w kuchni

Pochwała prostoty w kuchni

Pochwała prostoty w kuchni

Czyli Kuchnia z Zasadami.
O tym, jak podejść trochę bardziej minimalistycznie
do organizacji kuchni, zakupów i gotowania.

− Jak wyobrażasz sobie minimalistyczną kuchnię?
− Jednorzędowa, w aneksie.
− A kolory?
− Biały, szary, naturalne drewno, kamień.
− Jakie sprzęty?
− Zabudowane, niewidoczne dla oka… to w sumie nieskażona przedmiotami przestrzeń.
− Brzmi ciekawie, ale czy w takiej kuchni można coś ugotować?

Fumio Sasaki ponoć gotuje. To znany na świecie minimalista, który w swoim jednopokojowym mieszkaniu w Tokio ma około 150 przedmiotów. To aż trudne do uwierzenia. No bo kto ma w kuchni tylko jeden garnek? Z pewnością nie ja. Sasaki mówi jednak, że minimalizm nie jest celem samym w sobie, a jedynie sposobem na odkrycie, czego tak naprawdę nam potrzeba.

Tekst: Maria Tymczyńska
Ilustracje: Aga Pietrzykowska (agapietrzykowska.com)

Korzyści z minimalizmu

Teoretycznie oczyszczenie przestrzeni kuchennej z rzeczy zbędnych powinno zaprowadzić większy spokój wewnętrzny, stworzyć miejsce na kreatywność i dać poczucie wolności, co przełoży się nie tylko na przygotowywanie posiłków, ale całe nasze życie. W końcu obrastanie w rzeczy materialne tworzy chaos i ciężar dla ducha, a już Sokrates powiedział, że

sekret szczęścia nie znajduje się w szukaniu więcej, lecz w umiejętności do radowania się z mniej.

W praktyce natomiast droga do minimalizmu dla każdego będzie inna. Mnie często prowadzi dwa kroki naprzód i jeden krok w tył. To duże wyzwanie, ale też mnóstwo satysfakcji z małych sukcesów. W tym artykule podzielę się kilkoma minimalistycznymi zasadami w zakresie organizacji kuchni, robienia zakupów i gotowania. Niektóre z nich już dawno wprowadziłam w życie, część nadal wdrażam, ale są też takie, z którymi dopiero się oswajam i być może wprowadzę w przyszłości. O tyle jest to ważne, że pozostaje w zgodzie ze mną. W sumie to najważniejsze przesłanie tego artykułu: zastosuj w praktyce tylko te zasady, które sprawdzą się w twoim domu.

w kuchniKuchnia

Jak stworzyć więcej wolnej przestrzeni w kuchni? Po Internecie krąży anegdota o pewnym minimaliście z Osaki, który w ferworze oczyszczania swojej przestrzeni życiowej wyrzucił nawet lodówkę… ale w końcu kupił sobie nową. W minimalizmie chodzi więc o to, by pozbyć się rzeczy naprawdę zbędnych i niczego potem nie żałować. W kuchni powinny pozostać sprzęty, które lubimy i które są nam po prostu potrzebne. Najlepiej przejść ten proces metodą małych kroków.

Krok 1. Blaty

Spójrz na swój blat kuchenny. Nieważne, czy liczy sobie pół metra, czy pięć. Blat to twoja przestrzeń do tworzenia. Pozostaw w niej jedynie te przedmioty, które na co dzień chcesz mieć pod ręką. Dla pozostałych znajdź właściwe miejsce. Z czasem zobaczysz, że bardziej minimalistyczna kuchnia uspokaja, jest przyjemna dla oka i łatwa do posprzątania. Dlatego warto zacząć od oczyszczenia wspomnianej powierzchni, by w miarę szybko zaobserwować pozytywne efekty tego rodzaju zmian.

Krok 2. Sprzęty

Jeżeli chcesz więcej, przejrzyj swoje sprzęty kuchenne. Czy na pewno potrzebujesz osobne urządzenia do miksowania, blendowania czy mielenia? Teoretycznie gadżety warto mieć wielofunkcyjne, bo jeden robot kuchenny potrafi z powodzeniem zastąpić kilka przyrządów. Problem w tym, że jak się zepsuje albo zabraknie prądu, to i tak sięgniesz po deskę do krojenia, ubijaczkę, tarkę itd. Dlatego nie zachęcam do kupna drogich i dużych gabarytowo akcesoriów, lecz do zmiany sposobu myślenia. W końcu minimalizm rządzi się zasadami logiki i ergonomii.

Proponuję zacząć od kubków. Czy naprawdę tylu potrzebujesz? Zobacz, co możesz oddać, sprzedać lub wyrzucić. Jeżeli dobrze ci poszło, zabierz się za pozostałe przedmioty. Te najbardziej przydatne umieść pod ręką, a te rzadziej używane w trudno dostępnych szafkach.

Rozumiem, jeżeli ciężko ci się rozstać z niektórymi sprzętami. Włóż je na razie do kartonu i odstaw gdzieś niedaleko. Po jakimś czasie przenieś je jeszcze dalej, na przykład do piwnicy albo na balkon. Jeżeli przez kilka miesięcy za nimi nie zatęsknisz, to naprawdę możesz się ich pozbyć. Bez żalu. Więcej pomysłów na odgracenie przestrzeni życiowej znajdziesz w książce Marie Kondo Magia sprzątania. Pamiętaj, że wprowadzenie wybranych zasad minimalizmu w życie to proces, potrzebujesz na niego czasu i dużo cierpliwości do samego siebie. Niemniej jednak warto, bo po oczyszczeniu kuchni ze zbędnych sprzętów pojawi się przestrzeń na oddech i kreatywność. Dodatkową korzyścią będzie to, że gotowanie zajmie ci mniej czasu – w końcu wszystko będziesz mieć pod ręką. Jeżeli nadal masz ochotę na więcej, przeczytaj – ale koniecznie z dystansem – listę niezbędnych i zbędnych przedmiotów kuchennych, którą podaje Bea Johnson w książce Zero Waste Home.

w kuchniKrok 3. Produkty

Przyznaję, że ta materia jest dla mnie najtrudniejsza. Odkąd pamiętam gromadziłam w kuchni najprzeróżniejsze produkty żywnościowe. Dajmy na to rośliny strączkowe. W swoich zapasach mam fasole Jaś, pinto, adzuki, mung, soczewicę wszystkich kolorów, groch, ciecierzycę, a nawet łubin. Na świecie uprawia się około 400 gatunków fasoli, więc w jakimś sensie jestem minimalistką. Przyznaję jednak, że niektórych produktów używam rzadko. Najlepiej to widać na przykładzie przypraw.

Podobno prostota to najwyższa forma wyrafinowania – z tym zdaniem nadal się oswajam. Leonardo da Vinci nie mógł mieć przecież na myśli mojego kuferka, koszyka, półeczek na przyprawy ani magnetycznych pojemniczków na lodówce. A może jednak? Czy da się podejść bardziej minimalistycznie do przechowywania tych cudownych proszków, ziaren, liści i łodyg, dzięki którym potrawy nabierają magicznej wielowymiarowości?

Jestem w tej cudownej sytuacji, że niedługo przeprowadzam się do nowej kuchni. To z jednej strony ogromna radość, a z drugiej spore wyzwanie. Zaprojektowałam już szeroką i pojemną szufladę nieopodal płyty gazowej, gdzie zmieszczę wszystkie przyprawy. Przełożę je do małych słoiczków, których hurtową ilość kupię w Internecie. By mieć porządek po otwarciu szuflady, mam też w planach druk własnych etykiet, których wzory bez problemu można znaleźć w sieci. Nie sądzę, żeby udało mi się jakoś drastycznie ograniczyć liczbę przypraw, bo często gotuję i są to dania przeróżnych kuchni świata. Na pewno jednak usprawni to samo gotowanie, bo w końcu wszystkie będą czytelnie opisane i pod ręką. Nie w każdym aspekcie muszę identyfikować się z minimalizmem. Na całe moje smaczne szczęście.

Zakupy

Jeszcze do niedawna na myśl o minimalistycznych zakupach przeszłyby mnie ciarki, a przed oczami pojawiłoby się widmo głodu. Jednak w całym tym procesie nie chodzi o drastyczne ograniczenie listy zakupów, lecz o bardziej racjonalne i ekologiczne podejście do zdobywania żywności. Oprócz sklepów czy targów zachęcam do korzystania z kooperatyw spożywczych, miejskiego zbieractwa oraz hodowania własnych ziół czy warzyw. Zmiana sposobu myślenia w tym zakresie jest łatwiejsza niż mogłoby się wydawać.

1. Lista

Leo Babauta w Książeczce minimalisty radzi, by po spisaniu listy zakupów odstawić ją na bok na 30 dni. Po tym czasie nabędziemy jedynie bezwzględnie potrzebne produkty. Tyle teorii, bo zakładam, że Leo nie miał na myśli jedzenia. Mimo to już Epiktet powiedział, że

zadowolenie bierze się nie tyle z bogactwa, co z niewielu potrzeb.

Może być w głowie, w telefonie czy po prostu na kartce, ale lista jest konieczna, bo klucz do sprawnych i ekonomicznych zakupów znajduje się w znajomości naszych potrzeb.
Warto ją podzielić – choćby mentalnie – na dwie części: chcę, bo mam ochotę i muszę, bo bezwzględnie potrzebuję do życia. Oczywiście możesz kupić wszystkie rzeczy znajdujące się na niej, ale przynajmniej będziesz mieć pojęcie, jaka jest proporcja potrzeb do zachcianek. U mnie ten system zaczyna się sprawdzać. Powoli, ale skutecznie ograniczam zakupy bez uszczerbku na różnorodności, choć czasami pozwalam sobie na odrobinę kulinarnego szaleństwa. We wszystkim należy mieć umiar.

w kuchni2. Gdzie z tą listą?

Radzę zrezygnować z wizyt w hipermarketach, bo w takim otoczeniu (dużo wysoko przetworzonych produktów, relaksująca muzyka i pozorne promocje) zwykle kupujemy więcej niż naprawdę potrzebujemy. O tym, dokąd warto się udać w celach zakupowych, wspominałam już wcześniej, lecz teraz rozwinę tę myśl.

Kooperatywa to nie tyle sklep, co nieformalna spółdzielnia, której członkowie wspólnie wybierają i kupują produkty bezpośrednio od lokalnych producentów. Obecnie działają już w większości dużych miast w Polsce. Można w nich zamówić przeróżne artykuły, od owoców i warzyw, poprzez miody, oleje czy mąki z dawnych gatunków zbóż, po przetwory domowej roboty. Takie zakupy są przyjazne dla środowiska, bo ograniczają koszty dowozu oraz ilość opakowań. Jeżeli chcesz jeszcze bardziej zminimalizować obecność tych ostatnich, sięgnij ponownie do książki Zero Waste Home. Bea Johnson twierdzi, że jej czteroosobowa rodzina produkuje 1 słoik śmieci rocznie…

Część produktów z listy zakupowej możesz wytworzyć w domu. Niekoniecznie oznacza to domową produkcję serów, ale własna uprawa ziół i warzyw daje niesamowitą satysfakcję. Wiem, bo w tym roku oprócz ziół zasadziłam też pomidorki, a nie mam ogrodu ani nawet balkonu. Jeżeli nie możesz zdobyć odszczepek czy sadzonek od znajomych, bez problemu kupisz je w Internecie. Domowa uprawa w samonawadniających się doniczkach jest naprawdę mało wymagająca. A jeżeli nie masz ręki do roślin, zawsze możesz je zebrać.
Przyznaję, że zbieractwo nie brzmi dobrze, a miejskie zbieractwo jeszcze gorzej.

Tak też myślałam, dopóki nie przeczytałam książek Łukasza Łuczaja Dzikie rośliny jadalne Polski oraz Dzika kuchnia. Jeżeli nie chcesz aż tak się zagłębiać albo po prostu wolisz uczyć się w praktyce, polecam grupę Poszukiwacze Roślin na Facebooku. Można w niej poprosić o pomoc w rozpoznaniu samodzielnie zebranych chwastów. Na tym samym portalu społecznościowym znajdziesz też zaproszenia na ziołowe spacery i wycieczki rowerowe. To świetny sposób na spędzenie wolnego czasu, którego minimaliści mają teoretycznie więcej od zwykłych śmiertelników.

3. Kupuję czyste i świecące

Według Leo Babauty minimalistyczne jedzenie jest czyste, czyli świeże, naturalne, sezonowe i jak najmniej przetworzone. To w sumie nic nowego. Pewnie każdy mniej lub bardziej zapalony ortorektyk takie właśnie produkty kupuje i namiętnie czyta etykiety. Wiadomo, że im krótszy skład, tym lepiej. Mimo to z oceną stopnia przetworzenia produktów bywa różnie. W końcu wszystkie mniej i bardziej zdrowe E-dodatki trudno spamiętać. Być może w przyszłości pomoże nam w tym aplikacja Czytamy etykiety skanująca kody EAN.

Czyste jedzenie świeci! Chodzi tu o mierzalne chromatograficznie promieniowanie biofotonów zawartych w pożywieniu. W miarę przystępnie opisał to Fritz-Albert Popp w książce Przekaz jedzenia, czyli co nas odżywia. Zdrowe artykuły spożywcze naturalnego pochodzenia cechuje wyższe promieniowanie biofotoniczne niż żywność szklarniową czy wytwarzaną przemysłowo. Innymi słowy, jaja od kur z wolnego wybiegu, olej nierafinowany, świeżo zerwane owoce czy warzywa świecą mocniej niż jaja od kur z chowu klatkowego, oleje rafinowane i mrożonki. Kto woli, może pojęcie biofotonów odnieść do ajurwedyjskiej prany czy chi z tradycyjnej medycyny chińskiej.

Jedzenie

Za każdym razem, gdy coś jesz albo pijesz, warto zaangażować się w to doświadczenie wszystkimi zmysłami. Jedząc i pijąc w ten sposób, nie tylko karmisz ciało i chronisz zdrowie fizyczne, ale również odżywiasz uczucia, umysł i świadomość (Thich Nhat Hanh).

Ten cytat ma wiele wspólnego z minimalizmem: jedząc uważnie, jesz wolniej, czyli w efekcie mniej. Nie zajadasz już głodu emocjonalnego, lecz zaspokajasz głód fizyczny i jeszcze czerpiesz z tego przyjemność.

Minimalizm to w sumie powrót do uważności; zachęta, by jeść prawie do syta, nigdy na zapas; pochwała prostego, lekkostrawnego pożywienia; nacisk na jakość, a nie ilość; wrażliwość na powolne doświadczanie różnych smaków, a nie ekspresowe zaspokajanie głodu byle czym.

Na rynku istnieje sporo książek kucharskich z prostymi przepisami na przepyszne dania, które nie wymagają długiej listy zakupów. Nie tylko mięsożercom polecam książki Jamiego Olivera (np. Gotuj sprytnie jak Jamie), a osoby na zdecydowanie bardziej minimalistycznej diecie wegetariańskiej i wegańskiej odsyłam do Zieleniny na talerzu Magdaleny Cielengi-Wiaterek. Nie chcesz kupować nowych publikacji? No to masz zadatki na prawdziwego minimalistę. Gratuluję i zapraszam na blogi Jadłonomii, Wegan Nerd czy Smakoterapii. To naprawdę znakomite źródła sprawdzonych przepisów.

Mogłabym teraz rozpisywać się o kuchni Shojin ryori (czyt. siodzin rjori), czyli wegetariańskich potrawach, które spożywają mnisi buddyjscy w Japonii. Tylko po co, skoro do ich przygotowania należałoby zupełnie przeorganizować kuchnię i zdobyć wiele trudno osiągalnych w Polsce produktów, takich jak choćby kuzu, korzeń lotosu czy świeże grzyby enoki. Wspominam ją jednak, bo kuchnia Shojin ryori zachęca do spożywania prostych, delikatnie doprawionych i sezonowych potraw przy minimalnej produkcji odpadów w procesie przygotowywania, czyli w sumie jest azjatyckim odpowiednikiem przepisów, które prezentuję w tym artykule na podstawie polskich produktów.

Przepisy

Minimalizm w kuchni to długoterminowy projekt, dzięki któremu stworzysz kreatywną przestrzeń do tworzenia pysznych, pożywnych posiłków z prostych, naturalnych i lokalnych składników. Przepisy, które proponuję, nie wymagają dużego zachodu i są raczej jednogarnkowe. Chodziło mi o to, by przy minimum wysiłku osiągnąć maksimum efektu. Minimalista nie spędza przecież w kuchni pół dnia, raczej pół godziny. Mimo to niektóre składniki wymagają namoczenia, a inne gotowania na wolnym ogniu. W końcu to nie przepisy na jajecznicę.

Jeżeli masz bardziej radykalne podejście do tego sposobu gotowania, w Internecie znajdziesz wiele przepisów na wykorzystanie resztek. Pesto z naci marchewki (przepis znajdziesz tutaj), zupa z pokrzyw czy chipsy z obierków ziemniaczanych to pewne urozmaicenie diety, ale umówmy się, że nie są to przepisy na co dzień i dla wszystkich. Moim celem było stworzenie minimalistycznego menu na każdą porę roku, które możesz modyfikować stosownie do potrzeb.

Nie martw się, jeżeli nie wszystkie składniki znajdziesz w swojej kuchni. Zamień brakujący element na podobny albo nie dodawaj go wcale. Dzięki temu możesz tworzyć nowe potrawy, a eksperymentowanie kulinarne rodzi większą otwartość i gotowość do poszerzania granic wyobraźni, także poza kuchnią.

W miarę możliwości gotuj na gazie. Indukcja to rozwiązanie minimalistycznie piękne, ale nie zapewnia płynnej regulacji mocy i ma nastawianą skokowo temperaturę, co wpływa na smak jedzenia. Nie bez powodu w profesjonalnych kuchniach gotuje się na żywym płomieniu. Zapomnij też o mikrofali, bo ta w sposób nienaturalny zmienia strukturę molekuł pokarmu.

Szybkowar i wolnowar to w sumie sprzęty minimalistyczne i wbrew pozorom obydwa pozwalają zaoszczędzić czas. Wolnowar gotuje długo i w niskiej temperaturze, a do tego sam się wyłącza. Zupy w nim przygotowane to prawdziwa rozkosz. Składniki wrzucasz rano i nastawiasz na 8 godzin, a po powrocie z pracy czy szkoły czeka pożywny i ciepły posiłek. Szybkowar z kolei znacznie skróci czas przyrządzania fasoli czy ciecierzycy.

Teoretycznie wszystko powinno się spożywać zaraz po ugotowaniu, ale ta sztuka nie zawsze się udaje. W takim wypadku nadmiar zupy przelej do słoika i zawekuj, kiedy ta jest jeszcze gorąca. Nie mroź, bo mrożonki nie świecą.

Nawet jeśli kulinaria nie są twoim żywiołem, całym sercem zachęcam cię do przyrządzania własnego jedzenia do pracy czy szkoły. Na dłuższą metę to nie tylko oszczędność pieniędzy, ale też czasu. Zdrowie i radość z jedzenia świadomie przygotowanych posiłków są bezcenne.

Pochwała prostoty w kuchni

Reklama B1

Zmieniaj świat wspólnie z nami

Dobre dziennikarstwo, wartościowe treści, rzetelne i sprawdzone informacje.
Tworzymy przestrzeń ludzi świadomych.

Wszystkie artykuły dostępne są bezpłatnie.
Abyśmy mogli rozwijać tą stronę, potrzebujemy Twojego wsparcia.