Marchewka – Pomarańczowo mi!
Chrupka, soczysta, o delikatnym smaku. Marchewka, a przede wszystkim jej korzeń, już od wieków dominuje w naszych kuchniach. Nie ma w tym żadnego przypadku. Zawiera tak wiele pożytecznych składników mineralnych i witamin, że trudno wyobrazić sobie jej nieobecność w codziennym jadłospisie. Poprawia kondycję organów wewnętrznych, doskonale wpływa na wzrok i skórę. Na dodatek jest wdzięcznym warzywem do uprawy, które, choć trudno w to uwierzyć, nie zawsze dysponowało znanym nam obecnie ubarwieniem!
Tekst: Roger Weichert
Zdjęcia: Paulina Wydrzyńska
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego marchew ma pomarańczowy kolor i skąd on się wziął? Krążące legendy wskazują na Holandię, a dokładniej na holenderską rodzinę królewską, na życzenie której wyhodowano specjalną jej odmianę. Ile jest w tym prawdy? Na pewno tyle, że znana nam obecnie najbardziej pospolita forma tego warzywa rzeczywiście pochodzi z kraju tulipanów. Niedawno udało się rozwikłać kolejną część tajemnicy dotyczący jej ubarwienia. Międzynarodowy zespół naukowców, w tym badaczy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, odczytał DNA warzywa. Aby uzyskać jak najprecyzyjniejsze odpowiedzi, nie tylko zsekwencjonowali genom pojedynczej marchewki, ale sprawdzili pod tym kątem ponad 30 jej form – co oznacza, że pod lupę wzięli zarówno te dzikie, jak i uprawne rodzaje. To zaś pozwoliło określić historię ewolucyjną gatunku.
Głównym zadaniem naukowców było rozwikłanie zagadki, w jaki sposób roślina wytworzyła zdolność do gromadzenia pomarańczowego barwnika. Opublikowane na łamach Nature Genetics badania, prowadzone pod opieką Phillipa Simona, wyjaśniają tę kwestię i dowodzą, że to, co mamy okazję kupować dzisiaj w sklepach i na straganach, to marchew genetycznie modyfikowana. Jak podsumowuje prof. Dariusz Grzebelus z Wydziału Biotechnologii i Ogrodnictwa Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie: Pomarańczowa barwa tych warzyw pojawiła się dopiero ok. XV-XVI wieku. Wcześniej korzenie tej rośliny były zwykle żółte albo purpurowe. Niemniej jednak gwarantuję Wam, że pod względem walorów smakowych są równie wspaniałe, choć nieco inne od tych, do których przywykliśmy. Miałem okazję kosztować.
Skąd przywędrowała?
Wiele wskazuje na to, że marchew została udomowiona aż 5 tysięcy lat temu w Azji Centralnej, chociaż można znaleźć również informacje, że pojawiła się w około roku 900. Nie ma jednak sporu co do jej pierwotnego koloru i smaku, które nie korespondowały z analogicznymi cechami tej obecnie najczęściej spotykanej. Na początku była bowiem pikantna i… fioletowa, a w Chinach z kolei uprawiano wówczas łagodniejszą odmianę warzywa, które przybierało kolory od bieli po żółć. W Europie została spopularyzowana w XVI wieku i od tego czasu nie opuszcza naszych stołów. Zresztą dużo by mówić, marchew jest szeroko znana i lubiana na całym świecie. Wydaje się jednak, że pomarańczowa dominacja, choć nadal nie można mówić o niej w czasie przeszłym, nie jest już tak wyraźna. Do łask bowiem wracają jej pierwotne rodzaje.
Skarbnica zdrowia
Nie tylko walory smakowe i uniwersalność zastosowania stoją za popularnością tej rośliny. W marchwi odnajdziecie m.in. witaminę A, C, a także te z grupy B. Minerałów w postaci wapnia, potasu, sodu, żelaza, miedzi czy kobaltu też u niej dostatek. Dodatkowo skrywa kwas foliowy, jabłkowy oraz pektyny. Mało? No to idziemy dalej. Posiada również błonnik, który niezawodnie wspiera perystaltykę jelit. Nie dość, że doskonale wpływa na kondycję narządów wewnętrznych, to jeszcze znakomicie oddziałuje na skórę. Obłaskawia ją dobrodziejstwem gładkości, co bezwzględnie powinno być wystarczającą zachętą do jej spożywania. Oddziałuje także na zabarwienie naszej powłoki ciała, nadając jej kolorystycznej wyrazistości.
Blaski i cienie beta-karotenu
Właśnie! Jeśli mowa o marchwi, to nie sposób nie wspomnieć o beta-karotenie, z którego ludzki organizm generuje witaminę A. W obliczu łakomstwa lub chęci zintensyfikowania koloru skóry skłonni jesteśmy pochłaniać jej korzeń ponad miarę, a to wcale nie musi przynosić organizmowi spodziewanych korzyści. Jeśli nasza miłość do warzywa staje się nazbyt gorliwa, a odcień cery niebezpiecznie skręca w stronę pomarańczu, to znak, że trzeba wyhamować z jego spożyciem. Dostajemy w ten sposób informację, iż wątroba nie radzi sobie z rozkładem beta-karotenu z powodu doznanych przeciążeń. Zakładam jednak, że nie dajecie się uwieść marchewce bez pamięci. Posłuchajcie zatem, co beta-karoten pozytywnego ma Wam do zaproponowania. Przede wszystkim świetnie wpływa na wzrok, szczególnie wydatnie wspomagając zdolność widzenia w ciemnościach, jak również zapobiegając kurzej ślepocie. Chroni także przed zwyrodnieniami plamki żółtej oraz nie dopuszcza do rozwoju zaćmy. Jednocześnie wspomniany związek organiczny broni organizm przed podstępnym działaniem drobnoustrojów, jak również wzmacnia układ immunologiczny oraz przeciwdziała utlenianiu się pierwiastków i związków chemicznych.
Ostrzeżenie dla cukrzyków
Nie tylko zresztą dla nich, bo i dla osób otyłych z insulinoopornością. Marchew taka zdrowa, ale… radość to przedwczesna, szczególnie jeśli chodzi o jej gotowany/pieczony wariant, ponieważ posiada dość wysoki indeks glikemiczny. I niby nic w tym strasznego by nie było, gdyby nie fakt, że może to powodować dość gwałtowny wzrost stężenia cukru po spożyciu tak przygotowanego warzywa. Stąd też łaskawszym okiem spoglądajmy na jej pierwotną postać, którą można podać choćby w postaci prostej przekąski czy składnika surówki.
Marchewkowe pole
Ten pomarańczowy przysmak daje gigantyczną przestrzeń do popisu dla kulinarnej inwencji. Dzięki delikatnemu smakowi można podawać go tak na słodko, jak i na słono, zarówno w surowej, jak i ugotowanej postaci. W zasadzie w wykorzystaniu marchewki przy kuchennych rewolucjach ogranicza nas wyłącznie wyobraźnia. Proszę sobie nie myśleć, że da się żyć tylko nudą jej mieszanki z groszkiem lądującej wespół obok ziemniaków obiadową porą. Tak, owszem, można też ją zetrzeć i dołączyć do kiszonej kapusty wraz porem, solą i pieprzem, ale chyba i ta kombinacja już się nam przejadła. Co więc można wyczarować z korzenia rośliny? Marta Dymek poleca na łamach swojego bloga Jadłonomia pastę z młodej marchewki i miso, która z hukiem wyrzuci poza nawias Waszego zainteresowania smarowidła dodające smaku porannym kanapkom. Jak się obżerać, to chociaż zdrowo!
A próbowaliście kiedyś sorgo, afrykańskie zboże pozbawione glutenu? Jeśli nie, czas najwyższy to zmienić, a najlepiej zajadając się jego marchewkowym wariantem z dodatkiem kozieradki i białej fasoli. Danie wybitnie smaczne i proste do przyrządzenia znajdziecie na blogu Ale zakwas. Jeśli z kolei kochacie frytki, ale skutki uboczne jedzenia ich powstrzymują Was od ich spożywania, mam w zanadrzu pewną alternatywę w postaci marchewek za’atar z fetą, migdałami i karmelem sherry. Przepis na nie znajdziecie tutaj.
Na własną rękę
Pomarańczowe obiekty westchnień nie mają już w sobie nic z rzekomej królewskiej legendy, należą bowiem do grupy najbardziej popularnych i jednocześnie pospolitych warzyw, z jakimi mamy okazję spotykać się na co dzień. Być może także dlatego, że nie są trudne w uprawie. A nie ma to jak marchewka z własnego ogródka. Jak więc ją uprawiać i kiedy siać? Niektórzy nie czekają na konkretny termin, tylko obserwują pogodę. Czekają aż zima odpuści, a ziemia przeschnie na tyle, że będzie można ją solidnie przekopać. Nie zapominajcie jednak o jeszcze jednym warunku – temperaturze. Jeśli chcecie mieć swoje warzywa, sprawdzajcie prognozę pogody i upewnijcie się, że przez najbliższe dwa tygodnie w ciągu dnia nie będą występować przymrozki.
Nasiona marchwi wysiewa się bezpośrednio do gruntu na głębokości 1‒2 cm, w rzędach co 15‒30 cm, od ostatnich dni marca do czerwca. Nie muszę chyba przypominać, że w czasie wzrostu warzyw uprawa potrzebuje regularnego podlewania i odchwaszczania, a gleba między rzędami spulchnienia. I jeszcze jedno, decydując się na marchew w przydomowym ogródku, zwróćcie uwagę na jej sąsiedztwo. O ile dobrze znajduje się w towarzystwie szczypiorku i cebuli, to już bliskość kopru wpływa nań zupełnie odwrotnie.
Można zzielenieć z zazdrości
Bez względu jednak, jaką drogą wejdziecie w posiadanie tych pyszności, możecie być pewni, że przyniosą Wam znakomite zdrowie i sporo innych korzyści z racji ich spożywania. Tym bardziej, że nie tylko korzeń marchewki jest jadalny. Jej nać to prawdziwy magazyn chlorofilu, dzięki któremu mamy okazję dostarczyć organizmowi magnez, potas, jak również witaminę K (i to w ilościach przemysłowych!). Pomaga również zneutralizować nieprzyjemny zapach z ust oraz oczyszczać ciało z toksyn, ale stanowi też wdzięczny czynnik w ramach profilaktyki antynowotworowej.
No dobrze, zapytacie, ale co z takiej naci można przyrządzić? A choćby pesto, które doskonale zgra się smakowo z makaronem, czy też zielony koktajl z awokado, jarmużem i dajmy na to, dla złamania smaku, malinami. Kulinarna blogosfera z pewnością podpowie Wam mnóstwo innych ciekawych pomysłów. Mnie nie zostaje nic innego, jak sprawdzić ziemię w swoim ogródku. Oczywiście z myślą o następnym sezonie. Wszak nie ma to jak własnoręcznie pielęgnowane i doglądane owoce natury, które cieszą oko w rytmie slow. Tak, możecie już zacząć mi zazdrościć albo przyłączyć się i razem ze mną pomarańczowieć radością uprawianych w najbliższej przyszłości warzyw!
Marchewka – Pomarańczowo mi!