Jak można tak pleść?
„Tak ciągnij łyczko, żeby się nie zerwało” – te słowa powtarzano dawno temu pod polskimi strzechami podczas długich zimowych wieczorów.
Wyplatało się wówczas absolutnie ekologiczne sprzęty domowe, odzież i elementy budowlane. Współcześnie także da się zdrowo popleść, bo folklor zajmuje coraz więcej miejsca we wzornictwie. Wszedł do galerii sztuki, zagościł na salonach i w nowoczesnych wnętrzach.
Tekst: Patrycja Skowron
Zdjęcia: udostępnił Miralles Tagliabue (hiszpański pawilon EXPO 2012)
Prawdziwe plecione zagłębie
Niedawno w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli odbyła się wystawa „Co ty pleciesz?”. Miejsce wyeksponowania plecionych dzieł sztuki nie było przypadkowe, region ten bowiem jest istnym zagłębiem tradycyjnego plecionkarstwa. To tu właśnie, w okolicach pobliskiego Rudnika nad Sanem,wyplatano na potęgę.
Wszystko zaczęło się tak naprawdę w XIX w. Zanim plecenie stało się piękną miejscową tradycją, było próbą rozwiązania problemów społecznych. Coraz więcej ludzi migrowało wówczas w poszukiwaniu pracy i zarobku. Trzeba było znaleźć rozwiązanie, jak poradzić sobie z napływającymi rzeszami szukających pracy. Pomysłowością i zdolnościami organizacyjnymi wykazał się wówczas miejscowy właściciel ziemski, hrabia Ferdynand Hompesch. Zaproponował on, by wykorzystać naturalne dobra przyrody, czyli pokłosia wikliny. Na pomyśle nie poprzestał. Opłacił nauczycieli i założył szkołę koszykarską, która z czasem przerodziła się w prawdziwy zakład produkcyjny.
Plecione dzieła sprzedawały się jak świeże bułeczki. Świat oszalał na punkcie oryginalnych produktów, a sam hrabia za swoje zasługi doczekał się nawet pomnika na skwerze w samym centrum Rudnika. Plecionkarski sukces przedsięwzięcia opierał się na dostępności materiałów, prostych wzorach i zaangażowanych wykonawcach, czyli miejscowej ludności, która dobrze wykorzystała pomysł hrabiego i niestrudzenie podtrzymuje plecioną tradycję.
Po co tak pleciesz?
Ludzie zawsze chętnie inspirowali się naturą i w niej właśnie szukali podpowiedzi, jak rozwiązać wiele swoich problemów. Kiedy pojawiła się potrzeba transportowania rozmaitych zbiorów, również zwrócili się w stronę przyrody. Okazało się, że rośliny doskonale sprawdzają się w roli tworzywa.
Wkrótce pojawiły się pierwsze plecione kosze i koszyki, tacki, naczynia, a nawet znacznie większe formy, sprzyjające przenoszeniu i przechowywaniu zgromadzonych zapasów.
Plecionkarstwo rozwijało się niezależnie od siebie w różnych rejonach kraju i świata. Wyroby różniły się wzorami i surowcem. We wszystkich wspólnotach wyplatano je początkowo na użytek własny, z czasem jednak zaczęto pleść również na sprzedaż. Okazało się bowiem, że plecione produkty budzą coraz większe zainteresowanie i mogą stać się źródłem dodatkowego dochodu dla ubogich chłopów. Pleceniem zajmowano się głównie zimą i na przednówku, gdy nie było pracy w polu. Towar trafiał zwykle do zamożnych odbiorców, którzy eksponowali go w swoich miejskich siedzibach.
Z czego się plecie?
Wśród materiałów używanych w polskim plecionkarstwie znaleźć można przede wszystkim wiklinę: zieloną – nieokorowaną, białą – okorowaną, brązową – gotowaną. Chętnie wykorzystuje się także słomę, „łubę”, czyli drzewną dartkę, trzcinę oraz korzenie i pędy młodych roślin. Do kształtowania surowców w gotowe produkty służyły najczęściej dość proste przyrządy: nóż lub niewielkie widełki do korowania wikliny i formy. Pozyskiwanie materiałów do produkcji nie trwało długo – były dostępne zupełnie bezpłatnie na okolicznych łąkach, mokradłach i w lasach. Szybki i prosty dostęp do surowca, a także unikanie wysokich kosztów produkcji przyczyniły się do wzrostu zainteresowania plecionkarstwem. Techniki przekazywano z pokolenia na pokolenie.
Wiklina do kosza
Najczęściej z pieczołowicie zaplatanej wikliny powstawały wielkie kosze, które służyły w gospodarstwie do przechowywania różnych płodów rolnych. Ułatwiały gromadzenie zapasów po zbiorach. Mniejsze egzemplarze doskonale sprawdzały się do przenoszenia lżejszych towarów, zabierano je na grzybobrania i targowiska.
Pozostałe materiały wykorzystywano do produkcji przedmiotów służących do przechowywania produktów sypkich, tworzenia elementów wyposażenia i umeblowania.
Robiono z nich tacki i maty, zabawki, a nawet odzież – przepaski i buty. Wokół domów często pojawiały się także wyplecione płotki, które wyznaczały granice ogrodów lub oddzielały zwierzęta hodowane w gospodarstwie. Plecionki miewały też funkcje ozdobne, koszyczki z kwiatami często zdobiły podwórka. Zresztą zdobią po dziś dzień, jest to bowiem chyba najbardziej utrwalona pleciona tradycja. Bez trudu można dostrzec takie plecionki na współczesnych działkach, balkonach i w przydomowych ogródkach.
Spleceni w jedno
W domach i mieszkaniach wiodą dziś prym inne surowce. Bardziej ceni się ceramikę, szkło, plastik i metal. Elementów z surowców naturalnych jest niewiele, niezbyt chętnie sięgamy po to, co było tak popularne przed wielu laty.
Powoli coś jednak zaczyna się zmieniać i do głosu dochodzą projektanci, którzy z tradycji i historii czynią istotne źródło inspiracji. Współczesna architektura, sztuka i wzornictwo użytkowe jeszcze nieśmiało, ale coraz chętniej, wracają do korzeni i doceniają możliwości natury. Naturalne surowce przestają być znakiem braku nowoczesności, stają się wręcz wyznacznikiem nowego sposobu myślenia o projektowaniu i budowaniu przestrzeni. Pojawiają się etnograficzne inspiracje, coraz więcej mówi się o materiałach ekologicznych.
Nowy trend w designie sięga po tradycyjne techniki i materiały, ale wykracza poza znane formy i standardy. Wśród nowatorskich, choć zainspirowanych tradycją, propozycji są np. lampy wyplecione z papieru lub sznurków czy splecione w formę krzeseł pasy materiałów.
Elementy krzyżowanych wzorów można znaleźć także w nowoczesnych rozwiązaniach architektonicznych, by wspomnieć fasadę szpitala w Londynie, zaprojektowaną przez Heatherwick Studio, Children Center w Tajlandii, Pawilon Polski na targach Expo w 2005 roku w japońskim Aichi czy stadion w Katarze, przygotowywany na piłkarskie Mistrzostwa Świata w 2022 roku, którego wizualizację stworzył zespół Albert Speer & Partner.
Współczesne inspiracje plecionkarstwem stały się też podstawą wystawy w Stalowej Woli.
– Ich wniknięcie do współczesnego projektowania ma niezwykle ciekawe oblicze i jest połączeniem możliwości technologicznych oraz powrotu zainteresowania tym tradycyjnym rzemiosłem
– mówi Beata Nowak, współpracująca przy tworzeniu wystawy i tworząca do niej katalog.
Na ekspozycji nie zabrakło prac rodzimych projektantów, wśród których na uwagę zasługują m.in. Władysław Wołkowski, AZE design, Knockoutdesign czy Ola Mirecka. Zaskakująco skonstruowane sploty w niebanalnej formie zaprezentowali także zagraniczni twórcy, m.in. Corduli Kehrer z Niemiec oraz zespół MĀJO z Łotwy.
Co artyści wyplatają?
W nowocześnie wyplatanych propozycjach artystycznych próżno szukać klasycznych i opatrzonych form, jak bujane fotele czy tradycyjne koszyki. Oczywiście pojawia się wyposażenie wnętrz i meble, ale w zupełnie nowej odsłonie, współgrającej z trendami współczesnego wzornictwa. Wykraczające poza standardy krzesła, stoliki, mniej lub bardziej kształtne lampy i lampki to zaledwie preludium do świata wyplatanych kształtów.
Ola Mirecka, studiująca obecnie na Royal College of Art w Londynie, zaprojektowała wiklinową huśtawkę, która wywołuje uśmiech radości zarówno u dzieci, jak i u dorosłych.
Władysław Wołkowski, zwany Michałem Aniołem od wikliny, stworzył niebanalne krzesła, które nie tylko spełniają swoją użytkową funkcję, lecz także, z racji kształtu i precyzji wykonania, zachwycają jako wyrazisty element dekoracyjny wnętrza. Mimo że projekty tego autora powstawały blisko stulecie temu, to wciąż wpisują się w trendy aktualnej mody.
Zespół AZE design współpracuje z lokalnymi grupami rzemieślniczymi i indywidualnymi artystami, co sprawia, że ukończone dzieło jest niepowtarzalne i silnie osadzone w tradycji. Przykładem tego może być miękka i płynna sofa, do której stworzenia zastosowano połączenie komputerowych symulacji formy i rękodzielniczych technik plecionkarskich.
Knockoutdesign stworzył między innymi kolekcję lamp, a także inspirowane plecionkarstwem wazony. Z całą pewnością starannie skonstruowane sofy, pojemniki czy wazony zachwycają swoją formą.
Polscy projektanci są coraz bardziej otwarci na historię i tradycję, wykorzystują ją jednak bardzo dynamicznie i oryginalnie. Ich propozycje łamią schematy, pokazują zupełnie inną twarz z pozoru zwykłej, by nie rzec, nieco nudnej plecionki. Okazuje się, że kreatywne, pozbawione uprzedzeń podejście do tradycji może zaowocować dziełami na wskroś nowatorskimi.
Jak można tak pleść?