechami charakterystycznymi tego miejsca. Znajdziecie tu całe zastępy sklepów, barów, restauracji i nocnych klubów, które animują okoliczne życie. St. Pauli wpisuje się w strefę, w której mieszkańcy i turyści odreagowują, uwalniają swoje instynkty i namiętności, często te najgłębiej skrywane. Żeby jednak nie przedstawiać wspomnianego dystryktu jako wyłącznie dzielnicy czerwonych latarni, chcę zaznaczyć, że na jego terenie znajdują się również teatr, liczne sceny muzyczne czy kabarety. Atmosfera panująca w St. Pauli i specyfika tutejszych mieszkańców wytwarzają szczególny rodzaj kultury lokalnej o niepowtarzalnych właściwościach. Stąd też niektórzy nie wyobrażają sobie życia poza granicami krainy wiecznych uciech.
Okolice i pchle targi
Jeśli uważacie, że Hamburg to wyłącznie moloch, gdzie pędzi się na złamanie karku, to pozwólcie, że wyprowadzę was z błędu. Owszem, ulice tętnią życiem, pulsują w takt ryku silników, dzwonków rowerowych, rozbrzmiewają gwarem rozmaitych języków i muzyką pochodzącą z różnych stron świata. Niemniej jednak wspomniane tereny zielone, liczne miejsca stworzone dla rekreacji mieszkańców, obiekty sportowe i urocze kawiarenki dają odetchnąć od tego zgiełku. Dodatkowo Hamburg otoczony jest pięknymi obszarami, szczególnie na południu, tuż poza granicami metropolii, gdzie znajdują się pola uprawne dostarczające lokalną żywność dla pobliskich sklepów. To jednak nie wszystko, ponieważ oprócz warzywnej obfitości obszar ten szczyci się wielkimi sadami owocowymi. Stąd czerpie się bogactwo jabłek, gruszek, wiśni i czereśni. Te ostatnie spoczywają pod specjalnymi siatkowanymi kurtynami, tworzącymi wielkie namioty, które chronią owoce przed desantem ptactwa, a szczególnie łakomstwem szpaków tradycyjnie grasujących w pobliżu sadów i ogrodów.
Przy okazji wycieczki krajoznawczej warto odwiedzić Stade, oddalone o kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Hamburga miasteczko, liczące niespełna 50 tysięcy mieszkańców. Bezwzględnym atutem tego miejsca jest jego malowniczość. Miasto leży w dolnym biegu Łaby, a jego historyczną, starą część otaczają zielone wały i fosa. To tylko jedne z elementów przypominających, że miejscowość należy do grona najstarszych portów w północnej Europie. Szczególną uwagę zwraca centrum Stade. Dzięki wieloletniej renowacji i mimo widocznego upływu czasu ogromne wrażenie robią niesamowite domy szachulcowe. Zauważalne zniekształcenia nadają im tylko uroku, szczególnie w towarzystwie dobrze wkomponowanych w zabytkową przestrzeń domów z cegły czy bardziej współczesnych budowli.
Skoro błądzimy wokół Hamburga, to zabiorę was jeszcze na pchli targ, a właściwie pchle targi do Norderstedt. Można powiedzieć, że przecież to nic takiego, wszak w polskich miastach również można się na takowe udać. Z tą różnicą, że rozmach nie ten i cel, jak sądzę, również nieco odmienny. Tego typu wydarzenia odbywają się w całych Niemczech, wciąż mają charakter spotkań lokalnej społeczności, podczas których można nabyć rozmaite towary za stosunkowo niewielkie pieniądze. Nie chodzi bowiem o to, przynajmniej nie należy to do ścisłych intencji rzeczonej aktywności, aby na wyprzedaży niepotrzebnego majątku zbić fortunę, lecz żeby spotkać się z sąsiadami, wejść w interakcję, spędzić czas w miłej atmosferze, a przy okazji wyzbyć się tego, z czym chcemy się pożegnać. Znajdziecie tam dosłownie wszystko, od śrubek, narzędzi, przez sprzęty elektroniczne i AGD, minionej urody galanterię, bibeloty, utensylia, po części samochodowe czy zabawki. Ponadto od czasu do czasu można również spotkać stoiska z warzywami i owocami. Niestety coraz częściej pojawiają się sprzedawcy z nowymi, importowanymi towarami, którzy zamieniają pchle targi w jarmarki masowej tandety. Tradycja wciąż jednak się broni.
Miasto nie na raz
O Hamburgu dałoby się jeszcze długo rozprawiać, ale nie mogę przecież zdradzić wszystkiego. Sądzę jednak, że na jednorazowych odwiedzinach się nie skończy. Drugie co do wielkości niemieckie miasto posiada tak wiele miejsc godnych uwagi, że nie da się na spokojnie i z należytą atencją zwiedzić ich w ciągu kilku dni. Zresztą dysponuje ono sporą siłą przyciągania. Z pozoru dość surowe, lecz wyposażone w niebywały magnetyzm, skutecznie zachęca do powrotów. Jedynym niesprzyjającym czynnikiem jest naprawdę kapryśna pogoda, która potrafi storpedować każdy plan i odebrać ochotę do zwiedzania. Warto jednak stawić czoła tej niedogodności.
W ostatecznym rozrachunku okazuje się to niewielkim utrudnieniem. Znam takich, co zakochali się w owej zmienności, w pomieszaniu elegancji z płaczliwością nieba, w zestawieniu historii z bujnością przyrody i nie chcą za nic opuścić tego miejsca. Dobrze ich rozumiem. Niebawem znów ruszam odwiedzić Hamburg. Tym razem, by zobaczyć wyjątkowo oryginalną filharmonię i z nadzieją, że w Operettenhaus znów zagrają Zakonnicę w przebraniu.
Hamburg – zmienność i harmonia