Książka kucharska

Książka kucharska – Chrząszcz na widelcu

Larwy, dżdżownice, mózgi, płuca, desery z konikiem polnym, chwasty, pesto z krwawnika, a wszystko zapisane w sms-owym skrócie. Takie i inne przepisy można znaleźć dzisiaj w nowoczesnych książkach kulinarnych. Warto więc do nich zajrzeć i pozwolić sobie na nieco odmienne podejście do codziennego gotowania.

Tekst: Laura Osęka
Ilustracje: Aga Pietrzykowska

Na świecie wydano już kilkadziesiąt tysięcy książek kucharskich, a historia najstarszych sięga 3000 lat. W tym czasie książki ewoluowały i wpływały na potencjalnego odbiorcę. Ich wybór nie był jednak nigdy tak bogaty, jak teraz, bo obecnie właściwie każdy może znaleźć coś dla siebie. Chociaż niektóre tytuły szczyt popularności mają już dawno za sobą, to przy pierwszym kontakcie zaskakują tak samo jak przed dwudziestoma laty.

Książka kucharskaNie taki robak straszny

Książka „Eat-a-bug Cookbook” Davida Gordona była pierwszą popularną pozycją przełamującą lęk przed entomofagią, czyli zjadaniem robaków. Wprowadziła na salony larwy, chrząszcze i inne wijące się dżdżownice. Gordon pojechał na wszystkie końce świata, poznał zwyczaje kulinarne różnych narodów i przez wiele lat eksperymentował, aż w 1998 roku wydał książkę. Autor rozpoczął swoją pracę od długiego wprowadzenia w świat owadzich nóżek i odwłoków. Czytelnik dowiaduje się o właściwościach odżywczych poszczególnych gatunków, a także o technikach ich przygotowywania. W dalszej części książki zaprezentował wymyślne przepisy, np. ciasta i desery z konikiem polnym czy makaron z ogródkowymi robaczkami i sosem pesto. Odważyłam się zjeść pesto, okazało się być jadalne, ba, nawet smaczne. Połączenie smaków tradycyjnych urozmaiconych białkowym dodatkiem sprawia, że przygotowane dania mają niezapomniany smak.

„Eat-a-bug Cookbook” wydana została w stylu charakterystycznym dla końca lat 90. Nie ma w niej obłędnych kolorowych fotografii, są jedynie nieliczne i mało współczesne zdjęcia. Na marginesach umieszczono rysunki chrząszczy, pasikoników oraz innych sympatycznych, i jak się okazuje jadalnych, stworów. Książka Davida Gordona zawiera wszystkie niezbędne informacje zachęcające do tego, by zacząć traktować owady na poważnie. Po spróbowaniu prażonych pasikoników nic nie będzie już takie jak wcześniej.

Po sukcesie „Eat-a-bug Cookbook” wielu autorów próbowało zmierzyć się z tematem gotowania i spożywania wszelkiej maści robactwa. Wśród najświeższych pozycji znalazła się propozycja Andrew Zimmern’sa „Bizarre World of Food: Brains, Bugs, and Blood Sausage”. Autor skupił się w niej na dogłębnym zbadaniu posiłków spożywanych przez różne nacje.
Książka, którą proponuje, jest doskonałym przewodnikiem po świecie nietypowego, wręcz dziwnego jedzenia.

„Bizarre World of Food: Brains, Bugs, and Blood Sausage” na pierwszy rzut oka ani nie zachwyca, ani nie odrzuca. Przede wszystkim dlatego, że znikoma liczba zdjęć nie przedstawia proponowanych w książce pokarmów. Dopiero dogłębny kontakt z tą pozycją ugruntowuje nasze opinie. Andrew zabiera nas w podróż, w trakcie której spróbujemy mózgu czy płuc, zapolujemy na mrówki, żaby i węże, a na koniec przygotujemy wyjątkowy posiłek zawierający krwistą kiełbasę, podobną zresztą do naszej kaszanki. Przepisy w książce nie są skomplikowane, możemy mieć jednak problemy ze zdobyciem wszystkich składników potrzebnych do konkretnego dania.

Książka Zimmern’sa otwiera nasze zmysły na zupełnie nowe doznania. Jej rola jest nie do przecenienia, szczególnie jeśli potraktuje się tę pozycję nie jako książkę kucharską, ale jako książkę o podróżach kulinarnych.

Rarytasy z trawnika

Abstrahując od jedzenia różnorakich stworów, ostatnio modne stało się spożywanie dzikich roślin ogrodowych i polnych, zwanych popularnie chwastami.

Badaniem jadalnych roślin i robaków oraz popularyzacją ich spożywania zajmuje się Łukasz Łuczaj. Książka „Dzikie rośliny jadalne w Polsce” pojawiła się już w 2004 roku.

Wkrótce potem ruszyła produkcja pierwszego programu kulinarnego o miłości do chwastów, zachęcającego do spożywania tego, co znajdziemy na łące czy wśród traw we własnym ogrodzie.

Łuczaj nazywa Polaków „herbofobami”, czyli osobami obawiającymi się dzikich roślin, a dokładniej – chwastów. Już we wstępie zachęca do rozejrzenia się i spróbowania czegoś nowego. Z jego książki dowiadujemy się, jak rozpoznawać wszystkie rośliny, jak je zbierać i jak ze sobą łączyć. „Dzikie rośliny jadalne” z powodzeniem można nazwać leksykonem. Dzięki niemu można ugotować np. pesto z krwawnika i spożywać nieco więcej typowo polskich roślin.

Domowy budżet odetchnie, a zrobienie pysznej sałatki nie będzie wymagało wyjścia do warzywnika, jedynie pobuszowania w przydomowych chwastach.

Kuchenne laboratorium

Istnieją jednak wyjątkowe książki kucharskie zawierające przepisy, w których wykorzystuje się raczej zwyczajne składniki, za to w nie do końca zwyczajny sposób. Jedną z nich jest „The Extraordinary Cookbook” autorstwa Stefana Gatesa. To niezwykle zabawna i zarazem praktyczna książka, pełna pysznych i czasami zaskakujących receptur, pozwalających przygotować niezapomniane posiłki. W książce znajdują się proste przepisy zachęcające do gotowania ze znajomymi, a także sposoby na zmienienie zwykłej kolacji w imprezę. Autor zachęca przede wszystkim do zabawy i czerpania radości z kulinarnej przygody, stworzenia w kuchni teatru i pełnienia w nim roli reżysera i aktora jednocześnie. W tej przygodzie chodzi przede wszystkim o rozwijanie w sobie pasji i o dobrą zabawę.

Dzieło Gatesa jest dość zabawne i chyba o to chodziło. Autor bazując na ciekawych historiach, ubarwionych fantastycznymi i zabawnymi zdjęciami, balansuje między tym, co osiągalne i absurdalne. Techniki kulinarne zaproponowane przez Gatesa są niezwykle oryginalne. Przepisy w książce zawierają nietypowe połączenia dziwnych składników, z jakimi zazwyczaj nie mamy styczności. Można nawet stwierdzić, że człowiek o zdrowych zmysłach nigdy w życiu nie użyłby w jednym daniu takich składników jednocześnie. Dzięki abstrakcyjnym połączeniom powstały choćby galaretka świecąca w ciemności, sałatka owocowa w formie kosmicznego pyłu czy pieczony kurczak pokryty płatkami prawdziwego złota.

„The Extraordinary Cookbook” z jednej strony można potraktować jako żart, z drugiej zaś jako przykład pomysłowego eksperymentu. Książka świetnie prezentuje się na stoliku kawowym. W związku z jej cenną zawartością (ponad 120 wyjątkowych i abstrakcyjnych przepisów) może okazać się doskonałym i wyszukanym prezentem.

Przepis w wersji mini

Członkowie serwisów społecznościowych wśród książek kucharskich znajdą też coś dla siebie. „Eat tweet” Maureen Evans to pozycja, którą zachwycą się wszyscy użytkownicy Twittera. Znalazło się tam ponad 1000 przepisów napisanych internetowym językiem pełnym neologizmów. Każdy przepis zawiera maksymalnie 140 znaków, chociaż zazwyczaj jest ich mniej. Przykładowo przepis na letnią lasagne wygląda tak:

slice eggplant&zuke / 4 oz mozz; oil, s+p, broil veg. Lyr3x c TomSauce / cookdlasagnanoodle / veg / mozz / basil, +1 / 2c sauce&parm. h@325F,

co w przekładzie na język codzienny oznacza, że musimy pokroić bakłażana i cukinię, dodać cztery uncje mozzarelli, a następnie wymieszać z oliwą z oliwek, solą i pieprzem. Potem umieścić płaty makaronu w naczyniu do lasagne, dodać bazylię, sos pomidorowy, warstwę warzyw, a całość przykryć parmezanem. Na wierzch ułożyć płat makaronu, polać sosem i posypać znowu parmezanem. Piec około godziny w temperaturze 325 °F.

Retro cookbook

W świecie książek kulinarnych zapanowała także moda na retro. Na rynku pojawia się coraz więcej pozycji o latach 50. ubiegłego wieku. „The Retro Cookbook”, autorstwa Pameli Clark,
to jedna z najciekawszych pozycji książkowych nawiązujących do tego trendu.

Niezwykły jest przede wszystkim wygląd książki, który budzi nostalgię, przywołuje ciekawe rozwiązania techniczne zamierzchłych czasów. To książka dla wszystkich lubiących lata 50. i 60. XX wieku. „The Retro Cookbook” podzielona jest na kilka rozdziałów przenoszących czytelnika w czasie i przestrzeni, np. „Rise&Shine”, „Hors D’Oeuvres”, „The Lunch Room”, „The Milk Bar”, „The Tea Room”, „The Supper Club”, „Simple Family Food”, „Dinner with the Joneses”, „Sinfully Sweet” i „Here Comes the Santa”. Jak łatwo się domyślić, rozdział „Rise&Shine” prezentuje śniadania. Kiedy świat budzi się do życia, a słońce wstaje, warto spróbować klasyków typu pancake z sosem owocowym, nazwanych tutaj hotcakes, a także niebywałych omletów. Niezmiernie przypadł mi do gustu rozdział „Sinfully Sweet” przywracający do życia klasyczne słodkości.

Kto przygotowuje w domu tradycyjny pudding? A biszkopt nasączany sokiem z pomarańczy, podkręcony nutą migdałową? W erze wykwintnych trufli i deserów przygotowywanych przy wykorzystaniu ciekłego azotu takie propozycje brzmią co najmniej archaicznie, a naprawdę warto ich spróbować.

W książce poza rozdziałami umieszczono informacje o klasycznych produktach, takich jak płatki Kellogg’s czy herbata Lan Choo. Pomiędzy przepisy na dania wpleciono niesamowite drinki wywodzące się właśnie z lat 50.

„The Retro Cookbook” utrzymano w nieco żartobliwej konwencji, jednocześnie przywołującej nostalgię za dawnymi czasami. Pomiędzy piękne, współczesne, ale stylizowane zdjęcia wpleciono kadry ze starych, niemalże zabytkowych książek kucharskich. Przepisy (jak zarzeka się wydawca) są przetestowane i naprawdę wykonalne, choć czasami zdają się być nieco karkołomne.

By niemożliwe stało się możliwe

Świat książek kucharskich uległ znaczącym zmianom w ciągu ostatnich 20 lat. Do niedawna niewyobrażalne wydawało się wyjście poza przyjęte ramy i sposoby przygotowywania konkretnych dań. Teraz wszystko się zmienia, więc to, co do niedawna wydawało się niemożliwe, uznawane jest za oczywiste i zwyczajne. Gdyby ktoś 15 lat temu zaproponował przeciętnemu miłośnikowi kuchni na obiad potrawkę z larw i mlecza, mógłby spodziewać się jego ucieczki poprzedzonej przerażoną miną.

Dzisiaj wybierając się na modną kolację, nie możemy być pewni, czy na naszym talerzu nie ujrzymy pokrojonej w cienkie plasterki dżdżownicy lub innego egzotycznego przysmaku, które zapewne wywołają konsternację, ale być może już nie paniczną ucieczkę.

Nie jestem zwolennikiem książek pisanych nowomową ani serwowania dań z wszędobylskich owadów, ale uważam, że ich obecność ma niebagatelny wpływ na rozwój współczesnej sztuki kulinarnej. Chęć eksperymentowania popchnęła wszakże kucharzy w ramiona kuchni molekularnej, bez której nowoczesny foodie nie może wyobrazić sobie wizyty w restauracji.

Książka kucharska – Chrząszcz na widelcu

Reklama B1

Zmieniaj świat wspólnie z nami

Dobre dziennikarstwo, wartościowe treści, rzetelne i sprawdzone informacje.
Tworzymy przestrzeń ludzi świadomych.

Wszystkie artykuły dostępne są bezpłatnie.
Abyśmy mogli rozwijać tą stronę, potrzebujemy Twojego wsparcia.